🐺epilog🐺

1.3K 82 2
                                    

Dwa tygodnie później.

Uwielbiałem takie poranki jak ten. Szczególnie po takiej nocy jak ta wczorajsza. Budziłem się w ciepłych ramionach mojego Alfy i z jego otumaniającym zapachem unoszącym się wszędzie w pomieszczeniu. Liam jeszcze spał, bo jego klatka piersiowa unosiła się powoli, a serce biło spokojnie. Z tego względu, że była sobota i nie musieliśmy wcześnie wstawać, postanowiłem po prostu cieszyć się tą chwilą.

W ostatnim czasie nie zdarzyło się nic nowego, co bardzo mnie cieszyło. Było prawie tak samo jak sprzed trzech tygodni. Jedną z nielicznych różnic było to, że Ethan zaczął pracować w restauracji razem z Maksem oraz to, że bardzo często rozmawialiśmy z Carmen przez telefon. Wiele rzeczy pozostało niezmiennych. Kłótnie Logana i Cala, humorki Bram. Te rzeczy pewnie szybko się nie zmienią.

Po chwili poczułem, że Alfa się poruszył.

- Cześć, skarbie - szepnął po chwili. Wyciągnął dłoń i pogładził mnie nią po policzku. Podniosłem głowę i spojrzałem w jego piękne oczy, które znałem już bardzo dokładnie.

- Hej - odpowiedziałem, posyłając mu uśmiech. Pochyliłem się i złączyłem masze usta w krótkim pocałunku. Potem znowu się w niego wtuliłem.

Po kilkunastu minutach zdecydowaliśmy, żeby wstawać. Wzięliśmy prysznic, a potem pomogliśmy Jasperowi  w śniadaniu. Ethana już nie było, bo miał dzisiaj na rano, ale i tak było nas więcej niż zwykle, ponieważ przyszedł Theo.

Nie miałem za bardzo żadnych planów, chociaż miałem zamiar pójść do biblioteki, wypożyczyć kilka książek. Powinienem się też trochę pouczyć do sprawdzaniu z geografii. Nic specjalnego. 

Poszedłem z Liamem do pokoju, żeby wziąć bluzy, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Jasper był na parterze, więc uznałem, że on otworzy, a poza tym to i tak pewnie któryś z chłopaków. Może Maks? Ta dwójka ostatnio spędzała ze sobą dużo czasu.

Dopiero gdy opuściliśmy mój pokój zdałem sobie sprawę, że Jasper woła moje imię. Zmarszczyłem nos. Od razu wyczułem jakieś obce zapachy. Więcej niż jednej osoby. Chociaż może powinienem powiedzieć więcej niż jednej Alfy. Liam też to wyczuł, bo spojrzał na mnie z niepokojem. Szybko zeszliśmy po schodach.

W przedpokoju oprócz Jaspera, Brama i Theo, stała trójka mężczyzn. Wyglądali trochę znajomo. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że to oni przyszli wtedy z Rupertem i rodzicami trzy tygodnie temu. Wszyscy też musieli ich rozpoznać, bo obserwowali ich z nieufnością i konsternacją. 

- Nie chcieliśmy was niepokoić, ale powiedzieli, że powiedzą coś tylko albo przy tobie, albo przy Ethanie.

- Czego chcecie? - spytałem, darując sobie wszystkie formy grzecznościowe. 

- Uznaliśmy, że powinniśmy was poinformować o przebiegu sytuacji - powiedział jeden z nich. Pewnie ich przywódca.

- O co dokładnie chodzi? - zapytał Liam, stając krok przede mną na wszelki wypadek.

- On nie wyrządzi w waszym życiu żadnej więcej krzywdy. Zadbaliśmy o to, żeby nie chciał was niepokoić. Rozsialiśmy też plotkę o próbie gwałtu na nastolatku, co pewnie nikt nie stanie już po jego stronie, więc możecie być spokojni - poinformował.

Nie wiedziałem co mam czuć. Z jednej strony była ulga, ale z drugiej strony cały czas czaiła się nieufność.

- Dlaczego niby mamy wam ufać? - warknął Jasper, jakby czytając w moich myślach.

- Nie mamy żadnych dowodów poza naszym słowem. Przyszlibyśmy do was wcześniej, ale udało mu się wtedy uciec, a odnalezienie go też stanowiło spory problem. Niestety przeżył nasz atak, ale na pewno się tu nie zbliży.

ᴍʏ ʟɪᴛᴛʟᴇ ʜᴏᴘᴇ  A/B/O ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz