🐺rozdział 58🐺

1K 80 3
                                    

- Gdzie jest Ethan? - spytał Jasper, rozglądając się.

Siedzieliśmy właśnie na korytarzu pomiędzy drugą, a trzecią lekcją.

- Nie czuł się dzisiaj najlepiej - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Tylko oni dokładnie nie wiedzą, że nie chodzi o stan fizyczny.

Z tego co się orientuję dzisiaj będzie chciał porozmawiać z Keitaro. Bardzo się tym denerwował i pewnie cały czas się wahał. Wspierałem go we wszytskim, co postanowi, chociaż muszę przyznać, że miałem nadzieję, że jednak z nim porozmawia. Bo jeśli to, co wtedy mówił Azjata na jego temat, było prawdą, to naprawdę nie miałem się o co bać.

Mimo to i tak trochę się stresowałem, bo jeśli jednak nie pójdzie to dobrze... Nie będzie wtedy za ciekawie.

- Jesteś dzisiaj jakiś nieobecny - szepnął Liam, gładząc kciukiem skórę mojej dłoni, która była spleciona z tą jego.

- Wiesz... trochę się martwię - odpwiedziałem.

- Na pewno wszystko będzie dobrze.

- Obyś miał rację - mruknąłem, wtulając się w materiał jego bluzy, wciągając jego zapach i pozwalając sobie na chwilę zapomnieć o wszystkim.

Mój Alfa objął mnie szczelnie ramionami i pocałował we włosy. Chciałbym zostać tak na zawsze. Przy nim naprawdę czułem, że nic nie może pójść źle. Nie obchodził mnie korytarz pełen uczniów, nauczycieli i Bram posyłający mi obrażone spojrzenie.

A tak, ten mały idiota się na mnie odbraził, bo nie powiedziałem mu niczego o Ethanie. A mój brat mnie prosił, żebym na razie nikomu poza Liamem o tym nie mówił, a ja zawsze słowa dotrzymuje. Więc teraz Omega się do patrzy na mnie chłodno, ignoruje jak coś do niego mówię, nie odzywa ani słowem, a jak chce mnie o czymś poinformować to przekazuje to Theo, nawet gdy siedzi metr ode mnie.

Czasami przy nim czuję się jak w przedszkolu.

Będę musiał udobruchać jak najszybciej, bo chyba każdy wie, że niedobrze jest mieć wroga w Bramie.

Dlatego od razu przed długą przerwą poszedłem z Liamem do bufetu i kupiłem dwie paczki jego ulubionych słodyczy.
Na przerwie obiadowej usiadłem obok niego. Nie podniósł na mnie wzroku znad zeszytu, w którym akurat coś pisał.
Westchnąłem i przesunąłem po stole w jego stronę jedną paczkę żelków. Podniósł na mnie wzrok.

- Po co mi to dajesz? - mruknął.

- Żebyś mnie wysłuchał - powiedziałem. Omega uniósł jedynie brwi, ale nic nie powiedział. Potraktowałem to jako zgodę. - Nic ci nie mówię, bo Ethan mnie o to poprosił. A jak trochę poczekasz to i tak się wszystkiego dowiesz. - Cały czas się nie odzywał. - Oh, daj spokój. Nie gniewaj się na mnie - mówiąc to, przesunąłem opakowanie z jego ulubionymi ciastkami.

- A to po co? - zapytał, ale widziałem, że ledwo się opiera, żeby ich nie wyszarpać, otworzyć i zjeść.

- Żeby cię przeprosić. Wiem, że jesteś na mnie zły, ale obiecałem. Gdyby nie to, o wszystkim bym ci od razu powiedział. W końcu jesteś moim najlepszym przyjacielem.

- Na pewno? - spytał, ale widziałem, że wyraz jego twarzy złagodniał.

- Na pewno.

Słysząc to Omega zerwał się i przytulił mnie z taką siłą, że myślałem, że zlecę z krzesła. Po chwili też go objąłem.

- Czyli już nie jesteś zły?

- Nie. Ale pod warunkiem, że twoje urodziny będą wyglądały tak jak ja chcę.

ᴍʏ ʟɪᴛᴛʟᴇ ʜᴏᴘᴇ  A/B/O ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz