Rozdział 14🔏

220 16 0
                                    

- Obasan, Ojisan! Zaraz przyjdzie Obasan Kurenai! - krzyknął Konohamaru stojąc za drzwiami do ich pokoju.

- Już! Zaraz przyjdziemy! Wstaw wodę na herbatę, dobrze?! - odpowiedziała Kuroi i zaczęła się ubierać. - Kankurō wstawaj.

- Yhm... Za chwilkę. - wymamrotał i odwrócił się na drugi bok. Hana trzepła go w głowę poduszką i poszła do wyjścia z pokoju.

- Ja idę do kuchni i widzię cię za 5 minut.

- Hai, hai. - wymamrotał, a Hana poszła do kuchni zrobić herbatę.

- Co chciałbyś zjeść na śniadanie, Konohamaru?

- Bułki z czerwoną fasolą na ciepło. - oznajmił siedząc przy stole, a po domu rozległ się dźwięk dzwonka.

- Już ci je podgrzewam, a ty otwórz drzwi. - powiedziała zalewając herbatę.

- Już idę. - chłopiec poszedł i po chwili wrócił z Kurenai.

- Ohayō Kurenai. Jak się czujesz? Może herbaty? - zaczęła Kuroi wstawiajac bułki do piekarnika.

- Ohayō Hana. Czuję się dobrze i tak poproszę herbaty. Zastanawiam się czy kiedyś przestaniesz zadawać tyle pytań na wejściu. - zaśmiała się cicho i usiadła obok chłopca przy stole.

- Zadałam ci tylko dwa pytania, a mogłam ich zadać więcej. - powiedziała i postwaiła przed czerwonooką herbatę. - Kankurō! Długo mamy czekać?!

- Nie krzycz. - powiedział wchodząc do kuchni. - Ohayō mina.

- Ohayō. - przywitali się jednocześnie Konohamaru i Kurenai.

- Ojisan, pójdziesz dzisiaj ze mną kupić yukatę? - spytał Konohamaru, a Hana postawiła przed nim talerz z bułkami.

- Jasne. Sobie też przy okazji kupię. - powiedział siadając na przeciwko chłopca i też dostał bułki od Hany.

- Kurenai, jak tam ciąża? - spytała Kuroi siadając naprzeciwko niej ze swoim śniadaniem.

- Tsunade twierdzi, że wszystko jest w porządku. - odpowiedziała i wzięła łyk herbaty. - A ty Hana w końcu zdecydowałaś czy jedziesz do Suny?

- Jeśli Konohamaru mi na to pozwoli wrócę razem z Kankurō. To jak młody może mnie Ojisan zabrać do siebie? - spytała się i spojrzała na chłopca.

- Zastanowię się. - powiedział z pełną buzią, a Kankurō zabrał mu pusty talerz i zaczął zmywać.

- Kankurō teraz tylko trzeba poszukać dziewczyny twojemu bratu. - oznajmiła Kuroi i wzięła kolejną bułkę do buzi.

- Dla Gaary, hym...? Z tym może być problem. - zaśmiał się pod nosem. - A co z Temari?

- Ona ma Shikamaru. Może tego nie okazują, ale ja wiedzę jak na siebie patrzą. - powiedziała, a Kankurō podszedł do niej i dał całusa w policzek.

- Ubieraj buty Konohamaru. Idziemy. - powiedział idąc w kierunku przedpokoju.

- Hai, Ojisan. - powiedział chłopiec i pobiegł za nimi.

- Wychodzimy! - krzyknęli równocześnie i wyszli z domu.

- To twój mąż? Nie poznałam go bez malunków. - powiedziała Kurenai i dopiła swoją Herbatę.

- Nie dałam mu tyle czasu, żeby zdążył je zrobić i chyba mu w ogóle na nie dzisiaj nie pozwolę. W końcu mamy festiwal i ten jeden dzień może sobie odpuścić.

- Mam coś dla ciebie. - powiedziała Kurenai i podała Kuroi papierową torbę.

- Co to? - spytała zaciekawiona.

- Nowa Yukata. Pomyślałam, że twoje stare mogą być już na ciebie za małe. To jak pomóc ci ją założyć?

- Tylko pozmywam.

Hana wzięła naczynia i je pozmywała. Z Kurenai gadała na błahe tematy i poszyły do jej pokoju. Kuroi wyjęła nową yukatę z torby i z pomocą Kurenai ubrała ją. Przejrzała się w lustrze, a za nią stała czerwonooka.

- Piękna. - szepnęła i odwróciła się do niej. - Arigato Kurenai.

- Nie ma za co. - powiedziała, a Kuroi ją przytuliła.

Dziewczyny wróciły do kuchni i rozmawiały. Po jakimś czasie Kurenai postanowiła wrócić już do domu, więc Hana ją odprowadziła. Szły uliczkami Konohy, gdy wpadły na Schikamaru i Temari.

- Ohayo. Idziecie dzisiaj na festiwal? - spytała od razu Kuroi.

- Oczywiście, że tak. - powiedziała Temari.

- Kurenai, jak się czujesz? - spytał Schikamaru.

- Dobrze. Nie musisz się martwić. Hana właśnie odprowadza mnie do domu. - odpowiedziała.

- Hym...? Miałam coś dzisiaj jeszcze zrobić, ale co to było... - Hana chodziła w te i z powrotem. - Już wiem! Temari pójdziesz ze mną do Ami, jeśli jeszcze nie opuściła wioski?

- W porządku. Ale ty za to pomożesz mi z yukatą.

- To ja pójdę z Kurenai, a wy już sobie idźcie. - powiedział Schikamaru.

- Na pewno? - spytała Hana.

- Tak. - odpowiedziała Kurenai. - Pa dziewczyny.

Dziewczyny poszły do mieszkania, w którym powinna być jeszcze Ami. Zapukały kilka razy, ale nikt nie otworzył. Poszły więc w poszukiwaniu yukaty dla Temari. Wśród straganów dostrzegły znajomą białą czuprynę. Podeszły więc do dziewczyny.

- Hana? Temari? Co tu robicie? - powiedziała nerwowo Ami.

- Szukamy yukaty i ciebie przy okazji. - oznajmiła Hana.

- Mnie? Dlaczego? Stało się coś?

- Nie zgrywaj niewiniątka. Kankurō wszystko mi powiedział. To co chciałaś zrobić jest niewybaczalne! Wiedz, że nie chcę cię już znać. A jeśli jeszcze raz cię spotkam to uwierz. Nie będę się powstrzymywać, żeby coś ci zrobić. - oznajmiła Kuroi zaciskając pięści i mijając dziewczynę, która nie wierzyła w to co słyszy. Blondynka dogoniła czarnowłosą.

- Co takiego chciała zrobić, że ty taka wkurzona jesteś? - spytała zaciekawiona.

- Chciała pocałować Kankurō. - wysyczała przez zaciśnięte zęby.

- To dlatego za nim tak łaziła w Sunie. A powtarzałam jej, że jest żonaty. Teraz głupia ma nauczkę, bo straciła przyjaciółkę. Jednak ja na twoim miejscu od razu jej przywaliła.

Dziewczyn rozmawiały dalej, aż w końcu natrafiły na yukaty. Temari zaczęła szukać takiej, która by się jej spodobała. Gdy miały już wszystko to wróciły do domu Sarutobi i dokończyły przygotowania do festiwalu.

✓ Zakochana w Marionetkach [OCxKankurō] ~ Naruto | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz