29 [Edd]

283 22 30
                                    

Ucieszyłem się jak głupie dziecko gdy dowiedziałem się wczoraj przy ognisku, że jeden z żołnierzy ma szkicownik, i chętnie mi go pożyczy. Teraz od rana w nim siedziałem, rysując co mi wpadnie w oko. Dopiero po południu i wieczorem znajdowali mi jakąś pracę, najczęściej w pełnieniu warty. Nie mam wątpliwości, że brak sprzątania latryn w moim grafiku zadań jest zasługą Torda.

Gładkim ruchem zrobiłem kreskę na oku naszkicowanej twarzy Dereka. Potem kolejną. I kolejną. I rzęsy były gotowe.

Odetchnąłem. Obok leżał Guru, śpiąc głęboko. Przykryty na wpół kocem, z poduszką na głowie i odkrytym ramieniem. Odłożyłem miękki ołówek na bok i sięgnąłem po twardszy, do narysowania faktury ust. Pociągnąłem grafitem po grubej kartce, zostawił wspaniały ślad. Roztarłem go palcem i zdmuchnąłem kawałki gumki, które mi przeszkadzały.

Szkoda, że nie mam muzyki do posłuchania. Zdecydowanie lepiej by mi się pracowało.

Uniosłem głowę, gdy usłyszałem szelest centralnie nade mną. Na początku trochę się przestraszyłem, ale uświadomiłem sobie, że to tylko Tord. Wczoraj w nocy słyszałem, jak nieźle sobie zabalował. Podobno wypił dobrą zgrzewkę piwa i wódki. Musi być nieźle wstawiony.

Super start, pomyślałem sobie, sam nie wiedząc, czy gorzko, czy z rozbawieniem. Wracasz do pracy i już pierwszej nocy jesteś uchlany.

Szelest się powtórzył. Westchnąłem. Ile razy to ja słyszałem, jak Tord potrafi się wiercić w pościeli... Zbyt dużo.

Wróciłem do rysowania ust. Słońce powoli wstawało. Żołnierze się budzili, wstawali cicho i wychodzili na zewnątrz, do swoich prac, zwiadów i innych, o których nie mam potrzeby wiedzieć. Zastanawiam się jednak, czy robią tak zawsze, czy tylko dlatego, że Red Leader śpi? Wzruszyłem ramionami. Nie moja sprawa.

Powieki Guru zatrzepotały, gdy przeżywał jakiś sen. Uśmiechnąłem się pod nosem i przeczesałem jego gęste, długie już włosy. Trzeba je będzie ściąć.

Usłyszałem kroki, ale nie podniosłem wzroku. To pewnie Marie. Wyszła jakiś czas temu do toalety i czas najwyższy, żeby wróciła...

Ale buty i spodnie, które zobaczyłem, nie przypominały butów i spodni Marie. Z ciekawością przekrzywiłem głowę. Nogi się ugięły i zobaczyłem twarz Eduarda.

Nie wiem czemu, ale poczułem nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej. Kiedyś się nienawidziliśmy.

- Mogę usiąść? - spytał cicho, nie spuszczając ze mnie wzroku. Wzruszyłem ramionami i kiwnąłem głową, zabierając fałdę koca. Wsunął się bezgłośnie na zrobione miejsce. - To Derek?

Kiwnąłem głową, nie mogąc oderwać wzroku od jego podkrążonych oczu.

- Spałeś dzisiaj? - spytałem. Pokiwał głową.

- Przez chwilę. - odparł.

Zapadła niezręczna cisza. Próbowałem dalej rysować, ale jego obecność nieustannie mnie rozpraszała. To, jak w ciszy patrzy na to co robię, na moje dłonie. Jak nie odzywa się, prawie uprzejmie. Popatrzyłem na niego.

- Co?

- Co co?

- Po co tu przyszedłeś?

Zamrugał kilka razy.

- O to samo spytałem się, gdy podszedłeś do mnie wczoraj. - stwierdził. Uniosłem brew.

- No, tak. Więc o co chodzi?

Uciekł wzrokiem w bok, założył ręce na piersi i zsunął się trochę.

- Nic personalnego. - powiedział. - ale nie wiem czy zauważyłeś, wasza cholerna dwójka jest jedynym namacalnym wspomnieniem dawnych czasów.

Nie przeżyjemy |  Eddsworld AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz