28 [Matt]

216 22 32
                                    

Jechaliśmy dalej. Trzymałem kierownicę, skupiony, żeby przypadkiem nie wpaść na jakąś przeszkodę. Zerknąłem w lusterko pokazujące mi cały tył samochodu. Wszyscy praktycznie leżeli na sobie, ściskali w przedziwnych kombinacjach, byleby wszyscy się zmieścili. Dostrzegłem blond włosy Ambera, czarne Lotosa, wszystkie inne potargane, brudne, przetłuszczone. Moje też. Obok mnie, na siedzeniu pasażera, siedzi Tom. Ma przymknięte oczy, ale coś sobie nuci pod nosem, więc raczej nie śpi.

Przynajmniej jest spokojny.

Uśmiechnąłem się pod nosem i znowu skierowałem wzrok na drogę. Dopiero wstawało słońce, więc tył samochodu był nawet cichy. Tylko jedna przytłumiona rozmowa. Tak nawet mogę pracować! I jeszcze ta czysta, równa autostrada, gdzie tylko gdzieniegdzie wałęsają się trupy i leżą porzucone auta. Żadnych żywych ludzi. A nawet jeżeli takowi byliby tutaj... I tak nie mieliśmy jak ich wziąć do siebie. Więc już wcześniej postanowiłem sobie, że nie zatrzymam się, choćby nie wiem co.

Ziewnąłem przeciągle i zerknąłem na tablicę rozdzielczą. Paliwa była jedna czwarta, w bagażniku, a tak właściwie pomiędzy nogami niektórych, znalazłyby się pewnie ze dwa kanistry. Najwyżej pół baku. Będziemy musieli w końcu się zatrzymać... Boję się w chwili w której to nastąpi.

- Tom, podasz mi wodę? - mruknąłem, czując irytujące drapanie w gardle. Uchylił powieki i pokiwał głową bez słowa. Sięgnął po butelkę napełnioną roztopionym śniegiem która leżała pod jego nogami, odkręcił i podał mi ją. Jedną dłoń oderwałem od kierownicy, a drugą przyjąłem nektar bogów i napiłem się łąpczywie. Kierowca może sobie pozwolić na coś takiego. - Dzięki.

- Mmhmmm... - wymamrotał, rzucając butelkę (uprzednio ją zakręcając) na ziemię i znowu zamykając oczy, osuwając się w fotelu, zaczął nucić jakąś muzyczkę, która niezmiernie przypominała mi "Demons", które wyszły na kilkanaście miesięcy przed wybuchem apokalipsy. Westchnąłem. Apokalipsa. 

W oddali do góry wnosił się ciemnoszary dym. Pewnie coś się pali. Nie miałem zamiaru skręcać w tą stronę, a już szczególnie na jakieś pola, bo bocznych dróg nie zauważyłem. Słońce wschodziło leniwie, ale i tak nikogo nie ogrzeje, bo jest cholerna zima.

Brakuje mi Edda.

Myśl ta pojawiała się w mojej głowie od dłuższego czasu, zupełnie niespodziewanie. Tak o. Torda też mi brakuje. Lotos się stara, ale... bez Torda mam wrażenie, że trochę... jest zagubiony. Dodatkowo ta jego ręka... Nieustannie się na nią patrzył, za każdym razem odrobinę zdumiony, i tylko zdumiony, jakby zapomniał, że już jej nie ma. To musi być okropne uczucie. Chcesz coś złapać, a okazuje się, że nie masz czym... Amber rozmawiał z nim coraz częściej, ale bez większego skutku.

Podobnie jak ja, Tom i Edd po tym, jak Tord zniszczył nasz dom. Musieliśmy to po prostu... przeżyć. Przetrwać.

Z tym skojarzeniem w głowie od razu wykwitł obraz namiętnie całujących się Torda i Toma. Kto by pomyślał, że akurat oni są w sobie wzajemnie zakochani? Wzajemnie, podkreślam? Zawsze się nienawidzili...

Nie zawsze. W gimnazjum i liceum byli jak najlepsi kumple. W podstawówce się lubili. Dopiero po studiach coś w nich przeskoczyło...

Ale żeby byli w sobie zakochani? Nigdy bym nie pomyślał. Ale to było przyjemne, wreszcie w jakiś sposób ich wykiwać. Łokieć mnie już nie bolał po upadku, ale pamiętam, jak próbowałem ukryć uśmieszek, gdy upadałem na ziemię kilka osób przed Tordem, podobnie jak reszta. Wszystko było ustawione. Zaśmiałem się cicho.

Szkoda, że to już nie wróci.

Uśmiech spłynął mi z twarzy, pozostawiając po sobie tylko gorycz. Nie wróci.

Nie przeżyjemy |  Eddsworld AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz