Camila POV.
Kolejny, totalnie nudny dzień. Parę narzekań na pogodę ze strony zastępców, w sumie z mojej też, bo jednak 38°C nie jest przyjemne gdy człowiek musi siedzieć w mundurze.
Nie mam pojęcia co ze sobą robić. Myślałam aby zaprosić dziewczyny wraz z Lauren na wspólny wypad nad staw, bo w sumie miała dziś wrócić z wyprawy, ale o dziwo jest godzina piętnasta A jej ani nie widać, ani nie słychać.- zazwyczaj orientuję się że jest w miasteczku po tym drugim.
Zaczynam się niepokoić przez co jest mi jeszcze cieplej, więc właśnie Nalałam sobie drugą szklankę bimbru, mam totalny szum. Przez upały również mam słabszą głowę, czyli jest bardziej ekonomicznie.-Camila, błagam, pozwól nam dziś nie jechać na patrol w otwarty teren tylko do lasku..- Odezwał się Shawn, jednocześnie ocierając czoło od potu i widząc kubek na moim biurku, od razu przechylił naczynie- wybijając całą zawartość, chyba myślał że to woda, gdyż tak samo jak szybko wypił, tak wypluł.
-Kurwa, ale pali! Czemu pijesz bimber w taki upał?!.- krzywił się.
- Kto Szeryfowi zabroni? Poza tym, normalnie ludzie pierw pytają czy mogą się napić, bądź co jest w szklance, a nie zerują od razu.
-Zapamiętam na przyszłość, żeby wąchać co masz w szklance.- zaśmiał się, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Fuj, żebyś mi tam jeszcze nasmarkał? Zapomnij!- Wyciągnęłam w jego stronę palec wskazujący w zabawny sposób.
- Co do.. od kiedy gadasz jak ta Świruska Jareguegi? -uniósł brwi w totalnym zdziwieniu, pochylając się nade mną, kładąc prawą rękę na moim czole.
-Emm, po pierwsze, Nie gadam jak ona, a po drugie- Co ty do cholery wyprawiasz?
-Sprawdzam czy nie dostałaś gorączki czy coś, bo nigdy nie byłaś taka skłonna do żartów i tak, gadasz jak ona. Mam się zacząć martwić?- spytał zabierając ręke, jednocześnie wracając do poprzedniej postawy.
- Nie denerwuj mnie, zaraz pośle wszystkich zastępców co mają dziś patrol w okolicy do lasku, a ty jako jedyny pojedziesz na pustynię.- mówiąc to, oparłam się o krzesło ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie zrobisz tego.- Powiedział z pewnością siebie.
- Nie? Sprobój mnie. Zawołaj swojego zastępcę pomocniczego, przekonasz się.
-Dobra już dobra, to jak możemy?
-Ta, jasne. Sama ledwo wytrzymuje, nie mam zamiaru się nad wami znęcać.- Nalałam sobie kolejną szklankę trunku, po czym spiłam dwa łyki.
-Dziękuję Pani Szeryf, to my lecimy, do zobaczenia wieczorem!- odmachałam mu reką na pożegnanie, po czym znów zostałam sama ze swoimi myślami.
Minęły chyba kolejne dwie godziny, Lauren nadal nie było, a przez moją głowę przelatywały same czarne scenariusze.
Sama nie wiem czemu tak się do niej przyzwyczaiłam. Może to ten alkochol mi tak zaszkodził? W sumie mam niezły dym.
Może to ta samotność? Już tyle czasu minęło odkąd kogoś miałam.. nawet "Pani Szeryf " potrzebuje kogoś kochać i być kochaną. A Lauren jest bardzo atrakcyjna..
CZYTASZ
You're My Outlaw [Camren]
Fanfiction[ZAKOŃCZONE] Camila jest pierwszą kobietą-szeryfem w małej mieścinie. Jej główną zasadą jest sprawiedliwość. Co się stanie gdy pozna piękną i niebezpieczną nieznajomą? Czy złamie dla niej swoje zasady, czy może pozostanie obojętna na jej urok? ...