8 [Tom]

313 29 16
                                    

Wpatrzył się wtedy we mnie jak w obraz. Widziałem, jak drży, jak źrenica w jego prawym oku zwęża się. To był drugi raz w całym moim życiu, gdy widziałem go tak przerażonego.

Ale przecież tego właśnie chciałem. Oddać mu za wszystko co nam zrobił.

Odetchnąłem trochę głębiej. Poczułem coś rosnącego w mojej klatce piersiowej, ale chyba nie była to wściekłość. Matt wodził po nas wzrokiem, a ja ledwo to zarejestrowałem. Tak naprawdę liczyły się teraz tylko jego oczy - jedno mlecznobiałe, ślepe, i drugie, bursztynowe, przerażone.

Lotos zerwał się z miejsca i chyba podejrzewając, może całkiem słusznie, że jesteśmy w stanie rzucić się na siebie w każdej sekundzie, zagonił wszystkich do łóżek. Jęki sprzeciwu i niezadowolenia dochodziły z każdej strony, ale nic sobie z nich nie robił.

Tord wzdrygnął się, widziałem ciarki na jego szyi. Sam starałem się niczego nie okazywać, ale okazało się to trudniejsze od większości rzeczy jakich próbowałem w życiu. Czułem rozlewający się po plecach gorąc, ból w głowie i na ręce. Znowu jakby trzymałem wyrzutnię harpunów, celując ją w niego, pociągając za spust...

Widzę jego przerażenie i wściekłość.

Lotos podszedł do nas, Matt rzucił mu paniczne spojrzenie. Nie umknęło mi, że chwycił mnie za biodra, jakby pilnując, żebym nie skoczył na karmelowowłosego.

A miałem ochotę.

- Ej... EJ! - podniósł głos czarnowłosy, a ja, z największym trudem spojrzałem na niego.

I czar jakby prysł.

Tord wstał gwałtownie i odsunął się o kilka kroków, oddychając ciężko. Też wstałem, specjalnie odwracając się do niego plecami. Matt taktycznie stanął między nami. Lotos zaczął wodzić po nas wzrokiem.

- Ludzie... Co wam się dzieje? - zapytał trochę drżącym głosem.

Gwiazdy skrzyły się nad nami, jak dawniej, na łące.

- Aaa, wiesz, nic specjalnego. - rzucił rudzielec, a ja zachciałem go zdzielić, nawet nie wiem dlaczego - po prostu... Eee... poruszyli ciężki temat z przeszłości.

Odetchnąłem ciężko, chcąc się uspokoić.

- My? - Tord roześmiał się trochę chrapliwie - to on to zrobił. - wskazał na mnie ruchem głowy - kurwa. Czemu się mnie o to zapytałeś? Przy tylu ludziach? Jeszcze nie uznajesz, że to odpracowałem?!

Zamrugałem.

- Jak mogę ci coś takiego wybaczyć?! - warknąłem zaskakująco skutecznie. Spiął mięśnie, zauważyłem to pomimo nikłego światła z gasnącego już ogniska.

- A weź się pierdol! - powiedział drżącym głosem - robię wszystko, żebyście żyli!

Nagle zdobył pewność siebie i wyprostował się. Spalona część twarzy zabłysła bliznami.

- Powiedz mi teraz, Tom, prosto w twarz. Nie będę więcej znosił twojego braku empatii! - wywarczał - Czy mam stąd odejść, zostawić ciebie, Matta i Edda na pastwę losu? Mogę się stąd wynieść jak tylko Patryck wyzdrowieje. We dwójkę odejdziemy, a wy zostaniecie. Rozdzielimy się na zawsze. NIE PYTAM SIĘ CIEBIE, MATT! - krzyknął na rudzielca, który już chciał zaprotestować, a teraz zamilkł i spuścił wzrok. 

Znowu popatrzył mi w oczy, ale tym razem ze złością.

Czy chcę, żeby odszedł?

Patrzę teraz na niego, jak stoi w lekko schylonej pozycji, z jedną ręką w kieszeni, na pistolecie, drugą, prawą, zaciska w pięść. Patrzy na mnie swoimi oboma oczami, tym ślepym i żywym.

Nie przeżyjemy |  Eddsworld AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz