7.Czas się zabawić.

1K 78 80
                                    

Lauren POV.

Strasznie mi się nudziło dzisiaj więc stwierdziłam,że czas się zabawić. Normalnie dawno bym już stąd ojechała w siną dal, acz kolwiek spodobała mi się ta Cabello. Nie jest jak te inne buce z którymi miałam do czynienia, gdy zamykali mnie za moją zabawę, a do tego jest ładna, więc zamierzam ją zdobyć. Jeszcze nie obmyśliłam na to planu Ale na pewno to się zmieni.

Po krótkim namyśle postanowiłam, że dziś się trochę napije na łonie natury. Może pójdę do lasu, to miejsce zawsze było dla mnie magiczne. Sama ze swoimi myślami, wokół nic tylko drzewa i dzikie zwierzęta, do tego szum liści i świeże powietrze.
Nie raz przed skokiem na jakiś sklep bądź domostwo pierw chodziłam do lasu. Mogłam tu się skupić i dokładnie przeanalizować swój plan.

Udałam się więc do sklepu by kupić coś na ten wypad.Od razu gdy weszłam ludzie ustąpili mi miejsce w kolejce, nic nie mogłam poradzić że krótko się zaśmiałam na ich reakcje. Czasem warto skopać komuś zad.

- Co dla Pani?- spytał sprzedawca, próbując ukryć zdenerwowanie.

-Whisky, paczkę papierosów, kawał dobrej kiełbasy i jakiś chleb.-odpowiedziałam beznamiętnie.

-A ile tej kiełbasy? I jak dużo whiskey?- mogłam usłyszeć w jego głosie strach na to jak moge zareagować na zadane przez niego pytanie.

-A na ile Ci wyglądam że mogę zjeść i wypić?-pochylam się nad ladą, postanawiam się trochę zabawić.

-Ja..yyy...n-nie wiem?..- jak tylko mężczyzna wypowiada te słowa, prostuje się i klepie po ramieniu.

-Haha, szkoda żeś nie widział swojej miny. Litr whiskey i trzy kawałki kiełbasy- nie mogłam już wytrzymać.

-He..He.. dobre..-nadal się śmiertelnie boi. Lubię takie zabawy.

Po opuszczeniu sklepu kieruje się do mojego konia, wciąż przwiązanego przed Hotelem, który wynajełam po wyjściu z domu Camili.
Pakuje zakupy do juk i ruszam przed siebie.
Do lasku na szczęście nie długa droga i po jakoś sześciu minutach jestem na miejscu.

Zeskakuje z konia i zabieram prowiant. Postanowiłam usiąść na jednym z przewruconych drzew i nie marnując czasu- otworzyłam butelkę trunku, pociągając od razu kilka solidnych łyków.

-Ahh, to sie nazywa życie.-skomentowałam pod nosem wygodnie  opierając się o stojący przy moim siedzisku konar drzewa.

Nie mogłam nic poradzić na to że na widok który okazał się moim oczom, uśmiechnęłam się pod nosem.

You're My Outlaw [Camren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz