Rozdział 2🔏

195 12 0
                                    

Siedzieli sami w pokoju i wypakowywali swoje rzeczy. Haro był pogrążony w myślach, a Kana nuciła melodie, która gdzieś przypadkiem wpadła jej w ucho.

- Ej, Kana? - spytał po czasie Haro.

- Co jest?

- Pamiętasz jak wujek Jiraya zdradził nam, że w naszych imionach ukrywają się imiona rodziców?

- No tak. Ty z imienia mamy masz ,,Ha", a ja ,,Na". A co znasz już imię naszego ojca?

- Tak mi się wydaje, ale bez potwierdzenia mamy, albo wujka nie możemy być pewni, że to na pewno o niego chodzi.

- Haro, ale o kim dokładnie mówisz?

- Wydaje mi się, że pan Kankurō jest naszym ojcem. Tylko błagam nie mów mu, że to on może być naszym ojcem.

- Ale... Co?... Nie rozumiem.

- Zobacz z twojego imienia weźmiesz ,,Kanku" i z mojego imienia ,,ro" razem tworzą Kankurō. Dlatego proszę nic nie mów puki nie będziemy pewni.

- Dobrze. Niech ci będzie.

Następnego dnia po południu przyszedł po nich Kankurō i zabrał na plac treningowy, żeby zdali test z podstawowych jutsu.

- A więc tak chciałbym żebyście pokazali mi jak wykonujecie klony, podmianę i przemianę. A później stoczycie między sobą pojedynek, żebym mógł poznać wasze umiejętności. - przyznał Kankurō. - Możecie zaczynać.

Haro i Kankuna wykonali każdą technikę. Dzięki Jirayi mieli dopracowane te techniki do perfekcji. Kankurō zaliczył im i przeszli do pojedynku. Kana i Haro stanęli 20 metrów od siebie i czekali, aż Kankurō rozpocznie. Gdy tylko dostali sygnał rozpoczęcia to Haro wziął do ręki kunai i zaczął biec w stronę Kany. Ta jednak nie ruszyła się ani odrobiny. Haro utworzy pieczęć ognia i użył jednej z technik do zaatakowania siostry. Chmura piasku uniosła się na dobre kilka metrów. A gdy cały piasek opadł to zamiast Kany stała tam

- Marionetka...? - szepnął zdziwiony Kankurō.

Lalka zaczęła atakować Haro, a on sprawnie unikał jej ataków. Jednak każde z nich znało słabości drugiego z nich, ale mimo to walka nie ustała. Aż Kankurō ją przerwał i Kankuna wyszła z ukrycia.

- Widzę, że potraficie bardzo dużo. Zdziwiłaś mnie Kankuna używaniem marionetek. Jest to rzadka technika klanowa i nie każdy może ją posiadać. Test macie zaliczony. Powiem Gaarze, żeby przydzielił wam jakiegoś nauczyciela i towarzysza. W końcu musicie utworzyć trzyosobową drużynę.

- Skoro to technika klanowa, znasz Kankurō kogoś, kto potrafi ją używać? - spytał Haro.

- Tak, ja również posługuję się marionetkami. - przyznał brunet, gdy nagle koło nich z nikąd pojawił się Enma.

- Dzieciaki wracamy do domu. - powiedział stanowczym tonem.

- Nie Enma. My tu zostajemy. Chcemy poznać ojca. A jeśli matka chce żebyśmy wrócili to niech sama po nas przyjdzie! - krzyknęła wkurzona Kankuna.

- Macie w tej chwili wracać. Nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów. - powiedział Enma.

- Przepraszam bardzo, ale te dzieciaki się teraz pod opieką Kazekage Gaary i moją. Możesz przekazać ich matce, że nie musi się o nich martwić. Mają gdzie spać, co jeść i pić. Nie są naszymi więźniami, więc kiedy tylko będą chciały.

- A pan to niby kto? - spytał małpa.

- Jestem Kankurō syn czwartego Kazekage.

- Oraz mąż Kuroi Hany Sarutobi, jūichibi zwaną Feniksem i córką Trzeciego Hokage. - dokończył za niego małpa.

- Zgadza się. Ale to było kiedyś. Hana nie żyje. Oddała życie za nas wszystkich 15 lat temu. Ocaliła nas, a ja nie byłem w stanie jej pomóc. - powiedział Kankurō i całe poczucie winy znów do niego wróciło.

Dzieciaki patrzyły na niego z niedowierzaniem. Kana szybko się otrząsnęła i zwróciła do Enma.

- Odeślij mnie do wioski.

- Ale Kana... - Haro chciał ją powstrzymać.

- Spokojnie. Zaraz wrócę, ale nie sama. - powiedziała i zniknęła.

Pojawiła się ona przed nieźle wkurzoną matką. Spuściła głowę i butem zaczęła grzebać w ziemi.

- Gdzie Haro? - spytała oschle.

- Powiedział, że nie wróci póki sama po niego nie przyjdziesz. - kłamała.

- Nie pójdę tam.

- W takim razie my nie wrócimy. - powiedziała i wróciła do Suny.

- Gdzie mama? - spytał Haro.

- Zaraz przyjdzie. Tylko problem w tym, że wkurzyłam ją jeszcze bardziej. - powiedziała drapiąc się po karku.

- Oj dzieciaki. Nie wiecie, że nieładnie tak denerwować matkę. Ja natomiast wychowywałem się bez matki. - przyznał Kankurō.

- Dzieciaki! - przed nimi pojawiła się Hana. Gdy nagle zauważyła Kankurō to zamarła. Nie była pewna czy to naprawdę on.

- Panienka Hana jednak przyszła? - zdziwił się Enma. - Poznaje panienka tą wioskę.

- Tak Enma. Możesz wracać. - powiedziała bez uczuć, a małpa zniknął. - Dzieciaki wracamy.

- Ale my chcemy, żebyś z nami została tutaj. - przyznał Haro. Kankurō natomiast przyglądał je się, aż w końcu zauważył u Hany dwukolorowe tenczówki.

- Możecie zostać. To nie problem. Gaara na pewno się zgodzi. A po za tym twój dom jest tutaj. Przy nas. - powiedział Kankurō.

- Nie rozumiem o co panu chodzi. - udawała. Kankurō zmazał swoje malinki i rozczochrał swoje włosy. Teraz wyglądał dokładnie tak jak 15 lat temu.

- Mnie nie oszukasz kochanie. Tylko ty masz tak piękne oczy.

- Kankurō, ja... - Hana powstrzymywała łzy. Nie wytrzymała i zmieniając się w Feniksa zaczęła odlatywać.

- Spokojnie zaraz ją dogonie. - powiedział Haro i sam wzbił się w powietrze jako Feniks. Kana natomiast podeszła do Kankurō.

- Miło cię w końcu spotkać, Otōsan. - powiedziała i go przytuliła, nie mogła powstrzymać łez.

- Kankuna... - niedowierzał jej słów. Po czasie odwzajemnił jej uścisk.

Haro próbował namówić Hanę, żeby wróciła do Suny. W końcu wylądowali na środku pustyni.

- Mamo proszę wracajmy. - prosił ją.

- Haro, ale ja nie mogę. Ja... - chciała zaprzeczać, ale zdziwiła się gdy nagle chłopak ją przytulił.

- Proszę. Chcę, żeby tata był przy nas. Ty też musisz.

- Dobrze... Spróbuję.

✓ Zakochana w Marionetkach [OCxKankurō] ~ Naruto | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz