1 [edd]

1K 53 47
                                    

Siedzieliśmy wspólnie na kanapie, ja na środku, nieco z prawej, z głową na moich kolanach Tom i z lewej Matt. Każdy zajmował się własnymi sprawami, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Zazwyczaj nikt nas nie odwiedzał. Od kiedy nasz prawdziwy dom został zniszczony, nie mamy zbyt wielu znajomych dookoła. Eduardo razem z Markiem przenieśli się na drugi koniec miasta, Tord razem ze swoją komunistyczną armią jest w Norwegii, podbija zapewne Rosję albo inne kraje. Tak naprawdę kompletnie nie miałem pojęcia kto to może być.

Wstałem, budząc Toma. Popatrzył na mnie przez sekundę z wyrzutem, a potem poszedł dalej spać. Matt nawet nie odwrócił się od swojej komórki.

Przeszedłem obok porozrzucanych ubrań i butelek po Coli. Nie wiem dlaczego, ale ta dwójka prawie jakby przeniosła się do mojego pokoju. Wszystko robili tutaj, jedynie spali u siebie. Z jednej strony jest to bardzo słodkie i urocze, ale z drugiej mam już dość tego syfu który zostawiają, głównie Tom. Oraz, jajecznica z bekonem na każde śniadanie, które robię, robi się powoli trochę nudna.

Podszedłem do solidnych, dębowych drzwi i odsunąłem zasuwkę. Judasz był już od dawna czymś zaklejony od drugiej strony, i tak niespecjalnie go używałem. Nacisnąłem klamkę i pociągnąłem drzwi, ze względów bezpieczeństwa tylko tyle, aby zobaczyć kto za nimi stoi.

Mignęło mi tylko coś granatowego, po czym drzwi zostały gwałtownie popchnięte. Do środka wkroczył raczej niski mężczyzna w granatowym płaszczu i czerwonej bluzie pod spodem, workowatych czarnych spodniach i ciężkich butach bardzo podobnych do glanów. Miał karmelowe, trochę brudne, mocno potargane włosy i bursztynowe lewe oko. Prawe miał zasłonięte opaską. Prawą stronę twarzy miał całą spaloną. Oddychał lekko, ale widać było, że się spieszy.

Dopiero po kilku sekundach szybkiego mrugania oczami poznałem go.

- T... Tord? - zająknąłem się przy wymawianiu jego imienia. Ostatnio gdy go widziałem na żywo, chciał nas zabić. A w szczególności Toma.

Popatrzył mi w oczy.

- Edd, zbierajcie się, w tym momencie.

Nie ruszyłem się z miejsca. Nie mam w zwyczaju słuchać się kogoś, kto dwa lata temu chciał mnie zabić  i zniszczył mi dom.

- Co do kurwy? - usłyszałem zza pleców wkurzony głos czarnookiego. Odwróciłem się. Stał z twarzą wykrzywioną obrzydzeniem i złością. - Edd?

- Nie mam pojęcia, Tom. - odparłem nie wiedząc co innego mógłbym powiedzieć. 

- Edd, zbieraj się, mówię! - wybuchł karmelowowłosy. Podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. Nie umknął mi fakt, że prawą rękę miał zastąpioną czerwoną, mechaniczną. Miał o wiele silniejszy uścisk niż zapamiętałem. - Jesteście wszyscy w niebezpieczeństwie! My wszyscy w nim jesteśmy, a ja tak cholernie wiele ryzykuję, przychodząc do was i ostrzegając was... Do kurwy, ruszcie się! - wykrzyknął.

- Nie mam zamiaru się ciebie słuchać, psycholu! - warknął Tom. Jego czarne oczy błyszczały irytacją - Wypierdalaj z mojego domu albo cię stąd wyrzucę!

- Co jest? - zza framugi wyjrzał Matt z jedną ze słuchawek wyjętych z ucha. Gdy zobaczył kto przyszedł, trochę zbladł. - Tord?

Wymieniony westchnął ciężko, próbując się uspokoić.

- Wytłumaczę wam wszystko, ale już w helikopterze. Teraz, błagam was, pakujcie najważniejsze rzeczy, w cokolwiek, dam wam wszystko, czego będziecie potrzebować lub zapomnicie. Dam wam broń. Najważniejsze jest, żebyście. Się. Stąd. Zbierali. - zakończył widocznie ledwo panując nad sobą.

Nie przeżyjemy |  Eddsworld AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz