🐺rozdział 44🐺

1.4K 88 7
                                    

Perspektywa: Keitaro
Teraz Theo tak naprawę spotykam tylko w szkole. Czasami siada obok mnie na kanapie gdy oglądam coś w telewizji, ale wtedy prawie wcale nie rozmawiamy. Chyba po prostu nie potrafiliśmy robić tego tak, jak kiedyś.

Czułem, że tracę kolejną osobę. Kolejną osobę, która jest dla mnie ważna i która sprawia, że życie jest lepsze. Chociaż wiedziałem, że w przypadku Theo tak nie jest. Że tak naprawdę go nie tracę.

Nie winiłem go za to. Bardzo cieszyłem się jego szczęściem. Miał na to pełne prawo i zasługiwał na to jak mało kto. W tym momencie jego dobro było dla mnie ważniejsze niż moje. I zawsze było tak z każdym. Odkąd pamiętam stawiam innych ponad sobą i pomimo że jestem coraz bardziej samotny, coraz bardziej się załamuje, tak naprawdę w większości przypadków tego nie żałuję.

Cały czas nie potrafiłem odwrócić się od wszystkich. Nie potrafiłem przestać przywiązywać się do ludzi. Czy to nie głupie? Każdy może powiedzieć, że nie potrzebuje nikogo i da sobie radę. Może na krótką metę tak, ale na dłużej się nie da.

Akurat dzisiaj był taki dzień, kiedy bardzo chciałem spędzić czas z kimś, kto pozwoli mi się od wszystkiego oderwać.

Była jedna taka osoba... Ale czy on chciałby zmarnować dla mnie swój czas? Wątpiłem w to, ale chciałem spróbować.

- Ethan! - krzyknąłem za chłopakiem, który razem ze swoim bratem, szedł w stronę miasta. Oboje przystanęli z wyrazem zdziwienia na twarzy. Daniel powiedział coś do Ethana, a tamten pokiwał głową i zaczął iść w moją stronę, co sprawiło, że poczułem ulgę oraz radość.

- Co jest? - spytał Beta, patrząc na mnie. Albo mi się wydaje, albo jest lekko zmieszany.

- Chciałem porozmawiać - powiedziałem.

- O czym?

- Pomyślałem, że... - zacząłem, ale stchórzyłem. - A zresztą nie ważne - mruknąłem, spuszczając wzrok. Już miałem odejść, gdy w ostatniej chwili zatrzymał mnie jego głos.

- Ważne. Powiedz, a może będę mógł ci pomóc.

- Chodzi o to... Może chciałbyś przejść się na spacer albo iść na kawę - palnąłem, zanim zdążyłem to dokładniej przemyśleć.

Ethan spojrzał na mnie wielkimi oczami, w których malowało się zaskoczenie.

- Wiesz... Dzisiaj nie mogę - odpowiedział, a w jego głosie zabrzmiała dziwna nuta, dla mnie nie do określenia.

- Jasne, rozumiem. - Westchnąłem rozczarowany.

- Nie o to chodzi. Dzisiaj idę z Danielem na zakupy, a potem będę robił obiad - wyjaśnił. - Ale jutro mam czas.

Poczułem wszechogarniające mnie szczęście i nadzieję.

- To wspaniale. - Uśmiechnąłem się mimowolnie.

- W takim razie do jutra. - Kąciki ust Bety też lekko się uniosły, a po chwili odwrócił się i wrócił do swojego brata.

Cały czas nie mogąc przestać się uśmiechać, odprowadziłem ich wzrokiem.

Perspektywa: Daniel
Zachowanie Keitaro zaciekawiło mnie.

Gdy zawołał za Ethanem, przysiadłem na ławce i obserwowałem ich. Widząc zmieniające się na twarzy Alfy emocji, domyśliłem się, że ta rozmowa poszła lepiej, niż kiedykolwiek mógł myśleć. Na jego twarzy malował się tak szeroki uśmiech, jakiego chyba jeszcze nie widziałem.

- Idziemy? - spytał mój brat, gdy już do mnie wrócił.

Pokiwałem głową i znowu skierowaliśmy się w stronę miasta. Obejrzałem się na Keitaro. Patrzył za nami z szerokim uśmiechem.

ᴍʏ ʟɪᴛᴛʟᴇ ʜᴏᴘᴇ  A/B/O ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz