Epilog

234 21 15
                                    

[1/2]

Wysoki rudzielec z masą piegów na twarzy. Ma na pewno dwa metry, jeżeli nie więcej. Włosy są zaczesane na bok, ale jednocześnie zawadiacko potargane. Jego fioletowe oczy błyszczą światłem ognia. Ma też brodę, ta jest nieco bardziej zaniedbana. Ruda tak samo jak włosy, może odrobinę ciemniejsza przy końcówkach. Zasłania perłowobiałą bliznę. Jego usta są wygięte w uśmiechu, odsłaniającym białe zęby. Śmieje się z czegoś. Obok niego siedzi kobieta o złotych włosach związanych w kucyk i szczęśliwych oczach.

Mężczyzna ma na sobie koszulę w czerwono-czarną kratkę, która jakby na nim wisiała. Nic dziwnego, jego sylwetka jest bardzo patykowata, pomimo mięśni, które zdecydowanie widać. Ma również poobcierane jeansy i czarne skarpetki. Nie ma butów, które leżą kilka metrów dalej; czarne trampki z białymi sznurówkami.

Kobieta zaś ma ciemnozielony podkoszulek, narzuconą na niego bordową bluzę i długie dresy Adidasa. Uśmiecha się tak samo jak rudzielec. Siedzą razem na kanapie, on trochę sztywno, rozglądając się, ona luźno, z nogami na siedzeniu, patrzy na niego z ciepłym uśmiechem.

Dookoła siedzą ludzie, ale zajęci swoimi sprawami. Starsza kobieta spoglądająca z niechęcią na grupki siedzących dzieci, z czego jedna para trzyma się za ręce. Czarnoskóra młoda dorosła, śmiejąca się z czegoś, co powiedział przystojny chłopak o blond włosach i czarującym uśmiechu, ubrany w czarny T-shirt i spodnie morro. Niedaleko stoi chłopak bardzo podobny do blondyna, z tym, że jego włosy są czarne, a sam się nie śmieje. Rozmawia z mężczyzną z jasnobrązowymi, postawionymi na kolce włosami, oraz dziwnymi, budzącymi niepokój całkowicie czarnymi włosami. Czarnowłosy nie ma prawej dłoni, która opatrzona jest bandażem.

Reszta domowników zajmuje się własnymi sprawami, poznają nowo przybyłych.

Jest spokojnie.

Jest przyjemnie.

- Nie wierzę, że to naprawdę ty, Matt. - powiedziała złotowłosa, uśmiechając się ciepło. - Myślałam, że zginąłeś, gdy przestałeś odpisywać na moje wiadomości.

Zaśmiał się cicho i krótko, ale szczerze.

- Byłem mocno zajęty. - odpowiedział zmęczonym głosem. Widocznie przeszedł wiele. - Pamiętam, że napisałaś mi, żebym uważał. Wiedziałaś, że apokalipsa się rodzi?

Kobieta odgarnęła kosmyk włosów za ucho.

- Wiedziałam. - odpowiedziała przyciszonym głosem, dopiero po dłuższej chwili. - Nie mów nikomu od was, dobrze? Nie chcę, żeby się rozeszło.

Rudowłosy przekrzywił głowę, zdezorientowany odrobinę.

- Dlaczego? Że wiedziałaś? Skąd?

- Właśnie dlatego. - szepnęła. - Ja... moja rodzina ma korzenie rosyjskie. Nie widać tego pewnie po mnie, bo więcej odziedziczyłam po ojcu, ale matka to rosjanka. Ma siostrę bliźniaczkę. I ta bliźniaczka ma syna z polakiem. I ten syn... - rozejrzała się konspiracyjnie, kuląc odrobinę ramiona. Matt słuchał z najwyższą uwagą. - ...ten syn pracuje w tajnym kompleksie rosyjskim. On jako jeden z pierwszych wysłał światu wiadomość, że apokalipsa może lada chwila wybuchnąć. Nie wierzyłam w to, ale ostrzeżenie wysłałam każdemu, komu mogłam. Nie zaszkodziło. - dodała smutno. - dzięki temu żyję. Żyjemy. 

Rudzielec pokiwał głową w zastanowieniu. Przez jego głowę przemknęły obraz jego dawnego domu, wybuchu, statku. Kąciki jego ust zadrżały, jakby nie wiedząc, czy pomknąć w górę, czy raczej w dół.

- Przyjemnie tutaj. - powiedział wreszcie, cicho, ale w głębi chciał, żeby złotowłosa zapytała go, jak on przeżył. Ale ona pewnie zakłada, że to dzięki jej.

Nie przeżyjemy |  Eddsworld AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz