10 [Edd]

300 31 22
                                    

Westchnąłem. Ten worek z rzeczami naprawdę jest ciężki. Nie podejrzewałem, że w tym helikopterze może być tyle rzeczy. Poza tym, martwię się o Matta. Co, jeżeli nie wróci? Albo wróci, ale z jakąś poważną raną, od której wkrótce umrze?

Przełożyłem worek na drugie ramię i skrzywiłem się. To naprawdę jest niepokojące. Wypad do miasta nie może być bezpieczny. Dobrze, że przynajmniej Tom i Taylor tutaj zostali.

Obejrzałem się na nich. Oni i kilka innych gadało sobie szczęśliwie, tylko ja szedłem na przedzie i się zamartwiałem.

Wychwyciłem wzrok Taylor. Uśmiechnął się delikatnie i rzucił, że idzie do mnie. Przyspieszył trochę kroku i zrównał się ze mną.

- Co jest? - spytał cicho, tak, żeby inni nie dosłyszeli.

Wzruszyłem ramionami.

- Martwię się o Matta.

Westchnął i pokiwał głową.

- Też się o nich martwię.

- No, tak w sensie o nich. - mruknąłem, nie będąc tak naprawdę pewny, czy zgodnie z prawdą. Uśmiechnąłem się starając się, aby wyglądać pewnie i bez zmartwień. Taylor uniósł brew z rozbawieniem.

- To tak nie działa, Edd, że uśmiechniesz się i od razu jesteś szczęśliwy.

Prychnąłem i zaczerwieniłem się. Wpatrzyłem w drogę przed siebie, jakby nie chcąc się o coś potknąć. To wcale nie tak, że jestem w stanie chodzić na przykład tyłem i dawać sobie radę. Niee, na pewno potknę się na prostej drodze.

- No, wiem. Tylko się staram. - mruknąłem.

Trącił mnie ramieniem i uśmiechnął się szeroko.

- Tak to rób. Szeeroookooo! - wyszczerzył zęby, a w jego oczach zabłysły szczęśliwe iskierki. Uśmiechnąłem się, trochę bardziej szczerze niż wcześniej. Pokiwał głową z aprobatą. - Tak! Dobrze, Edd!

Zapadła cisza. A potem wybuchnąłem naprawdę głośnym śmiechem.

Taylor uśmiechnął się pod nosem.

- Miło, że potrafię cię rozbawić.

Pokiwałem głową.

- Naprawdę, Edd, myślę, że nie musisz się zamartwiać. Matt i Tord potrafią utrzymać broń. Tord w sumie jest tym kim jest, obroni kogo będzie trzeba.

- Chciałbym, żeby tak było. Ale nawet on nie jest idealny.

- Oh, tak, zdecydowanie nie jest idealny. Ale nadal... no wiesz. Umie robić sporo rzeczy. Jeżeli cokolwiek złego się przydarzy, on zapanuje nad sytuacją. Robił już nie takie rzeczy.

- Właśnie... Ty byłeś u niego w wojsku. W sumie nigdy nie dowiedziałem się, jak wygląda tam stan rzeczy. Jakim był Leaderem?

Taylor wzruszył ramionami.

- W sumie to nawet było spokojnie. Jak na komunistyczną armię. Trochę rygor, ale gdy trzeba było, to można było nawet z nim pogadać. Przy piwie czy coś. Zachowywał się, czasami oczywiście, jak skończony dureń zadufany w sobie, ale nie zawsze.

- Pił?

- No, jak każdy. Znaczy, oprócz Thomasa. On chyba tylko raz siedział z nami i gadał.

Uśmiechnąłem się na widok pijanego Thomasa w mojej wyobraźni. Nie prezentował się jak przyjazny kolega do piwa.

- Czyli nie było aż tak źle? - zerknąłem na niego z ukosa. Pokiwał głową.

- Mogłoby być gorzej, naprawdę. Jedyne kary jakich używali, to pompki i zmywak. Ale był spoko... zazwyczaj... I czasami mu trochę odwalało, ale... nie, dobra, chyba nie powinieneś wiedzieć. - dokończył prawie mrucząc pod nosem.

Nie przeżyjemy |  Eddsworld AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz