Rozdział 11🔏

244 16 0
                                    

* 2 tygodnie później *

Hana i Kankurō znajdowali się na placu treningowym razem z Genninami przygotowując ich do następnego egzaminu. Obserwowali uczniów bardzo uważnie i doradzali im przy niektórych technikach, których Gennini nie mieli dopracowane. W pewnym momencie przybiegł do nich Baki z listem dla Hany z Konohy. Dziewczyna podziękowała Jōnninowi. Od razu otworzyła list i zaczęła go czytać. Przeczytała go pierwszy raz, a potem drugi. Jej ciało zaczęło się trząść, po policzkach spływały łzy. Rzuciła gdzieś listem i pobiegła w kierunku domu.

- Hana! Co się stało?! - krzyknął za nią Kankurō i podniósł list.

Zaczął go powoli czytać i iść za dziewczyną. Gdy przeczytał list do końca to zrozumiał co się stało. Asuma został zamordowany przez jednego z członków Akatsuki, a ceremonia pogrzebowa miała odbyć się za 4 dni w Konohagakure. Schował list do kieszeni i pobiegł do domu. Dziewczyna płacząc pieczętowała swoje rzeczy do zwoji. Chłopak podszedł do niej i mocno przytulił.

- Spokojnie Kochanie, nie płacz już. Pójdziemy do Konohy. Będę cały czas przy tobie. - mówił uspokajająco.

- Arigato. - wyszeptała przez łzy i mocniej się w niego wtuliła.

Oboje spakowali swoje rzeczy, poszli do Gaary i powiedzieli mu, że idą do Konohy na ceremonię pogrzebową. Kazekage od razu wydał im pozwolenie na opuszczenie wioski. Wyruszyli więc spokojnym krokiem do wioski Liścia trzymając się za ręce.

Po dwóch dniach dotarli na miejsce. Weszli do domu Sarutobi zastając tam chłopca płaczącego w kącie. Dziewczyna od razu do niego podeszła i wzięła na ręce.

- Jestem przy tobie Konohamaru. Będzie dobrze. - mówiła powstrzymując łzy.

- Obasan nie odchodź. Nie odchodź tak jak w tedy, gdy umarł dziadek. Proszę. Nie zostawiaj mnie. - prosił przez łzy.

- Nie odejdę. Obiecuję.

- To ja zrobię coś do jedzenia. - oznajmił Kankurō, a dziewczyna mu przytaknęła.

Wszedł do kuchni, położył swoje rzeczy obok stołu dla czterech osób i wziął się za gotowanie. Przez te dwa lata nauczył się gotować. Zawsze jednak miał problem z tym co powinien przygotować. Przeszukał szafki i lodówkę w poszukiwaniu inspiracji. Znalazł trochę warzyw, wołowinę i makaron. Zaczął więc przygotować ramen. Zajęty gotowaniem nie zauważył jak Hana z chłopcem weszli do kuchni i usiedli przy stole. Konohamaru siedział u Kuroi na kolanach cały czas powstrzymując się od łez. Hana natomiast obserwowała z zaciekawieniem bruneta. Po raz pierwszy widziała jak gotował.

Do końca dnia żadne z nich już się do siebie nie odezwało. Nie tylko oni, ale cała wioska pogrążyła się w żałobie. Wszyscy szykowali się do jutrzejszej Ceremoni pogrzebowej.

- Hana? - spytał Kankurō kładąc się koło dziewczyny na łóżku.

- Hym? - mruknęła jedynie w odpowiedzi.

- Za dwa dni będę musiał wracać do Suny. Dlatego chcę wiedzieć czy wracasz ze mną, czy... - przerwała mu.

- Zostaję. Chcę zostać z Konohamaru do puki nie będzie spokojniejszy. Nie mogę go tak po prostu tutaj zostawić samego. - przyznała patrząc mu prosto w oczy.

- Rozumiem Kochanie. - pocałował ją w czoło. - A teraz chodźmy już spać.

- Dobrze Kankurō. Oyasumi.

- Oyasumi.

Następnego dnia cała wioska udała się na ceremonię. Byli wszyscy prócz Shikamaru, który nie mógł się pogodzić ze śmiercią mistrza. Hana wtulona w tors marionetkarza obserwowała wszystkich ze łzami w oczach. Aż w końcu przyszedł czas na jej przemówienie.

- Drodzy przyjaciele, klanie, cała wiosko. Dziękuję wam za uczestniczenie w tak ważnej i smutnej dla nas uroczystości. Chciałabym powiedzieć kilka słów o Asumie. Jako shinobi był bardzo potężny, wytrwały i odważny. Zawsze można było na nim polegać. Ja sama zawdzięczam mu wszystko. Mimo że nie jestem jego prawdziwą siostrą to tak mnie traktował. Może wydawał się shinobim, który był spokojny, ale w domu było inaczej. - powiedziała, a z jej oczu wypłynęły łzy. - W domu był prawdziwym wariatem. Zachowywał się dokładnie jak Konohamaru, który nie chce nikogo słuchać. Ale jednak nauczył nas wszystkich bardzo dużo. A mi pokazał jak wygląda ciepło prawdziwej rodziny. Nauczył mnie umiejętności klanu Sarutobi, nauczył mnie jak być silną i nauczył mnie tworzyć marionetki teatralne, a także jaki nich używać by na twarzach widowni pojawił się uśmiech. To jest właśnie mój Asuma dzięki, któremu zakochałam się w marionetkach. Dzięki, któremu podjęłam decyzje o moim małżeństwie. Oraz 17 lat temu jako pierwszy nazwał mnie swoim Czarnym Kwiatem. To dzięki niemu i tacie zostałam częścią wioski, częścią klanu i stworzyłam z nimi przepiękne wspomnienia z Konohy, jak i Suny. Asuma jeśli słyszysz nas i widzisz to wiedz, że dziękuję ci za to wszystko, dziękuję za bycie moją rodziną, dziękuję za to, że byłeś wspaniałym synem, wujkiem i bratem, dziękuję ci za medalik, który dostałam od ciebie na 15 urodziny i codziennie przypomina mi o was, dziękuję, że jako pierwszy nazwałeś mnie swoim Kwiatem. Ty jak i nasza rodzina oraz cała wioska zawsze znajdziecie miejsce w moim sercu. Obiecuję, że gdy przyjdzie odpowiednia chwila to będę w stanie oddać życie dla dobra wszystkich. Jeszcze raz dziękuję.

Hana odeszła od mównicy, podbiegła do chłopaków i przytuliła do siebie Konohamaru i Kankurō. Mąż głaskał uspokajająco ja po włosach, gdy Kuroi łkała, a łzy spływały jej i Konohamaru po policzkach.

Ceremonia pogrzebowa dobiegła końca. Przy nagrobku stali tylko najbliżsi. Kurenai położyła bukiet kwiatów i w ciszy przyglądała się literom wypisanym na nagrobku. Hana jednak nie mogła dłużej znieść tego smutku. Odeszła od wszystkich, przyjęła postać Feniksa i wzniosła się w powietrze na kilka tysięcy metrów. Zaczęła używać przeróżnych technik byle tylko pozbyć się negatywnych uczuć, które ją przygnębiały. Po czasie zużyła całą czakrę, jej postać wróciła do ludzkiej i zaczęła spadać. Łzy wypływały z jej oczu. Sama dokońca nie rozumiałe tego co właśnie zrobiła. W ostatniej chwili przed upadkiem Kankurō złapał ją w marionetkę. Wziął ją jak pannę młodą i razem z Konohamaru wrócili do domu Sarutobi.

✓ Zakochana w Marionetkach [OCxKankurō] ~ Naruto | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz