16.Co ty na to?

858 75 27
                                    

Lauren POV.

-Hmm.. Ten się nada.-Powiedziałam sama do siebie podczas zrywania kolejnego kwiata z łąki. Postanowiłam, że zrobię Pani Szeryf małą niespodziankę i przyniosę jej bukiet kwiatów polnych. Za cholerę nie mam pojęcia jakie pozbierałam i czy to nie przypadkiem chwasty, ale liczą się intencje, nie?

-O proszę, ktoś tu się zainteresował florystyką?- Usłyszałam za sobą miły głos Allyson.

-Niee, to dla Camili. Wiem, że niektórym kobietom otrzymanie kwiatów sprawia nieogarniętą dla mnie radość. Sama nie rozumiem co w nich takiego... trochę kolorów i zapach, nic wielkiego.- Robiąc zniesmaczony wyraz twarzy, spojrzałam na mój prowizoryczny bukiet.

-Haha, Może dlatego, że są delikatne i pięknie?- Zaśmiała się kobieta.

-Nadal mnie nie przekonałaś- Odruchowo odwzajemniłam ten gest. Nie wiem jak bardzo złym trzeba być aby nie uśmiechać się w pobliżu Ally. Kobieta jest chyba jakaś zaczarowana czy coś, bo strasznie zaraża empatią.

-Domyślam się, każdy ma swoje upodobania moja droga.

-Wiem.A tak w ogóle, co Ciebie tu sprowadza?

-Chciałam się chwilę przejść, dobrze czasem pooddychać świeżym powietrzem.- Zerwała źdźbło trawy i je powąchała.

-Yy... No tak, ale czemu wąchać trawę?

-Pachnie tak żeśko, lubię ten zapach. Kojarzy mi się z relaksem.

-Okeeey.. Nie wnikam.- podniosłam obie ręce w geście poddania się.

-Aj Lauren, Lauren..- Zaśmiała się ponownie.

- No Co?- wzruszyłam ramionami.

-Nic, co u Ciebie?

-Niezła zmiana tematu haha. Po staremu, pracuje, śpię, pije. Czasem kogoś postrzele, ale nie zabijam po czym znowu śpię i pije.

-A jeść nie musisz?

- Nie łap mnie za słówka młoda damo. - zagroziłam jej palcem wskazującym.

-I kto to mówi. Jestem od Ciebie starsza.- wywróciła oczami.

-Aj tam czepiasz się. Dobra, ja już lecę, Camz się pewnie nudzi beze mnie.

-Camz? Czy ja o czymś nie wiem?- Pomachała dwuznacznie brwiami.

- Nie, dobra ja serio muszę lecieć, Paaa!- Odwróciłam się jak najszybciej się da i pognałam w stronę Miasteczka.

-I tak się dowiem!- Usłyszałam za sobą, acz kolwiek postanowiłam to zignorować.

Skończyłam biec jak tylko przypomniało mi się, że przecież trzymam kwiaty w ręce. Z przerażeniem spojrzałam na nie, sprawdzając czy przypadkiem nie zostały tylko łodygi, ale na moje szczęście nie było większych szkód, prócz paru zgięć i odpadniętych płatków.

Dom Camili był niedaleko od posterunku, więc nie miałam większych trudności z dotarciem na miejsce. Miałam tylko nadzieję, że kobieta nie śpi, gdyż w przeciwnym razie przez skrzypienie podłogi- na sto procent się obudzi.

Uchyliłam drzwi, idąc w stronę sypialni I jak się okazało dziewczyna ma gości. Konkretnie Normani i ta dziewczyna, co ją z chłopakami uratowaliśmy z napadu na dyliżans parę dni temu. Co ona tu robi?

You're My Outlaw [Camren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz