11 [Tom]

307 28 96
                                    

Tord wyszedł do nas, otwierając drzwi nogą. Gdy te tylko się odsunęły, skrzywiłem się. Niósł on na rękach ciało Patrycka z dziurą w głowie. Kawałek swojej czerwonej bluzy miał ciemniejszy, zupełnie jakby prysnęła na niego krew od strzału. Przeszedł obok nas bez słowa, ze spuszczoną głową, i skierował się do schodów.

Nienawidzisz mnie czy kochasz?

Popatrzyłem po wszystkich. Edd, tuż po Liamie, wyglądał jakby przejął się najmniej. Po jego policzkach co prawda spłynęło kilka łez, ale patrzył się tylko bezbarwnie przed siebie. Zerknąłem na chłopaka, który powiadomił nas wszystkich, że Patryck umarł. On też na mnie popatrzył, westchnął smutno i odezwał się.

- Może chcielibyście wiedzieć, że trzymał się specjalnie na wasze przyjście. Nie wiem jak to zrobił, ale tak to wyglądało. W pewnym momencie myślałem, że umrze niechybnie za kilka sekund, ale on po prostu odetchnął ciężko, a jego organy wróciły do normalnej pracy. Spocił się przy tym i na pewno nie było to łatwe, ale jednak to zrobił. Z medycznego punktu widzenia było to niemożliwe. Z ludzkiego... No cóż, jesteśmy stworzeniami, które nie raz oszukały naturę.

Taylor odetchnął od płaczu, a potem jeszcze raz, głębiej i wolniej.

- Czyli czekał aż przyjdziemy? Nie umarł, bo... Czekał?

Liam pokiwał głową.

- Tak jakby. Gdy tylko zobaczyłem, że Tord wraca, natychmiast po was pobiegłem. Nie wiedziałem na kogo czeka, więc chciałem, żebyście byli tu wszyscy. Widocznie... to jednak jego Patryck chciał zobaczyć przed śmiercią.

Pokiwałem głową. Może i go nie znałem, ale na naszej akcji u brytolów zachowywał się pozytywnie i rześko, jakby miał w sobie nieskończone pokłady energii. Jak widać teraz, jednak się skończyły.

- On nie czekał głównie na Torda. On czekał na Paula. - wymamrotał Taylor przez łzy. Skrzywił się, słysząc swój zapłakany głos.

- Ale Paul nie żyje. - mruknął gorzko Edd. Popatrzyłem na niego. Może on zwyczajnie trzyma to w sobie, jak zresztą wszystkie inne problemy...?

- Dlaczego czekał na Paula? - spytałem, nie chcąc, żeby znowu zapadła ta niezręczna cisza.

- Byli... - skrzywił się jeszcze raz, jakby nie do końca chciał to zdradzać. - byli parą.

Matt zamrugał, a potem odetchnął.

- To... Znaczy... Słyszeliście zmianę w jego głosie gdy mówił imię Paula po raz ostatni, prawda? - zapytał, jakby usilnie chcąc dostać odpowiedź twierdzącą.

Pokiwałem głową. To było słychać. Najpierw mówił to imię z bólem, potem z ulgą i lekkością. Edd też dał znak, że również to słyszał, tak samo Taylor. Liam nie odzywał się.

****

Pomimo śmierci Patrycka, nikt nie odwołał wyjścia nad jezioro. Wszyscy starali się zachowywać nawet ponuro, ale nie mogli powstrzymać swojej ekscytacji na myśl o kąpieli i zabawie. Nie wyglądało na to, żeby Tordowi to przeszkadzało, że nikt nie załamuje się tak jak on. W sumie, nie wiem, czy się załamał. Po prostu przez jakiś czas go nie było, a gdy wrócił z łopatą i cały ubabrany ziemią, wiedziałem, że kopał grób. Za nim szedł Lotos, jakby nie chcąc go zostawiać samego. Uśmiechnąłem się ponuro. Jak dla mnie, on chce się podlizać Red Leaderowi, pomimo, że ten nie ma już swojej armii ani wpływów. Głupie, ale czego można chcieć od dziewiętnastolatka?

- Myślisz, że wykopał cały dół? - spytał Taylor, podchodząc do mnie od tyłu. Wzdrygnąłem się. Porusza się zbyt bezgłośnie jak dla mnie. Pokręciłem jednak głową, z uprzejmości.

Nie przeżyjemy |  Eddsworld AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz