🐺rozdział 50🐺

1.2K 81 8
                                    

No to lecimy z maratonem. Dodatkowo jest to ten rozdział specjalny. Wasze słowa są pogrubione, a te których znaczenie może być nieznane - oznaczone gwiazdką i wyjaśnione na końcu rozdziału. Muszę przyznać, że jesteście bardzo kreatywni. Mam nadzieję, że ten rozdział nie wyszedł tak tragicznie i żałośnie, jak myślę.    

___________

Dzisiejszy wieczór zapowiadał się naprawdę świetnie.
Wyjątkowo spędzaliśmy go razem, całym stadem. Nie mieliśmy w planach niczego konkretnego, tylko razem posiedzieć, pooglądać jakieś pierdoły w telewizji i tego typu rzeczy. Chłopcy przynieśli piwo, ja z Liamem znaleźliśmy w zamrażalniku dwie paczki frytek i wsadziliśmy je do piekarnika. Gdy się piekły nalałem do małych miseczek ketchupu. Nie minęło dużo czasu, a już były gotowe. Rozsypaliśmy je na kilka dużych talerzy i wróciliśmy do salonu.

Wszyscy rozmawiali, no może oprócz Theo i Brama, którzy się całowali.
Postawiłem talerze na stoliku i usiadłem obok mojego Alfy. Bram od razu, gdy wyczuł jedzenie przerwał pocałunek i zaatakował jeden z talerzy.

- Naprawdę ładnie ci w tej niebieskiej bluzce - pochwalił Liam i przejechał palcami po moim boku, na co przeszedł mnie bardzo przyjemny dreszcz. A miałem dzisiaj na sobie dość opiętą, niebieską bluzkę z dekoltem w serek.

- Ty daltonisto! - krzyknął Bram. - To nie jest niebieski! To jest ultramaryna!

- Właśnie! Jak mogłeś nie zauważyć?! - zaczął kpić z Omegi Logan. - Idź do okulisty! Żeby margaryny nie rozpoznać! - Westchnął, totalnie przekręcając słowo.

- Nie margaryna, ofiaro, tylko ultramaryna! - Prychnął obrażony Bram.

- Mówisz, jakby mnie to obchodziło.

W tym czasie Liam objął mnie ramieniem i podał mi otwartą butelkę piwa.

- Dzięki - mruknąłem i bardziej się w niego wtuliłem.

- A myśleliście już nad imieniem dla dziecka? - spytał Kyle znad ekranu telefonu.

- Męczył mnie tym którejś nocy do trzeciej, póki nie zrobiliśmy wstępnej selekcji - powiedział Theo, patrząc na swoją Omegę i uśmiechając się pobłażliwie.

- I ustaliliśmy, że dla chłopca może być Chris, tylko jeszcze nie wiemy czy od Christian, czy Christopher albo Leo. A dziewczynka może Cecily albo Ann? Chociaż czuję, że to będzie chłopczyk. - Uśmiechnął się Bram, spoglądając na niego. Alfa pochylił się i złączył ich usta w krótkim pocałunku.

- A myśleliście o czymś bardziej oryginalnym? Takim niespotykanym?

- Nie ma mowy! - oburzył się od razu Bram. - Nasze dziecko będzie normalną osobą, a nie jakąś konstantynopolitańczykowianeczką!

Takie małe pytanko. O czym on do cholery mówi? Kon- co?

- Jak odziedziczy więcej twoich genów, to o tą normalność nie byłbym wcale taki pewny - odparł Logan, nawet nie odrywając wzroku od telewizora. - Albo, że mówimy o paranormalności. To wtedy będzie paranormalnie dziwne.

Omega fuknął na niego i znowu zajął się frytkami.

Wszyscy na chwilę skupiliśmy swoją uwagę na telewizorze. Akurat leciał chyba jakiś niskobudżetowy dramat. Jakaś para się całowała, gdy nagle do pomieszczenia wparował jakiś facet w kominiarce. Kobieta zaczęła piszczeć cholernie głośno i wysoko.

- Czy on trzyma w ręku grzebień? - zdziwiłem się. - Chyba serio zabrakło im kasy.

- No broń zajebista, nie da się ukryć. - Zaśmiał się Maks.

ᴍʏ ʟɪᴛᴛʟᴇ ʜᴏᴘᴇ  A/B/O ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz