22 [Tord]

320 25 104
                                    

Nie wiem kto to jest, ale kogoś mi przypomina.

Nadal siedzi przy ogniu, wyciągając do niego dłonie i ogrzewając się.

Prawdę mówiąc, od kiedy usłyszałem pierwsze stuknięcie do drzwi, wiedziałem, że ktoś przyszedł, ale nic nie mówiłem. Przywyczaiłem się do tych ludzi, którzy tutaj byli, nie chciałem kolejnych. Poza tym obcy oznaczają kłopoty. Zawsze. Nie ma wyjątków. Grupa Ambera, Eryk. Niezliczone przykłady.

Zastanawiałem się usilnie, co może znaczyć jego przybycie, które zaburzyło całą świąteczną atmosferę tego zbiorowiska. Wszyscy patrzyli na niego ukradkiem, chyba jako jedyny nie przejmowałem się taktem. To nasz dom. Mogę sobie patrzeć na przybyłych tak długo jak mi się chcę.

Przynajmniej zdradził swoje imię. Karol. Nic mi to nie mówiło, poza tym miałem przeczucie, że kłamie. Ale moje przeczucie mówiło mi wiele rzeczy - na przykład, że świat wkrótce się skończy, a my wszyscy umrzemy. Nie można mu ufać.

Wziąłem gryza kanapki z pasztetem, w ostatniej chwili łapiąc spadający z niej kawałek ogórka i wkładając go niepostrzeżenie do ust.

Tom przesiadł się, z dala ode mnie, do Taylor. Gdy patrzyłem na nich jak rozmawiają, chichoczą wzajemnie i zachowują się zupełnie bez skrępowania, czułem zazdrość. Zbyt dużą. Coś jest nie tak.

To było tak, jakby coś psuło mi wnętrzności od środka. Zżerało żołądek, zwijało płuca, wykrzywiało serce. Czułem się cholernie przytłoczony.

Rozejrzałem się. Edd siedział obok, powoli wsuwając w siebie kolejne łyżki zupy.

- Hej. - zagadałem do niego. Zerknął na mnie.

- Hm? - wymamrotał, przełykając.

Poczułem się niezręcznie. Ale komu mogę ufać jak nie jemu?

- Dziwnie się czuję patrząc na Toma i Taylor razem. - wypaliłem, od razu gryząc się w język. Na co komu takt?

Zamrugał.

- Że patrząc jak sobie normalnie gadają? - upewnił się, patrząc w tamtą stronę. Kiwnąłem głową czując się jeszcze głupiej.

- Ciiszej... - wymamrotałem. - nie musi się o tym dowiedzieć każdy w tym pomieszczeniu.

Pokiwał, a ja z zaskoczeniem uznałem, że przyznaje mi rację.

- Rozumiem. - mruknął, tak, że tylko ja mogłem go usłyszeć. - Może jakoś mi to... nie wiem, nie umiem w psychologię, ale...

- Opisać? - podsunąłem.

Kiwnął głową.

- No to w sumie... - zamilkłem, wpatrując się w nich. Taylor siedziała zdecydowanie za blisko niego. Dotykali się udami, ramionami. Nie chcę, żeby robiła coś takiego. - myślę, że jestem zazdrosny o Toma.

Zamarłem, przysłuchując się echu moich słów, z niedowierzaniem.

- Powiedziałem to? - spytałem drżącym głosem.

Edd pokiwał głową, z ukrywanym rozbawieniem, które widocznie nie było nastawione na mnie.

- Nie ma się czego wstydzić. Szczerze, też trochę czuję zazdrość. W sumie Tom zna się od dawna z nami, nie z nią. Ale nie chcę mu przeszkadzać, jeżeli jest szczęśliwy.

Wpatrzyłem się w nich. Faktycznie, wyglądał na rozluźnionego. Czy chcę mu to zabierać?

Pokręciłem odruchowo głową. I uśmiechnąłem się lekko.

Nie przeżyjemy |  Eddsworld AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz