Rozdział 5🔏

258 21 2
                                    

Słońce wschodziło, a chłodny wiatr ochładzał ciepły klimat pustyni. Kazekage zawalony papierkową robotą nie zwracał uwagi na brata, który zasnął zmęczony w jego gabinecie. Brunet przez cała noc nie mógł spać z obawy o żonę. W końcu zmęczony zasnął. W gabinecie rozległ się cichy dźwięk pukania. Gaara zaprosił do środka odrywając się na chwilę od dokumentów. Do gabinetu wszedł jōnnin odpowiedzialny za jastrzębią pocztę.

- Dzień dobry Czcigodny. - przywitał się i delikatnie ukłonił.

- Dzień dobry, co cię do mnie sprowadza? - spytał podpierając się rękami o biurko.

- Hokage informuje, że szwagierka wróciła wczoraj wieczorem do wioski z potwierdzając śmierć Orochimaru i jednego z jego sług. - powiedział spokojnym głosem.

- Dziękuję. Jeśli to wszystko to możesz już iść. - powiedział zielonooki, a jōnnin opuścił jego gabinet. - Kankurō! Wstawaj!

- Nie drzyj jadaczki. Głowa mi pęka. - marudził poprawiając się na kanapie.

- Hana wróciła wczoraj do wioski. Mówiłem, że nic jej nie będzie. Z tego co powiedział Hokage to poszła sprawdzić czy śmierć Orochimaru to prawda, a potem spokojnie wróciła. Niepotrzebnie się martwiłeś, a teraz róż tyłek i mi pomóż. - powiedział Gaara wracając do dokumentów.

- A puścisz mnie na kilka dni do Konohy? - spytał wstając z kanapy i zajął się przeglądaniem papierów.

- Jak skończymy z wszystkim to tak.

- A ile tego?

- Tak z osiem, góra dziesięć stert.

- Czyli robota na pół roku?

- Zgadza się. - oznajmił bez emocji.

- Zdecydowanie za dużo tego. - westchnął i zajął się pracą.

Dni mijały. Hana pomagała Temari i Shikamaru przy egzaminie. Ciągle nie mogła się przyzwyczaić do tego, że jest już w domu. Jednak tego dnia zostawiła te dwójkę samum sobie, a sama postanowiła udać się na cmentarz. Po drodze kupiła jeszcze w kwiaciarni Yamanaka kwiaty. Wolnym krokiem odnalazła groby jej opiekunów i położyła na nich bukiety. Otarła kamienne płyty od nadmiaru piasku. Przykucnęła, a w jej oczach mimowolnie pojawiły się łzy.

- Gomen... Gomenasai... - mówiła powoli powstrzymując się od płaczu. - Gomen... Za to, że przeze mnie Otōsan straciłeś życie. Za to, że pewnie nie byłam waszą idealną córką. Ja... Gomen za to, że nie zdążyłam powiedzieć o małżeństwie. Gomen... za to, że uciekłam z wioski pozostawiając po sobie tylko krótki liścik. Gomen... że byłam za słaba by ocalić wioskę przed Orochimaru.

W końcu nie wytrzymała. Schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Czuła się winna temu wszystkiemu, co zdarzyło się dwa lata temu. W tej chwili najbardziej zabrakło jej jego ciepłego głosu, przytulenia oraz dobrej rady. Najchętniej cofnęła by się w czasie, żeby ocalić Hiruzena, a nawet Biwako. Jedną ręką sięgnęła do medalika i go otworzyła. Ze łzami w oczach wpatrywała się w zdjęcia, które były w środku. W pewnym momencie poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciła się, a jej oczom ukazała się biała czupryna, która sięgała sanninowi do kolan. Bezwachania zamknęła medalik, wstała z ziemi i wtuliła się w jego silne ramiona. A Jirayia odwzajemnił gest.

- Dlaczego... Dlaczego nie byłam w.. stanie im pomóc... - spytała i bardziej się w niego wtuliła.

- Ci... Spokojnie. Nie jesteś niczemu winna. Nie obwiniaj się za ich śmierć. Oboje oddali życie dla dobra wioski. Po za ty pamiętaj, że masz jeszcze nas. Hana zawsze możesz na nas liczyć. Nawet na górze Myōboku. - spokajał ją gładząc po plecach.

- Ojisan... - nadal powstrzymywała się od łez.

- Już spokojnie.

- Arigato..

- Nie dziękuj kochana. - powiedział i pocałował czubek jej głowy tak jak ojciec swoją małą córeczkę, która przewróciła się i płacze.

Hana wyswobodziła się w końcu z ramion wujka Jirayi i otarła łzy. Poprawiła kwiaty na grobach i razem w ciszy opuścili cmentarz.

- Słyszałam, że zabrałeś Naruto na trening poza wioskę. W takim razie co tu robisz? - spytała, gdy znajdowali się już na ulicach Konohy.

- Właśnie wróciliśmy. Po drodze z siedziby Hokage spotkałem Konohamaru. Powiedział, że wróciłaś. Szuka cię, bo nie było cię razem z Shikamaru i Temari. Ani nie byłaś w domu lub placu treningowym. Domyśliłem się, że mogłaś udać się do rodziców. - przyznał spokojnie wpatrując się w błękitne niebo.

- Szczerze to w cale nie czuję się jakbym wróciła do domu. - oznajmiła patrząc jak stawia swoje kroki.

- Co masz konkretnie na myśli? - spytał zaciekawiony spoglądając na ulubienice.

- Nie mam apetytu. Nie mogę spać. W ogóle nie mogę się niczym skupić. Tak jakbym przywykła do koczowniczego trybu życia i nie mogła być w jednym miejscu dłużej niż trzy dni. Mimo otaczającej mnie rodziny czuje się jakbym była sama.

- Może brakuje ci kogoś, kto całą swoją uwagę skupia na tobie.

- Chodzi ci o ukochanego? - spytała ironicznie dobrze znając odpowiedź na swoje pytanie.

- Możliwe. W sumie jesteś dojrzałą, piękną i inteligentną kobietą. Każdy mężczyzna marzy, żeby znaleźć sobie taką dziewczynę jaką ty jesteś.

- Sama nie wiem. Kankurō był tu w moj... nasze urodziny. Chyba powinnam wyjechać.

- Starszy syn Czwartego Kazekage? - spytał zdziwiony.

- Tak. Jeszcze dwa lata temu zanim Orochimaru zaatakował Konohę to byłam w Sunie. Rasa zaproponował mi małżeństwo, a ja...

- Zgodziłaś się?!

- Tak... Od tamtej pory jesteśmy małżeństwem. Ale mogę przyznać szczerze, że kocham go, a on kocha mnie.

- Wyznał ci miłość?

- Tak. Teraz jak mięliśmy urodziny to powiedziałam mu o małżeństwie. Szczerze bałam się jego realizacji i uciekłam na plac treningowym Uchiha. Tam Kankurō przyznał, że mnie kocha i cieszy się z tego powodu, ale jednak wołał oświadczyć mi się oficjalne, a nie przez ojca. - mimowolnie na te wspomnienie uśmiechnęłam się pod nosem.

- Ciekawe... Chyba będziecie moją inspiracją do napisania kolejnej książki.

- Ojisan! - szturchnęła go ramieniem naburmuszona.

- No co? Idealne na romantyczną historię zakochanych w sobie dzieci Kage.

- Jesteś nie mo żli wy. A tak w ogóle to gdzie zgubiłeś Naruto?

- Poszedł przywitać się z wszystkimi, a potem z tego co wiem to zaprasza ich na Ramen do Ichiraku. Może chciałbyś pójść tam ze mną na obiad?

- Z chęcią Ojisan.

Poszli do ulubionej knajpy blondyna i zastali go tam z przyjaciółmi. Nawet Nara i Temari zrobili sobie przerwę. Naruto postawił wszystkim ramen, ale coś im nie pasowało.

- Neji, Kiba, Shino. Gdzie jest Hinata? Naruto zapomniałeś o niej? - chłopcy spojrzeli po sobie, a potem wszyscy skupili się na blondynie, który zastygł w bezruchu.

- Baka. Jak mogłeś o niej zapomnieć. - skarciła go Sakura uderzając go po plecach i wyrywając go tym samym z transu.

- Em... Zaraz wracam. Kage bunschi no jitsu. - setki klonów cienia rozbiegły się w różne części wioski.

Po jakimś czasie Naruto wrócił prowadząc zakłopotaną dziewczynę za rękę. Wskazał miejce pomiędzy nim, a Haną. Dziewczyna zajęła je, a blondyn po chwili postawił przed nią miskę ciepłego miso. Chłopak zajął swoje miejce i zaczął jeść swoją porcję. Wszyscy jedli i rozmawiali. Dzięki czemu atmosfera nieco się rozluźniła i wszyscy miło spędzili porę obiadu. Gdy skończyli Hana przegnała się i razem ze szwagierką i Narą wrócili do pracy nad egzaminem.

✓ Zakochana w Marionetkach [OCxKankurō] ~ Naruto | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz