Rozdział 14

311 21 1
                                    

Dlaczego tak to wszystko musiało się potoczyć? Nadal biegniemy w kierunku Konohy. Wyczuwam, że podąża za mną kilku sług tego bezdusznego węża. Co on tym razem knuje? Łasica przyspieszyła. Chwilę później znaleźliśmy się w wiosce. Strażacy poznali mnie i zobaczyli biegnących do wejścia sługusów Orochimaru. Zamknęli bramę i wezwali ANBU.

- Hana co tak późno? Egzamin już dawno się zaczął. - oznajmił jeden z jōnninów.

- Że co?! - krzyknęłam, a do nas przybiegły trzy oddziały ANBU.

- Co się dzieje? - spytała Tanzo.

- Sługi Orochimaru są po drugiej stronie bramy. Trzeba się nimi zająć. Natomiast połowa idzie za mną musimy jak najbardziej przerwać egzamin!

Zeszłam z łasicy, która od razu zniknęła. Wraz z jednym oddziałem ruszyłam do areny. Akurat trwał pojedynek Gaary i Sasuke. Stworzyłam między nimi ścianę ognia przerywając pojedynek. Wszyscy zdziwili się na mój i ANBU widok.

- Hana, co ty robisz? - spytał wkurzony Sasuke, a koło mnie ponownie pojawiła się łasica Kazekage.

- Z przykrością ogłaszam, że Czwaty Kazekage Rasa zginął w walce ze sługami Orochimaru. - zniknęła.

Bez namysłu skoczyłam koło Hokage i oszusta Kazekage. Zaatakowałam go. Jednak ten odskoczy na sąsiedni dach. Razem z tatą stanęliśmy przed nim. Nagle pojawili się jego słudzy i wytworzyli barierę. Jak się okazało to to wszystko zostało zaplanowane przez Orochimaru. Stał przed nami ze swoim irytującym uśmieszkiem. Mówił coś, ale go nie słuchałam. Byłam gotowa do ataku w każdej chwili. W końcu zaatakowałam. Na przemian z tatą. Unikał naszych ataków, a moja irytacja sprawiała, że miałam coraz to większą ochotę go zabić. W pewnym momencie Hokage powstrzymał mnie przed następnym atakiem. Spojrzałam na sannina. Wąż wykonał pieczęć przywołania, a przed nami pojawił się wskrzeszony Hiashirama i Tobirama. Całkowicie straciłam słuch. Złość wzięła górę. Hiashi wytworzył las. Ja jednak stałam w miejscu. Czułam jak spora część mojej czakry opuszcza moje ciało. To była czakra z mojego snu. Tego pierwszego, w którym nie przyjmowała jeszcze żadnego kształtu. Tata wezwał Enma. Używałam cały czas technik ognia i walczyłam z Tomiramą, który na moje nieszczęście był użytkownikiem lodu i wody dzięki czemu odpierał każdy mój atak. Moja czakra zaczęłam się kształtować, a ja traciłam kontrolę nad ludzkim ciałem. W pewnym momencie poruszałam się jedynie poprzez uwolnioną czakrę. Nadal miałam pełną kontrolę, ale teraz moje ataki były silniejsze. Używałam do nich więcej czakry. Nagle poczułam paraliżujący ból na ramieniu. Nie mogłam się ruszyć. Moja czakra opadła, a ból się nasilał z każdą chwilą. To wszystko przez przeklętą pieczęć. Czułam jedynie ból. Obraz przed oczami zaczął mi się rozmawiać, a żadne dźwięki do mnie już nie docierały.

Ból, zimno, cisza. Nie lubię żadnych z nich, a teraz tylko to odczówałam. Powoli jednak zaczęłam otwierać oczy. Oślepiające światło nigdy w tym nie pomaga. Ból był na tyle silny, że nie mogłam nawet poruszyć głową. Byłam w szpitalu. Poraz pierwszy od dłuższego czasu do moich uszu dobiegł jakikolwiek dźwięk. Był to dźwięk deszczu. Przytłaczający i smutny. Pomimo bólu podniosłam się do siadu. Jestem silna, a taki ból mnie nie powstrzyma. Rozejrzałam się po sali. Nikogo nie było. Tylko co teraz? Co się w ogóle stało, kiedy byłam nieprzytomna? Znajdzie się choć jedna osoba, która odpowie na moje pytanie?

Godziny mijały, a ja nadal siedziałam wpatrując się w ścianę. Jednak coś dopiero teraz przykuło moją uwagę. Na szafce obok mojego łóżka w wazonie stał bukiet białych lili. Mimowolnie uśmiechnęłam się na myśli, kto mógłby je przynieś. Nagle drzwi się otworzyły, a w progu stali Asuma i Konohamaru. Chłopiec widząc mnie, wbiegł na łóżko, wtulił się we mnie i zaczął łkać. Spojrzałam pytając na brata, a on usiadłam na krawędzi łóżka i spojrzał smutno.

- Tata... On... Poświęcił się dla dobra wioski.

Nic nie odpowiedziałam tylko przytuliłam mocniej do siebie chłopca, a po moim policzku zaczęły spływać łzy. Najpierw Kazekage, a teraz tata. Asuma przysunął się bliżej i też się przytulił. On jednak powstrzymał słone łzy smutku.

Po jakimś czasie przyszła lekarka prosząc chłopaków o wyjście z powodu badań. Ona również była przygnębiona tym wszystkim jak zapewnie cała wioska. Wykonała najpotrzebniejsze badania, kazała mi się położyć i wyszła z sali. Zaczęłam obserwować deszcz za oknem. Dlaczego to wszystko musiało się tak skończyć. W pewnym momencie do sali wszedł ktoś, kogo najmniej mogłam się spodziewać. Czyli rada Konohy.

- Hana musimy porozmawiać. - powiedziała kobieta.

- O co chodzi? - spytałam siadając na łóżku.

- Mimo twojego wieku jesteś bardzo doświadczonym shinobi. Dlatego rada postanowiła wybrać cię na następnego Hokage. - powiedział staruszek.

- Z chęcią przyjęłabym propozycje, ale to jest niemożliwe. - skłamałam z tym pierwszym, ale to mało ważne.

- Dlaczego? - zdziwiła się kobieta. Nic nie odpowiedziałam tylko podałam jej akt małżeństwa, który znajdował się w szafce obok łóżka. - Czyli tak wygląda sytuacja.

- Co teraz zrobimy? Kto zostanie Piątym?

- Mogę zaproponować trzy osoby. - powiedziałam odkładając akt na miejsce.

- Kogo? - spytali jednocześnie.

- Ciocia Tsunade, wujaszek Jiraya i Hatake Kakashi. - wymieniłam ich, przyglądając się bukietowi.

- Dziękujemy za pomoc. A teraz odpoczywaj kochaniutka. - powiedziała kobieta i oboje wyszli. Sięgnęłam po jedną z lili, a do sali weszłam lekarka.

- Ładne kwiaty. Przyniósł je chłopak z Suny. A wracając do twoich wyników. Są dobre więc wypiszę ci receptę i wieczorem będziesz mogła wrócić do domu.

- Dziękuję pani doktor. Wie może pani, czy shinobi Suny wrócili już do swojej wioski?

- Raczej tak. Ten chłopak przyniósł ci kwiaty wczoraj, więc możliwe, że już są na miejscu.

- Jeszcze raz dziękuję.

Lekarka tylko przytaknęłam i wyszła. Po jakimś czasie pielęgniarka przyniosła mi moje ubrania oraz receptę. Powiedziałam, że mogę się przebrać i spakować, ale na wypis muszę poczekać do wieczora. Tak też zrobiłam.

Po odebraniu wypisu od razu poszłam do domu.

- Wróciłam. - krzyknęłam ściągnąć buty, a w rękach miałam bukiet.

Zero odpowiedzi. Weszłam do kuchni nie było nikogo, pokój Konohamaru pusty, mój też. Do taty nawet nie chcę wchodzić. Zmęczona chodzeniem wzięłam wazon, nalałam do niego wody i wstawiłam do niego lilie. Zaniosłam do swojego pokoju i postawiłam na szafce nocnej. Odpieczętowałam swoje rzeczy i po odkładałam na odpowiednie miejsce. W końcu natrafiłam na książkę od taty. Postanowiłam odłożyć ją na regał w salonie. Gdy się tylko odwróciłam w stronę sofy o mało nie padłam na zawał. Asuma spał, a na nim Konohamaru. Wyglądali naprawdę uroczo razem. Poszłam do pokoju po jakiś koc i ich przykryłam. Skoczyłam jeszcze szybko pod prysznic i poszłam spać.

✓ Zakochana w Marionetkach [OCxKankurō] ~ Naruto | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz