Lauren POV.
-Hmm.. Ten się nada.-Powiedziałam sama do siebie podczas zrywania kolejnego kwiata z łąki. Postanowiłam, że zrobię Pani Szeryf małą niespodziankę i przyniosę jej bukiet kwiatów polnych. Za cholerę nie mam pojęcia jakie pozbierałam i czy to nie przypadkiem chwasty, ale liczą się intencje, nie?
-O proszę, ktoś tu się zainteresował florystyką?- Usłyszałam za sobą miły głos Allyson.
-Niee, to dla Camili. Wiem, że niektórym kobietom otrzymanie kwiatów sprawia nieogarniętą dla mnie radość. Sama nie rozumiem co w nich takiego... trochę kolorów i zapach, nic wielkiego.- Robiąc zniesmaczony wyraz twarzy, spojrzałam na mój prowizoryczny bukiet.
-Haha, Może dlatego, że są delikatne i pięknie?- Zaśmiała się kobieta.
-Nadal mnie nie przekonałaś- Odruchowo odwzajemniłam ten gest. Nie wiem jak bardzo złym trzeba być aby nie uśmiechać się w pobliżu Ally. Kobieta jest chyba jakaś zaczarowana czy coś, bo strasznie zaraża empatią.
-Domyślam się, każdy ma swoje upodobania moja droga.
-Wiem.A tak w ogóle, co Ciebie tu sprowadza?
-Chciałam się chwilę przejść, dobrze czasem pooddychać świeżym powietrzem.- Zerwała źdźbło trawy i je powąchała.
-Yy... No tak, ale czemu wąchać trawę?
-Pachnie tak żeśko, lubię ten zapach. Kojarzy mi się z relaksem.
-Okeeey.. Nie wnikam.- podniosłam obie ręce w geście poddania się.
-Aj Lauren, Lauren..- Zaśmiała się ponownie.
- No Co?- wzruszyłam ramionami.
-Nic, co u Ciebie?
-Niezła zmiana tematu haha. Po staremu, pracuje, śpię, pije. Czasem kogoś postrzele, ale nie zabijam po czym znowu śpię i pije.
-A jeść nie musisz?
- Nie łap mnie za słówka młoda damo. - zagroziłam jej palcem wskazującym.
-I kto to mówi. Jestem od Ciebie starsza.- wywróciła oczami.
-Aj tam czepiasz się. Dobra, ja już lecę, Camz się pewnie nudzi beze mnie.
-Camz? Czy ja o czymś nie wiem?- Pomachała dwuznacznie brwiami.
- Nie, dobra ja serio muszę lecieć, Paaa!- Odwróciłam się jak najszybciej się da i pognałam w stronę Miasteczka.
-I tak się dowiem!- Usłyszałam za sobą, acz kolwiek postanowiłam to zignorować.
Skończyłam biec jak tylko przypomniało mi się, że przecież trzymam kwiaty w ręce. Z przerażeniem spojrzałam na nie, sprawdzając czy przypadkiem nie zostały tylko łodygi, ale na moje szczęście nie było większych szkód, prócz paru zgięć i odpadniętych płatków.
Dom Camili był niedaleko od posterunku, więc nie miałam większych trudności z dotarciem na miejsce. Miałam tylko nadzieję, że kobieta nie śpi, gdyż w przeciwnym razie przez skrzypienie podłogi- na sto procent się obudzi.
Uchyliłam drzwi, idąc w stronę sypialni I jak się okazało dziewczyna ma gości. Konkretnie Normani i ta dziewczyna, co ją z chłopakami uratowaliśmy z napadu na dyliżans parę dni temu. Co ona tu robi?
CZYTASZ
You're My Outlaw [Camren]
Fanfiction[ZAKOŃCZONE] Camila jest pierwszą kobietą-szeryfem w małej mieścinie. Jej główną zasadą jest sprawiedliwość. Co się stanie gdy pozna piękną i niebezpieczną nieznajomą? Czy złamie dla niej swoje zasady, czy może pozostanie obojętna na jej urok? ...