🐺rozdział 64🐺

1K 79 2
                                    

Perspektywa: Keitaro
Nie wiedziałem o co chodzi, ale widziałem, że Ethan cierpi i nie mogłem tego znieść. Od razu gdy wyszedł z salonu, ruszyłem za nim.
Martwiłem się o niego jak jeszcze o nikogo.

Pobiegł do swojego pokoju. Panował tam bałagan. Na podłodze porozrzucane były rzeczy, które jeszcze pół godziny temu leżały ułożone na biurku. A Ethan siedział pośród nich, oparty o ścianę, z twarzą ukrytą w dłoniach. Ten widok sprawił, że serce ścisnęło mi się boleśnie. 

Podszedłem do niego i delikatnie dotknąłem jego ramienia.

- Hej, co się stało? - spytałem.

Mój Beta uniósł na mnie wzrok. Dopiero teraz zauważyłem, że spod jego powiek wypływają łzy.
Chciałem zrobić wszystko, żeby nie płakał. Pocieszyć, zabrać powód smutku... Ale nie za bardzo wiedziałem jak.
Objąłem go, a on od razu odwzajemnił uścisk tylko o wiele mocniej. Jego ciałem wstrząsnął szloch. Przez kilka minut trwaliśmy w mocnym uścisku, dopóki trochę się nie uspokoił.

- Czemu on musiał nas znaleźć? - szepnął zrozpaczony. - Było już tak dobrze... Już prawie zapomniałem. Spotkałem ciebie i myślałem, że to wszystko jest już za mną. 

Czułem jak mocno zaciska w pięści materiał mojej bluzy.

- Nienawidzę go, nienawidzę, nienawidzę...

- Pomogę ci we wszystkim - szepnąłem i pogładziłem go po ramionach. 

- Muszę ci o wszystkim powiedzieć - postanowił. Odsunął się ode mnie i spojrzał w oczy.

- Nie musisz. Widzę jakie to dla ciebie trudne. Ja... - zacząłem, ale ucieszył mnie kręcąc głową.

- Już i tak powinien zrobić to dawno temu, ale bałem się twojej reakcji - wyznał smutno, unikając mojego wzroku.

Wiedziałem, że nie przekonam go, żeby nie mówił, więc dla dodania otuchy, wziąłem w ręce jego dłonie, które trzęsły się z emocji.

Spojrzał mi prosto w oczy i zaczął opowiadać.
Z każdym kolejnym zdaniem, stawałem się coraz bardziej wściekły. Nie na niego, ale na tego chuja, który próbował położyć na nim swoje brudne łapy.
Jeszcze nigdy nie pałałem do nikogo taką nienawiścią. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że chciałbym zrobić wszystko, żeby ten śmieć pożałował, tego co zrobił, a potem błagał o wybaczenie.
Ale nie to było teraz najważniejsze, tylko Ethan. Widziałem różne emocje na jego twarzy, ale przede wszystkim strach. Jak on to wszytko zniósł? Najpierw tamten próbował... Nawet nie mogło mi to przejść przez myśl. A potem jeszcze groził mu śmiercią.

Chciałem go pocieszyć, więc mocno go przytuliłem. Wciągnąłem jego delikatny zapach, żeby pomógł mi się uspokoić. Byłem bliski płaczu i miałem zaciśnięte gardło.

Chciałbym móc obronić go przed całym światem, odebrać każde źródło smutku i po prostu zapewnić mu bezpieczeństwo.

- Damy sobie z tym radę. Pomogę ci - szeptałem, gładząc go po włosach. Ethan pokiwał głową i mocniej mnie objął. Nie byłem w stanie nic więcej powiedzieć, bo głos mi się załamał.

- Bałem się, że jak się dowiesz, to... - zaczął i odsunął się ode mnie, ale jakimś cudem udało mi się odezwać, tym samym przerywając mu.

- Będę przy tobie i nie zrezygnuje z ciebie, bez względu ta to jakie miałbyś problemy - szepnąłem, ujmując jego twarz w dłonie i patrząc w jego piękne oczy.

Przez chwilę patrzył na mnie, a potem odpowiedział równie cicho: - Dziękuje. - I znowu się we mnie wtulił.

Perspektywa: Daniel
Cały czas nie mogłem w to uwierzyć. 

ᴍʏ ʟɪᴛᴛʟᴇ ʜᴏᴘᴇ  A/B/O ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz