🐺rozdział 22🐺

1.9K 118 13
                                    

- Nie chce mi się za bardzo iść tam dzisiaj - poskarżyłem się i usiadłem na łóżku obok Liama, kładąc głowę na jego ramieniu.

- Możemy zostać jak chcesz - wyszeptał i przyciągnął mnie bliżej do siebie.

Było teraz sobotnie popołudnie, czyli dużymi krokami zbliżała się pora imprezy.

- Nie. Znaczy z jednej strony wolałbym zostać, a z drugiej nie. Wiem, że jak ja nie pójdę, to Ethan też, a chce żeby on się dobrze bawił. A dodatkowo, chociaż Jasper o to nie poprosił, to wiem, że pewnie chciałby, żeby w miarę możliwości ktoś zerknął na Brama - wyjaśniłem.

- A Travis nie może go pilnować?

- Już się o to pytałem no i nie specjalnie. Najpierw pójdzie się najeść, napić, potem się z kimś pokłóci i pójdzie spać gdziekolwiek się tylko da. A dla mnie to nie problem. Pójdziemy, zobaczymy jak będzie, sprawdzi się co wyczynia Bram, a jak nam się tam nie spodoba, to szybko wrócimy, zanim ktokolwiek nas zauważy. Dodatkowo chce się przekonać, co takiego legendarnego jest w tych imprezach.

- Dobry pomysł. A poza tym, nie licząc Maksa, moje stado też idzie, więc zawsze będzie można wepchnąć Brama pod opiekę Kyle'a na przykład.

- Dobra. - Zgodziłem się.

- W takim razie, muszę iść do domu i spotkamy się na miejscu - powiedział i pocałował mnie na pożegnanie, po czym wstał i wyszedł.

Nie miałem za dużo czasu, więc musiałem zacząć się szykować, jeśli chciałem zdążyć. Podszedłem do szafy, żeby się przebrać, gdy do mojego pokoju wszedł Bram i spojrzał na mnie z przerażeniem.

- O matko! Ty jeszcze nie gotowy?! Przez ciebie się spóźnimy! - Oburzył się. - A poza tym co ubierasz? - spytał już łagodnym tonem.

- Nie mam pojęcia. Pewnie ubiorę zwykły T-Shirt i jeansy. - Wzruszyłem ramionami, bo nie specjalnie chciało mi się jakoś specjalnie stroić.

- Nawet o tym nie myśl! - powiedział, odepchnął mnie od szafy, żeby zająć moje miejsce. No i zaczął przerzucać zawartość szafy do góry nogami. W końcu wyciągnął czarne spodnie i bluzkę na długi rękaw, w kolorze piaskowej żółci. - Podkreśli twoje nieziemskie, zielone oczy. Masz dziesięć minut. Czekamy w salonie - oznajmił i już go nie było.

Westchnąłem. Szybko się przebrałem i zszedłem na parter. Travis z Ethanem siedzieli na kanapie i o czymś dyskutowali, gdy do pomieszczenia wszedł Jasper z Bramem.

- Zanim wyjdziecie chciałbym was o coś prosić - powiedział Alfa. - Głównie mam nadzieje, że postaracie się nie upić. Nie mówię, że macie nie pić, ale nie zgonujcie. Mam dzisiaj w nocy bardzo pracowitą zmianę i nie za bardzo będzie mi się jeszcze chciało przywracać was do żywych. Co za tym idzie, nie róbcie nic głupiego. I zwracam się tu głównie do Brama. I jeszcze jeden powód dla którego rano macie być w miarę trzeźwi. Będziemy chcieli wam z Maksem powiedzieć o czymś ważnym i posłuchać waszej opinii na ten temat, ale o tym dopiero jutro. Rozumiecie?

Wszyscy pokiwaliśmy głowami, pożegnaliśmy się z nim i wyszliśmy z domu. Po drodze cały czas rozmawialiśmy. Najpierw zastanawialiśmy się o co chodzi w tym jutrzejszym spotkaniu, bo jego cel nie był znany nikomu. Potem Bram obstawiał co kto zrobi na imprezie. Po minucie wszyscy przestali tego słuchać.

Gdy dotarliśmy na miejsce dookoła było już bardzo dużo ludzi. Już na dworze było słychać głośną muzykę, a gdy weszliśmy do środka było jeszcze głosniej. W domu było ciemno, nie licząc kolorowych światełek migających w salonie, który z resztą był ogromny. Mniej więcęj trzy albo cztery razy większy niż u nas. Dodatkowo wszytskie meble poodsuwane były pod ściany, tworząc na środku coś w rodzaju parkietu.

ᴍʏ ʟɪᴛᴛʟᴇ ʜᴏᴘᴇ  A/B/O ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz