Rozdział 13

359 21 5
                                    

Tej nocy prawie nie spałam. Ciągle przysypiam, ale nie mogę zasnąć. Wkurzające. Przeciągnęłam się na łóżku i wstałam do pozycji stojącej, stawiają nogi na ziemi. Patrzyłam chwilę w podłogę przed sobą zastanawiając się nad odpowiedzią na propozycje Kazekage. Im szybciej mu odpowiem tym szybciej się wyśpię. Znóżona wstałam i poszłam do łazienki. Pod oczami miałam cienie od nie spania. Przemyłam twarz zimną wodą. Nic, zero poprawy. Wróciłam do pokoju po ubrania i postanowiłam wziąć lodowaty prysznic. Zimne strumienie wody odrobinę pobudziły moją skórę. Chwilę później byłam już w miarę obudzona. Bynajmniej nie odczuwam już zmęczenia. Ubrałam się i zeszłam do kuchni. Szczerze mówiąc jest tu strasznie pusto bez Kankurō i Temari. Chyba już się przyzwyczaiłam do tego, że zawsze miałam z kim pogadać. A teraz? Jestem sama w pustym domu. Jestem ciekawa czy gdybym dała odpowiedź Kazekage teraz, to czy byśmy w tedy szybciej pojechali do Konohy. Zaczęłam przygotowywać śniadanie. W samotności je zjadłam. Szczerze mówiąc to chciało mi się płakać. Ta cisza była przytłaczająca i to aż za bardzo. Szybko więc dokończyłam śniadanie, założyłam buty i wyszłam.

Spacerowałam po wiosce, ale z powodu wysokich temperatur większość mieszkańców siedziało w domu lub było w pracy. Nic tylko cisza. Może tam od czasu do czasu mogłam usłyszeć z jakiego domu śmiech bawiących się dzieci. Jaką powinnam dać odpowiedź Kazekage? Boję się sama nie wiem czego. Może tego jak będę przez niego traktowana? Chciałabym wiedzieć jak w tedy będzie wyglądać moje życie. No dobra raz kozie śmierć. Spacerowałam jeszcze chwilę po Sunie, aż w końcu zdecydowałam się i poszłam do Kazekage. Zapukałam do drzwi jego gabinetu i po uzyskaniu zgody weszłam do środka.

- Ohayō Czcigodny. - powiedziałam zamykając za sobą drzwi.

- Ohaiō Hana. Siadaj proszę. Potrzebujesz czegoś? - zajęłam miejsce naprzeciwko Rasy.

- Nie, niczego nie potrzebuję.

- W takim razie co cię sprowadza?

- Chciałam udzielić odpowiedzi na propozycję Czcigodnego

- Tak szybko? - przytaknęłam. - Myślałem, że podjęcie tak poważnej decyzji zajmie ci dobre kilka dni. W takim razie słucham.

- Przemyślałam wszystko bardzo dokładnie. W podjęciu decyzji pomogły mi dwa ostatnie miesiące tutaj. Oraz ostatnie dni z Konohy. A więc... - wzięłam głębszy oddech. - Zgadzam się.

- Cieszy mnie to bardzo. Jeśli poczekasz chwilę to pójdziemy do starszyzny i tam podpiszesz dokumenty dotyczące waszego małżeństwa. A no właśnie zapomniałem zapytać. Który z moich synów zostanie twoim mężem?

- Kankurō. W miarę dobrze się z nim dogaduje.- odwróciłam wzrok czując ciepło na moich policzkach. - Chciałabym również przy użyciu przywołańca przekazać pakt pokojowy między wioskami jeśli to nie problem oczywiście.

- Do wieczora wszystko będzie gotowe. Poczekaj teraz proszę na mnie przed gabinetem.

- Dobrze Czcigodny.

- Oj przestań już nie musisz być taka formalna. Mów do mnie po prostu Otōsan.

Jedynie przytaknęłam i poszłam przed gabinet. Czekałam jakieś 20 minut i poszliśmy do sali, w której znajdował się okrągły stół, a przy nim siedziała starszyzna. Jeden z nich podał mi zwój, który dokładnie przeczytałam. Wszystko było tam zawarte. A tak właściwie to miałam wolną rękę. Zgadzając się na małżeństwo stanę się również shinobi Suny. Mogę mieszkać w obu wioskach i jestem od nich niezależna. A w wiosce Suny będę takiej samej ranking co mój mąż. Mimo że jestem ANBU to będę niestety zrezygnować z tego stanowiska, ponieważ będę miała dostęp do dokumentów piasku. Przeczytałam wszystko bardzo dokładnie upewniając się czy nie ma jakieś drobnych druczków. Gdy byłam pewna złożyłam podpis.

- W takim razie, witaj w rodzinie Hana. - powiedział Rasa i podał mi ochraniacz Sunagakure oraz dwa zwoje. - O to pakt pokojowy między wioskami i akt małżeństwa. Od dzisiaj jest także moją córką.

- Dobrze. Kiedy wyruszamy do Konohy?

- Za 5 dni. Z tego co wiem to Hokage przedłużył czas między drugim, a trzecim etapem dając im kilka dni odpoczynku.

- Rozumiem, a czy bym mogła w czymś pomóc? Nudzę się w domu, a cisza tam panująca jest wręcz przytłaczająca.

- W sumie mam kilka dokumentów, które są związane z Suną i Konohą. Myślę, że mogłabyś się nimi zająć.

- Dziękuję. Z chęcią się tym zajmę.

Rasa zaprowadził mnie do jakiegoś gabinetu, w którym były dokumenty związane z Konohą. Kazekage zostawił mnie mówiąc, że ma jeszcze kilka spraw do załatwienia. Wyciągnęłam zwój odnośnie pokoju między wioskami i zaczęłam go czytać. Wszystko się zgadzało. Żadnych drobnych druczków, ani słowa o małżeństwie. Szczerze to i tak powiem tacie jak tylko dotrzemy do Konohy. Wezwałam Amne i przekazałam pakt, który zaniosła tacie. Wyciągnęłam akt małżeństwa. Wszystko było dokładnie napisane, że w dniu dzisiejszym ja i Kankurō na mocy prawa Kage staliśmy się małżeństwem. Nie było nic napisane na temat pokojowych zamiarów między wioskami. W sumie to nawet dobrze. Szczerze mówiąc to nawet cieszył mnie ten fakt. Kankurō jest na swój sposób uroczy. Oprócz tego jest kulturalny, troskliwy, a czasami nawet nadopiekuńczy. Na samą myśl moja twarz po raz kolejny dzisiaj pokryła się rumieńcem. Schowałam akt i zajęłam się dokumentami.

Wieczorem wróciłam do domu i przygotowałam sobie jedzenie. Byłam naprawdę głodna. Cały dzień przy dokumentach, a ja tylko śniadanie zjadłam. Przygotowałam coś sobie na szybko. A potem padłam zmęczona na łóżko.

Dni minęły mi szybko. Papierkowa robota naprawdę sprawia, że czas szybciej płynie. Teraz pieczętuje swoje rzeczy do zwoji. Mam się spotkać z Kazekage pod główną bramą za godzinę. Razem z nami ma wyruszyć jeszcze dwóch shinobi. Spakowałam ostatni zwój i doprowadziłam pokój do pierwotnego stanu. Wzięłam jeszcze jabłko do ręki i udałam się pod bramę. Czekałam na nich chwilę i ruszyliśmy. Z tego co wiem to trzeci etap nie rozpocznie się bez obecności Kazekage. Już nie mogłam się doczekać, aż dotrzemy do Konohy.

Gdy przekroczyliśmy granice kraju ognia to przyspieszyliśmy tempa zwracając szczególną uwagę na otoczenie. Ja biegłam przodem prowadząc ich w stronę Konohy. W pewnym momencie zatrzymałam się i rozejrzałam po otoczeniu.

- Hana coś nie tak? - spytał od razu Rasa.

- Genjitsu. - powiedziałam i użyłam techniki, która od razu nas uwolniła. Dosłownie byliśmy otoczeni przez sługusów Orochimaru. - Ksa..

- Nie damy sobie rady z nimi wszystkimi. Jest ich za dużo.- przyznał jeden z Jōnninów.

- Przywołanie. - kage wykonał pieczęcie i po chwili koło niego pojawiła się ogromna łasica ninja. - Kesu zabierz Hane do Konohy. Nic nie może jej się stać.

- Odmawia zostaje tu i walczę. - sprzeciwiłam się odpieczętowując moje katany.

- Kesu w tej chwili.

Łasica wrzuciła mnie sobie na grzbiet. Mimo moich protestów. Słyszałam z oddali odgłosy walki. Łasica przyspieszyła. Mieliśmy jeszcze spory kawałek do Konohy.

✓ Zakochana w Marionetkach [OCxKankurō] ~ Naruto | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz