🐺rozdział 29🐺

1.5K 110 4
                                    

Wszedłem do domu, cały czas w świetnym humorze po randce. Nie mogłem przestać się uśmiechać, jak zwykle z resztą, gdy myślę o Liamie.
Miałem zamiar miło spędzić ten wieczór, żeby po pierwsze nie popsuć sobie nastawienia i po drugie, żeby czas do następnego spotkania z nim szybko minął.
Może posłucham sobie muzyki, obejrzę z kimś jakiś film albo po prostu zaszyję się w lesie.

Zacząłem mruczeć pod nosem piosenkę, która od jakiegoś czasu siedziała mi w głowię, kołysząc się w jej rytm.

- Dobrze, że już jesteś - powiedział Jasper, wychodząc z kuchni.

Podskoczyłem na dźwięk jego głosu. Jego głos wyrwał mnie z zadumy i trochę przestraszył.

Spojrzałem na niego. Miał ściągnięta, bladą twarz, a usta zacisniętę w wąską kreskę. Zdążyłem go poznać wystarczająco, żeby poznać ten wyraz twarzy.

- Co się stało? - spytałem.

- Małe kompilację ze watahą Keitaro. - Widząc, że otwierał usta, żeby dowiedzieć się więcej, dodał: - O tym porozmawiamy później. Teraz powinieneś porozmawiać z Bramem. Odkąd wrócił ze szkoły do nikogo się nie odzywa i nikogo się nie słucha. Pomyślałem, że ty przemówisz mu do rozsądku.

Od razu pokiwałem głową i ruszyłem w stronę schodów.

- Zaczekaj. - Zatrzymał mnie. - Go nie ma w pokoju.

- To gdzie?

Alfa skinął jedynie głową w stronę wyjścia do ogrodu.

- Siedzi tam odkąd wrócił?! Przecież się rozchoruje, osioł jeden! - mruknąłem z dezaprobatą i wyszedłem na dwór, zgarniając wcześniej bluzę z oparcia kanapy.

Rozejrzałem się po ogrodzie. Było tak ciemno, że gdyby nie to, że jestem wilkołakiem, nic bym nie zobaczył. Jednak, dzięki nocnemu widzeniu, zauważyłem ruch po mojej prawej. Podszdłem bliżej. Omega kucał i robił coś przy roślinach. Usłyszał moje kroki, więc spojrzał na mnie.

- Już wróciłeś? - spytał, podnosząc się z ziemi. Otarł dłonią czoło, która brudna od ziemi, zostawiła na jego skórze ciemną smugę.

- Tak. A co ty tu robisz?

- Robi się zimniej, więc musiałem zabezpieczyć wszystkie rośliny. W końcu nikt nie chce, żeby przemarzły. - Wzruszył ramionami.

- Zaraz sam przemarźniesz - mruknąłem, narzuciłem na niego bluzę i wziąłem go za ręce, które były lodowate, żeby je ogrzać.

- Musiałem pomyśleć. - Westchnął. W jego oczach smutek i od razu domyśliłem, że coś się stało.

- Chodź szybko do domu. Jasper zrobi nam coś ciepłego do picia i pogadamy, okej? - zaproponowałem.

Pokiwał głową. Naprawdę zaczynałem się o niego martwić. Teraz jego zachowanie jest trochę podobne, do tego Ethana przed tym jak uciekliśmy. Co powodowało to, że miałem ochotę zamordować Theo za każdym razem, gdy tylko go widzę. Nawet jeśli wiem, że ta sytuacja różni się bardzo od tego co się stało mojemu bratu.

Weszliśmy do domu. Jasper siedział na kanapie z twarzą schowaną w dłoniach, najwyraźniej myśląc o czymś intensywnie. Gdy usłyszał nasze kroki podniósł głowę i wyprostował się gwałtownie, patrząc na nas.

- No co? - spytał Bram siadając naprzeciw niego. - Gapicie się na mnie jakbym miał na sobie różowe tutu.

Zmarszczyłem brwi. Albo mi się wydaje, albo Omega wracał do formy. Wymieniłem z Jasperem zdziwione spojrzenia. Czyli różni to się zupełnie od tego co myślałem przed chwilą.

ᴍʏ ʟɪᴛᴛʟᴇ ʜᴏᴘᴇ  A/B/O ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz