4 [Tord]

435 32 7
                                    

Patrzyłem, jak odbiega przestraszony. Wow, brawo. Udało mi się go przestraszyć. Ależ osiągnięcie.

Odwróciłem się i rzuciłem na wszystkich ludzi którzy wyjrzeli mordercze spojrzenie. Wszyscy natychmiast cofnęli się do swoich pokoi, nie chcąc mi jakkolwiek podpadać. Każdy tutaj wie, że zły Tord to coś do czego nie wolno się zbliżać. Jedynie jedna osoba została na schodach. Taylor. Rzuciłem w tamtą stronę lodowate spojrzenie i nie zważając na nic więcej, wszedłem do środka.

To wszystko naprawdę jest okropne.

Wściekłość powoli zaczęła mijać, a ja zostałem sam ze sobą. Z ekranami pokazującymi, jak świat się kończy. Cywile wszystko utrudniają. Biegają, krzyczą, każdy chce ratować własne życie, nie obchodzą nikogo inne osoby dookoła. Liczy się tylko ja i moja dupa.

Ponuro przejechałem wzrokiem po ekranach. Żołnierze, gdy docierali na miejsce, zastawali małe grupki żyjących, które trzeba było przetransportować w jakieś bezpieczne miejsce. Z tego co wiem, wojska w kilku innych krajach, głównie w USA i Azji, chciały zatrzymać ludzi w większych miastach i tam wszystkich pilnować, ale jak dla mnie jest to najbardziej idiotyczny pomysł jaki można wymyślić. Poza tym, teraz już zdecydowanie za późno na ewakuację lub trzymanie ludzi w bezpiecznym miejscu. Mówię o tym z ciężkim sercem, ale każdy musi sobie teraz radzić sam, przynajmniej do momentu, aż coś nie zostanie zorganizowane...

A nie, moment.

Aż ja czegoś nie zorganizuję.

Westchnąłem i przeczesałem włosy lewą ręką. Dobrze by było to skonsultować z Thomasem. Nie lubię go, dobra, każdy kogoś może nie lubić, ale to nadal jest mój współpracownik i trzeba się z nim dzielić informacjami.

Tak więc uniosłem prawą rękę, skierowałem ją na jeden z ekranów, i połączyłem się z mężczyzną. Niespełna sekundę potem odebrał, a jego blada twarz pokazała się na pikselach.

- Co jest? - spytał zwięźle

- Rozesłałem brygady.

Kiwnął głową.

- Jak sobie radzą?

Zawahałem się na moment.

- Źle. Nie wiem co idzie nie tak, ale mocno się przerzedziły. Te zombie są zbyt niebezp...

- Niebezpieczne? Trupy? - zadrwił - Nie żartuj sobie ze mnie, Tord. Wojsko nie daje sobie z nimi rady? To żałosne. Czy twoi żołnierze mają problem z każdym wrogiem innym niż bezbronnym cywilem?

Zacisnąłem zęby zanim zdążyłem mu odpowiedzieć jakąś kąśliwą uwagą. Zerknąłem na inny ekran. Ktoś strzelał w zombie, tworząc kolejne i kolejne dziury, ale te wcale nie wyglądały, jakby je to obchodziło.

- Widzisz to samo co ja, Thomas. - odparłem chłodno. Całe szczęście nie wygląda tak samo jak Tom. - Nie da się ich zabić. One idą, prą dalej, bez względu na to, czy strzelisz im w serce, płuca czy odstrzelisz wszystkie kończyny!

Pokręcił głową z dezaprobatą.

- Mam wrażenie, Tord, że zachowujesz się jak zlękniony żołnierz na polu bitwy. Nie tak cię zapamiętałem. Myśl logicznie. To są istoty, które jakoś istnieją. Nie mogą być niezniszczalne. Organizm taki jak ludzki nie może być niezniszczalny. Na pewno jest punkt, w który trzeba strzelić, aby je wyeliminować.

Zamilkłem. Przed oczami stanął mi obraz, gdy odlatywaliśmy z Eddem, Tomem i Mattem. Strzeliłem wtedy do tego zombie. Tak, że czaszka rozwaliła mu się na kilka części.

- Głowa?

- Na przykład. - z jego brązowych oczu zniknęła niechęć. - rozkaż im celować w głowę. Niech zdadzą raport.

Nie przeżyjemy |  Eddsworld AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz