20 [Edd]

228 25 26
                                    

Siedziałem na ławie cały spięty. Tord siedział obok mnie, zgarbiony, z rękami na kolanach. Oparłem się o niego ramieniem. Nie zareagował. Obok niego był Matt.

Dookoła nas w ciszy siedziała reszta.

Dzisiaj w nocy Tord obudził mnie i przypomniał, że są urodziny Taylor. Mieliśmy w planach poinformować o tym jeszcze Lotosa, żeby wysłał ją gdzieś. W tym czasie mieliśmy przygotować małą imprezę, z ostatkiem alkoholu i przekąsek, których jeszcze nie zjedliśmy. Zrobiliśmy naprawdę dużo - rozpaliliśmy w kominku, stoły odsunęliśmy na bok, a ławy ustawiliśmy w kółko. Miałem w planach kilka zabaw na rozluźnienie atmosfery, trochę wzajemnego zintegrowania.

A Tord i Guru zrobili naprawdę przepiękny wianek ze złotych, czerwonych i brązowych liści, przeplatanych wyschniętymi niestety już jagodami. Leżał teraz obok Guru. 

Westchnąłem cicho.

Nic się nie udało. Coś się stało, gdy rąbali drewno. Taylor poszła bez słowa do pokoju, nalegając, żeby zostawić ją samą, Tom leżał u łatającego go Liama. Dwie osoby, tak bardzo introwertyczne, że nie chciały uczestniczyć w imprezie, siedziały w pokojach z widokiem na wszystkie strony świata i wypatrywały trupów, które mogłyby chcieć nas zaskoczyć.

Amber skrzywił się i wstał.

- Nie ma sensu dłużej tutaj siedzieć. - mruknął ponuro. Kilka osób przytaknęło i  też się podniosło. - i tak nie przyjdzie.

Obok miejsca, gdzie przed chwilą siedział, stało kilka butelek piwa, które miał puścić w obieg, aby każdy wziął sobie łyka czy dwa. Zostawił je tam, gdzie leżały.

Poczułem się źle. Wszyscy byli cholernie podekscytowani na wieść o imprezie. A teraz okazuje się, że wszystko legło w gruzach.

Lotos siedział obok Torda, oparty o ścianę, z tępym wzrokiem wpitym w podłogę. Nawet nie zareagował. Obok niego leżała paczka chrupków keczupowych. Nie ruszał się. Jedynym znakiem, że żyje, było miarowe unoszenie i opadanie ramion w rytm oddechu.

W końcu on też miał nadzieję na dobrą zabawę.

Czasami zapominam, że też jest młody i potrzebuje rozrywki.

Amber, widząc, że nikt tak naprawdę nie chce go zatrzymać, ruszył do wyjścia. Ci, którzy wcześniej wstali, ruszyli za nim. Wstało kilka kolejnych osób.

Zostaliśmy ja, Tord, Matt, Guru, trzech chłopaków i Eva. No i Lotos. Powiodłem wzrokiem po ich twarzach. Nie wyglądało na to, żeby zostali z przyzwoitości, ale z zamyślenia i otępienia.

- Słabo wyszło, nie? - mruknął Tord bez cienia rozbawienia.

Pokiwałem bezwiednie głową.

- A chciałam, żeby coś się wreszcie działo... - powiedziała smutno Eva. Znowu przytaknąłem. - strasznie tu nudno.

Znowu zapadła cisza. Trochę mniej niezręczna.

I wtedy rozległy się kroki.

Do pomieszczenia wparował Tom, z szerokim uśmiechem na twarzy i dumną miną.

W dłoni trzymał lizaka.

Na chwilę mnie zatkało. Takie lizaczki dawali zawsze lekarze, gdy pacjent-dziecko dobrze się sprawowało. A ten widok...

Zwyczajnie mnie rozśmieszył.

Parsknąłem chichotem. Tord popatrzył na mnie, a potem na przybyłego, i też uśmiechnął się niekontrolowanie. Potem każdy parsknął cichym śmiechem.

Nie przeżyjemy |  Eddsworld AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz