3 [Tom]

455 40 7
                                    

Po słowach Patrycka poczułem się naprawde podle. Dobra, może Tord zniszczył nam dom kilka lat temu, ale teraz wrócił nas uratować. I robi wszystko, byleby żyło nam się najlepiej. Cholera, nie zapomniał przez te wszystkie długie lata, że Smirnoffa uwielbiam jak nic innego! W ppiersi rosło mi coraz większe poczucie winy. Przecież to prawda, że zachowałem się jak ostatni idiota w stosunku do tego Thomasa. Tord mnie ratował sam ryzykując. A ja potem na niego nakrzyczałem jak niewdzęczny debil.

Wsuwając ręce głębiej w kieszeń i wciskając głowę w ramiona, szedłem powoli do przodu.

Ale przecież ja go nienawidzę! Jest durniem, zniszczył mi dom i zawsze zachowywał się okropnie w stosunku do nas wszystkich. Zdradził nas! Zabił Jona! Może nie jest to największa strata dla świata, ale przecież oni byli naszymi sąsiadami. Wrednymi i wkurzającymi, to prawda, ale co z tego? Zabił jednego z nich od tak. O, no i warto byłboy zwrócić uwagę, że chciał zabić początkowo mnie. Nie powinno mi być go żal! Zasługuje na wszystko co mu powiedziałem!

Doszedłem do początku przerażającegeo długiego korytarza i stanąłęm przed drzwiami prowadzącymi do pokoju Torda. Stałem tak kilka sekund, wpatrzony w nie i panel obok. Ciekawe co się stanie, jeżeli przyłożę tam rękę... Nie, w sumie nie mam potrzeby sprawdzać.

Odwróciłem się od drzwi, trochę z ociąganiem, i skierowałem się do wyjścia na pokład. W sumie tego mi nie zabronili.Chyba mogę sobie pochodzić po statku?

Wdrapałem się po schodach i wyszedłem na zewnątrz. Słony wiatr uderzył mnie w twarz. Orzeźwiający. Nawet przyjemny.

Popatrzyłem na ciągnące się po horyzont morze i przed oczami stanął mi obraz mnie, Edda i Matta wybierających się wspólnie na ryby. Ja z tym wielkim harpunem... Parsknąłem cicho. Ale byłem głupi. No, nie tylko byłem. Jestem. Jestem kompletnym idiotą.

Oparłem się o barierkę i popatrzyłem w dół. Tam miałem spaść, ta? Wygląda to na jakieś piętnaście metrów. Nawet z tej wysokości bolałoby jak cholera, bo nie wierzę, że daliby mi skoczyć na główkę. Pewnie rzuciliby mnie brzuchem do dołu. Na samą myśl wzdrygnąłem się. Kiedyś tak skoczyłem, jak byłem jeszcze małym szczylem. Bolało jak cholera. Nigdy tego nie zapomnę.

Westchnąłem.

Co mam robić?

Nie jestem żołnierzem. Byłem w wojsku, spoko, wszyscy byliśmy. Ale to o niczym nie świadczy. Trzymałem broń w ręku, ale jakim cudem miałbym z niej porządnie wystrzelić w ferworze walki? Nie dam rady czegoś takiego zrobić. Co mu przyszło do głowy, że przedstawił mnie jako jednostkę specjalną?? Twarz wykrzywił mi grymas zniechęcenia. Nic specjalnego nie jestem w stanie robić. Jedyną rzeczą, którą robię lepiej od innych, jest picie. No i przeklinanie ludzi.

Popatrzyłem w wodę w dole. Daleko, ale widziałem swoje odbicie. Granatową bluzę, brązowe ustawione na kolce włosy. Czarne jak otchłań oczy.

Sam już nie wiem, co czuję do tych oczu. Sprawiają, że jestem tak cholernie inny od wszystkich innych osób. Podobnie jak Tord z tymi swoimi włosami-rogami. Jemu też w liceum dokuczali niemiłosiernie z tego powodu. Matt wtedy był jeszcze nieśmiały, co sprawiało, że nie był lubiany. A Edd, gdziekolwiek był, rysował. Może i miał charyzmę, ale nikt tego nie zauważał, skoro cały czas siedział z nosem w szkicowniku.

Teraz w sumie zastanawiam się, dlaczego tak właściwie rześmy się zaprzyjaźnili. Co takiego nas wtedy łączyło? Podobne zainteresowania nie, chyba, że moje i Torda. Oboje lubiliśmy metal i ubieraliśmy się jak emo dzieci. Może wrodzona nieufność do innych ludzi? No ale jak to może połączyć kogokolwiek? I przecież Edd łatwo nawiązywał znajomości, jeżeli tylko mu się chciało. Co jeszcze?

Nie przeżyjemy |  Eddsworld AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz