2.5

1.6K 125 60
                                    

UWAGA! poprawiłam zakończenie poprzedniego rozdziału, sprawdźcie czy jesteście na bieżąco! 

jeśli tak, to miłego czytania <3

***

Święta Bożonarodzeniowe nadeszły dużo szybciej niż Corinne by się tego spodziewała. Większość rodzinnej kolacji bożonarodzeniowej, podczas której stół uginał się po ciężarem jedzenia, panowała co najmniej niezręczna atmosfera, która nastała, gdy tylko Corinne weszła do jadalni. Zdążyła już przywyknąć, że od jej wylewu szczerości i powrotu z USA 3/5 rodziny patrzy na nią wilkiem. Tylko Newt i Leta, która spędzała te święta z nimi, uśmiechnęli się do niej szczerze. Dopiero, gdy skrzaty zostawiły na stole jedynie pudding, donosząc także parę rodzajów alkoholi, atmosfera zdawała się rozluźnić. Leta zaczęła bezpieczny temat, włączając Corę do rozmowy:

- Może opowiesz nam coś więcej o tych zajęciach, na które wyjechałaś? Bardzo mnie ten temat interesuje. Co zamierzasz teraz robić?- Cora rozluźniła się wkraczając w temat, w którym dobrze się czuła. Właśnie opowiadała o możliwościach, jakie Ministerstwo Magii jest w stanie jej zaproponować, gdy do okna dziobem zapukał wielki puchacz z obrączką MACUSY. Wszyscy byli niezmiernie zdziwieni, czemu niepokoją Tezeusza o tej porze, oraz czego jeszcze mogą od niego chcieć. Gdy mężczyzna wrócił z listem, jego twarz była czerwona, a oczy ciskały gromy. Matka natychmiast zmartwiła się, jakie wieści mógł otrzymać. 

- Co? To nie do mnie. O nie. - Na pytanie, kto jest adresatem listu, huknął w złości: - Jak to do kogo?! Do Corinne, a kto inny mógłby otrzymać list z MACUSY dawno po zamknięciu sprawy. Prosiłem panią Picquery, żeby wszystkie sprawy kierowała do mnie, żeby nie zawracała jej głowy. Masz, bierz sobie ten list. Może dowiesz się, że Grindelwald uciekł z aresztu? Ciągle przysparzasz naszej rodzinie kłopotów, to czemu by nie miał wpaść na święta?!- Rzucił Corinne list i po raz kolejny spojrzał na nią spod byka, gdy jego narzeczona rzuciła się, by go uspokoić.- Leta, zostaw mnie. W końcu ktoś musi dać jej do zrozumienia, że jest zakałą rodziny!- Krzyczał, a każde jego słowo coraz mocniej bolało jego siostrę.- Corinne, kocham cię, bo jesteś moją siostrą i gdyby było trzeba bez wahania oddałbym za ciebie życie, ale wiedz, że swoimi wybrykami już od paru lat non stop wszystko niszczysz! Wiesz jak się czułem, gdy przyjechałem do Hogwartu badać sprawę morderstwa, a ty byłaś w to zamieszana? Te wszystkie spojrzenia moich kolegów, gdy odsuwali mnie o tej sprawy... Ta twoja cała podróż do Ameryki, przelewa już czarę goryczy.

- Chciałam dobrze, Tez. Chciałam się w końcu ustatkować, zdobyć zawód...- Wyjąkała, tłumiąc łzy. 

- Wiem, że chciałaś. Ale dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane, wiesz? Za każdą twoją głupotę ja i rodzice musimy świecić oczami. Przez ciebie moja pozycja w pracy jest zagrożona. Nie pozwolę ci zniszczyć i tego. Czy ty nie możesz zacząć zachowywać się normalnie? Zajmij się roślinami...- Pewnie chciałby powiedzieć coś jeszcze, ale Newt rzucił na niego ukradkiem Silencio. Corinne już nawet nie hamowała łez, które moczyły jej policzki i błękitną sukienkę. 

- Może i Cora popełniła wiele błędów, ale kto tego nie robi?- Warknął na brata, obejmując siostrę ramionami.-  Jesteśmy rodziną, do cholery, na dobre i na złe. Powinniśmy się wzajemnie wspierać, a nie ciągle wykłócać o to, kto przynosi rodzinie większy wstyd! Właśnie przez takie relacje w tym domu Corinne zaczęła zadawać się z Gauntami. I wiecie co? Spotkałem Grindelwalda, widziałem jak ją traktował. Okazywał jej dużo więcej wsparcia i troski niż wy. Pieprzony Grindelwald, którego tak bardzo nienawidzicie.- Kamienował wzrokiem swoją rodzinę, a Leta przyglądała mu się bacznie, będąc pod wielkim wrażeniem jego postawy.- Wróciła do domu i oczekiwała wsparcia po ciężkim czasie w jej życiu. I co dostała? Wyrzuty, krzyki i nowego narzeczonego. Tak nie zachowuje się dobra rodzina, wiecie? Nie pozwolę, aby Cora została tu choćby chwilę dłużej, bo zniszczycie ją doszczętnie. Od dzisiaj będzie mieszkała ze mną, bo mam wrażenie, że tylko mnie na niej zależy.- Po czym pociągnął Corę, którą zamurowało, do jej pokoju i spakował wszystkie jej rzeczy. Kilka minut całkowitej ciszy, która zapanowała w salonie później, już ich tam nie było. Przenieśli się do domu Newta, który pełnił mu także rolę wybiegu dla wszystkich jego stworzeń. Cora zawsze lubiła tam przebywać, więc powinno pomóc jej to w dojściu do siebie. - Posłuchaj mnie, Corinne. Jeśli kogoś kochasz to nic się dla ciebie nie liczy. Zwłaszcza konsekwencje. Pamiętaj, siostrzyczko, że nawet jeśli wszyscy się od ciebie odwrócą, ja nigdy tego nie zrobię. A póki co, kochaj go. 

***

Cora została ulokowana w jednym z pokoi gościnnych, jednak nie miała siły, by się rozpakować. Przybyła tu cztery godziny temu, a Newt poszedł do siebie, gdy już się względnie uspokoiła, czyli jakieś trzy kwadranse od momentu, gdy siedząc w oknie wzięła do ręki list z MACUSY i otworzyła go. Ten dzień nie mógł być już gorszy, więc co jej szkodzi? 

Już po pierwszych słowach zrozumiała, że to wcale nie było jakieś oficjalne pismo czy dokument.

Spojrzała na strzeliste litery i już po sposobie w jaki zapisano jej imię wiedziała, kto jest jego autorem. Graves wszystkie listy skierowane do niej pisał właśnie tym, nieraz lekko niechlujnym stylem, więc Cora domyśliła się, że było to pismo właśnie Grindelwalda. Na jej twarz wpłynął skromny uśmiech.

Szanowna panno Scamander, pisał Gellert, zachowując stylistykę dokumentu urzędowego. Dalsza część listu była już bez tych wszystkich ceregieli.

Jak możesz się domyślać, jestem w trakcie ,,ucieczki", (jak to słowo haniebnie brzmi), z tego obskurnego więzienia. Mój plan jest nieco pogmatwany, więc nie zamierzam zaprzątać nim Twojej ślicznej główki, jednak z pewnością interesować Cię może termin, kiedy mam zamiar dokonać spektakularnego opuszczenia tego godzącego w mą godność miejsca.
Otóż, zdradzę Ci ukochana, że nie wiem jeszcze, kiedy to nastąpi. W obecnej sytuacji wiele rzeczy nie zależy już tylko ode mnie, czego, jak wiesz, nienawidzę.
Ten list będzie dość krótki, lecz mam nadzieję, że zastanie Cię w dobrym zdrowiu i szczęściu.
Chciałbym także życzyć Ci wesołych świąt, choć nie spędzimy ich tak, jak to sobie wyobrażałem. Gdy już do Ciebie wrócę liczę, że nadrobimy wszystkie dni, w czasie których byliśmy oddzielnie

Corinne przeczytała treść listu kilkukrotnie, za każdym razem szczerząc się do samej siebie jak głupia. Mimo nieprzyjemności całego dnia, teraz cieszyła się jak małe dziecko tylko dlatego, że Gellertowi udało się wysłać jej choćby te parę linijek tekstu. Od razu stała się spokojniejsza o jego los, a jednocześnie nabrała nowej nadziei, że wróci i wyciągnie ją z tego koszmaru. 

Zrozumiała jednak prędko, że musi spalić jedyny dowód na to, że Gellert zamierza do niej wrócić i to jak najszybciej. Ryzyko niepowodzenia jego ucieczki, jakie niosło za sobą znalezienie tej wiadomości przez kogokolwiek było niewyobrażalnie wielkie. I chociaż Grindelwald nie poprosił jej o to, wiedziała, że to będzie najlepszym wyjściem. 

Z bijącym sercem wzięła w dłoń różdżkę i wyszeptała cicho zaklęcie zapalające płomień na jej czubku. Drogi, urzędowy papier zajął się ogniem dopiero po jakimś czasie, palił się także dużo dłużej.

A może to Corze się tak tylko wydawało? 

Gdy jedyny ślad po Gellercie zniknął z domu Newta, dziewczyna ułożyła się w miękkiej pościeli, zamykając beztrosko oczy. Taka mała, z pozoru niewiele znacząca rzecz, której nawet już nie było, tak bardzo podniosła ją na duchu. 

List rozwiał wszelkie wątpliwości Cory, czy Gellert Grindelwald zamierza do niej wrócić. 

*** 

Witam wszystkich! 
Czas na ogłoszenie: do końca wakacji zamierzam wstawiać rozdziały tego opowiadania jak najczęściej, więc będą pojawiały się co 3 dni. Częściej niestety nie dam rady.

buziaczki xxx

Stay with me| GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz