Kolejne dwa dni, niekończącej się serii zgłoszeń o aktywności gangu Michelle.
Camila już totalnie się wkurza, bo narazie nie ma pomysłów jak dopaść tą grupę.
Chodzi po całym posterunku: klnąc i uderzając kijem w kraty od cel- co powoduje płacz i strach ze strony osadzonych. Raz przez przypadek prawie mnie uderzyła w głowę, rzucając tym badylem. Całe szczęście, że mam dobry refleks- inaczej była bym po oku, a co jeszcze lepsze: za mną wbiegł Mendez, który towarzyszył mi na patrolu i o ironio- zarobił tym kijem w twarz.-Wow, Wow, Camz.. Wyluzuj. Chcesz kogoś zabić czy jak?- Zapytałam, pomagając Shawnowi wstać. Nie to, że zmieniłam się w osobę która to lubi, ale już mi się nie chce mu dokuczać. W końcu zrozumiał, iż ze mną nie wygra.
-Jak mam wyluzować, kiedy ta kretynka i jej banda, napadają nas i naszych ludzi?!- W jej oczach oprócz nienawiści i złości, dostrzegłam także strach i ból. W sumie to każdy z nas odczuwa te same emocje w tym momencie. Z tego co się ostatnio dowiedziałam od Mendeza: To właśnie gang Michelle zabił jej ukochaną Lucy. Ponoć miała patrol z Camilą w okolicy, kiedy napadli na nie ludzie wspomnianej przestępczyni. Przez to, że kobiety trochę się odłączyły od swojego patrolu, Ci nie zdążyli na czas. Była ostra wymiana ognia, w której Lucy została poważnie ranna, co spowodowało jej późniejszą śmierć na rękach brunetki. Od tego czasu też, wszyscy biorący udział w patrolach mają trzymać się razem i nie odjeżdżać dalej, niż dwadzieścia metrów.
-Wiem Cami, ale tak robiąc nikomu nie pomożesz. Usiądź proszę i weź kilka głębokich wdechów.- Powiedziałam, trzymając ją za barki. Początkowo się opierała, ale ostatecznie zrobiła co jej kazałam.
- Nie wiem czy to pomaga...
-Jescze nie skończyłam.- Uśmiechnełam się i wyciągnęłam z kieszeni mój specjalnego przepisu papieros, każąc dziewczynie go zapalić, przed tym dałam jej jeszcze dwa porządne szoty whiskey.
-Lauren.. Co ty masz w tym papierosie? Jakiś znajomy posmak.. Przez ten alkochol co mi dałaś nie do końca to czuje. To jakieś zioło na uspokojenie?- Spytała dopalając już.
-Tak, super uspokajające nawet.- Zaśmiałam się.
-Jakie?- Gdy już zgasiła resztke wiedziałam, że mogę w końcu zdradzić jej moją metodę na uspokojenie.
-Właśnie spaliłaś papieroska z dodatkiem marihuany. Zrobiłaś to tak szybko, że jeszcze do końca Ci efekty nie weszły, ale spokojnie- zaraz poczujesz się lepiej.- Poklepałam ją po plecach, a ta zrobiła oczy jak globusy, po czym chciała wstać, lecz właśnie zrobiły jej się nogi jak z waty. Pomogłam jej spowrotem usiąść, po czym sama Nalałam sobie alkocholu.
-Słucham?! Coś Ty mi dała?! I co z moimi nogami? Czemu nie chcą mi być posłuszne?.
-Luuuz, nic Ci nie jest. Uspokuj się i wyluzuj wreszcie.
-He.. he..ale długie te słowa.- Najwidoczniej mój plan wypalił. Kobieta zaczęła się śmiać i gadać od rzeczy, co jest znacznie lepsze od tych wrzasków i uderzania we wszystko.
-Tak jest, pełen luz. Chodź ze mną, zaprowadze Cię do domu.- Podniosłam ją, przekładając sobie jedną jej rękę przez ramię, a z drugiej strony pomógł mi jeden z Chłopaków.
CZYTASZ
You're My Outlaw [Camren]
Fanfiction[ZAKOŃCZONE] Camila jest pierwszą kobietą-szeryfem w małej mieścinie. Jej główną zasadą jest sprawiedliwość. Co się stanie gdy pozna piękną i niebezpieczną nieznajomą? Czy złamie dla niej swoje zasady, czy może pozostanie obojętna na jej urok? ...