Outer
Jakiś debil wyszedł zza drzewa jakbym wcale nie widział, że tam wszedł. Szedł bardzo powoli w moją stronę, a gdy znalazł się dosłownie kilka centymetrów przede mną powiedział niskim, grobowym głosem "Witaj... Outer". Według mnie zupełnie niepotrzebnie się zatrzymał po witaj, bo zabrzmiało jakby mojego imienia nie pamiętał.
"Ymmm... Witaj?" Powiedziałem trochę zdziwiony sytuacją. W końcu po jasną cholerę jakiś przydupas rozpuszczonego koszmarka miałby przyjść tutaj? A no tak. Żeby mnie zabić. Kto by się spodziewał?
"Dużo o tobie słyszałem" zbliżył się do mnie jeszcze bardziej "za grzeczny to ty w tym roku nie byłeś" patrzył mi natarczywie w oczy. Wręcz cisnęło mi się na język, aby go pocisnąć, ale jedynie milczałem. Stałem, wgapiając się w niego i cały czas milczałem. "Za twoje zachowanie powinna cię spotkać kara".
"O czym ty mówisz...?" Spytałem prawie szeptem. Co on do świętego Mikołaja chce się upodobnić? Może próbować, ale słabo mu to idzie.
"Szczerze zastanawiam się nad zmianą tej twojej kary. Jak to o czym mówię?" Nachylił się. Był dosłownie kilka milimetrów od mojej twarzy. Jego świdrujacy wzrok przeszywał mnie na wskroś. "To nie widziałeś pustki w całym Universum? Praca mi najwyraźniej dobrze poszła" powiedział ostatnie zdanie jakby do samego siebie.
Cofałem się powoli, jak najdalej się od tego psychopaty dało. Nie chciałem nic więcej mu mówić. Z resztą po co skoro to on w większości pierdoli jakieś głupoty? Przydupas koszmarka był cały czas niebezpiecznie blisko mnie. Złapał mnie za podbródek i zaczął oglądać dokładnie moją twarz.
"Może Pan ośmiornica nie wkurzył by się gdyby jedną osobę przypadkiem zabrać, a nie zabić?" (Kinasii nie zabijaj za lekką zmianę) patrzyłem jeszcze chwilę na niego przerażony co też chce zrobić. Po tych dosłownie dwóch sekundach wyrwałem się od jego ręki i uciekłem. Gdzie? Nie wiem. Jak najdalej od niego, tyle się liczy teraz. "WRACAJ TU ALBO NOGI CI Z MIEDNICY POWYRYWAM" krzyknął za mną. Gdyby nie wiedza, że i tak pewnie by to zrobił to bym może nawet i się zatrzymał. MOŻE. Słyszałem jego ciężkie kroki przechodzące w bieg.
Schowałem się gdzieś. Nie mam pojęcia gdzie. Biegłem naprawdę długo, aż za długo. Dyszałem ciężko, mając nadzieję, że sobie odpuści. Nadzieja matką głupich jak to mówią. Zauważyłem go niedaleko mojej kryjówki.
"Outer wychodź, wychodź i tak Cię znajdę~" przedłużył ostatnią sylabę. Widziałem jak podrzucał nóż w dłoni i rozglądał się dokładnie na wszelkie strony. Jego obecność tutaj była teraz najmniej potrzebna. Zakryłem dłonią usta, aby nie słyszał aż tak mojego głośnego dyszenia. "Wyłaź Outer, im dłużej zwlekasz tym dla Ciebie gorzej" warknął już trochę wkurwiony.
Wlazłem szybko do najbliższej jaskini i schowałem się jak najlepiej potrafiłem. W myślach miałem jedynie ucieczkę i strach. Jednocześnie się bałem jak i drwiłem z tępoty tego kretyna.
"Wyłaź albo rozmyślę się nad opcją pozostawienia cię przy życiu" powiedział przechodząc koło wejścia do jaskini. Za cholerę nie wierzyłem jego słowom. Pewnie w każdym przypadku by mnie zabił, więc różnica jest jak już w moim czasie żywota. "Gdzie ty możesz być do cholery...?" Słyszałem jak wszedł do jaskini "Znudziła mnie już ta zabawa. Nie lepiej zagrać w coś lepszego Outer?" Oczywiście, co powiesz na "wypierdalaj z mojego domu"?
Debil chodził po jaskini z zapaloną zapałką gadając coś do samego siebie. Nie za bardzo bo słuchałem. Wyjebane, że może mnie zabić. Uciekłem z mojej "kryjówki", biegłem jak najdalej przed siebie. Najwyraźniej musiałem być za głośno, bo typ, który się ugania bez przerwy za mną znowu zaczął mnie gonić. No chwili odpoczynku nie mam od tych fanów. Co ja teraz zrobię?
"Chyba starczy ci tych ułatwień" przyspieszył swój bieg, aż do sprintu. Co raz trudniej było mi uciekać, co raz bardziej czułem ból w kościach od ucieczki i co raz bardziej miałem dość.
"Daj mi spokój!" Krzyknąłem do niego, jednak nie usłyszałem odpowiedzi. Wyjebałem się o kamień na drodze i poleciałem ryjem na glebę. Mój ulubiony stalker stanął dosłownie nade mną.
"Hehe~ wygrałem" wziął mnie na ramię jak worek ziemniaków. Szczerze nie wiedziałem co sobie myśleć. Mam się bać czy coś? On mnie porywa, chce zgwałcić, zabiera gdzieś na chwilę czy chce mnie zabić? Pytania zajmowały mi głowę, a tym bardziej kiedy się spytał "Jak się czuje moja nagroda?"
Spojrzałem w dół, na ziemię, a raczej jego plecy. "Puść mnie..." wyszeptałem prawie niesłyszalnie. W duchu wiedziałem, że tego nie zrobi, ale co mi szkodzi?
"Powinieneś się cieszyć, że Ciebie oszczędziłem" prychnął idąc gdzieś " Nie tak jak twoich... Przyjaciół? Tak to się mówi?" Spytał niepewnie. Nie wiem co próbował tym osiągnąć, ale szczerze zacząłem mu współczuć. Nawet nie wiem czemu, po prostu było mi go szkoda. "Mało rozmowny jesteś" wymamrotał pod nosem.
Zacząłem się szarpać. Doszło do mnie, że nie mogę skończyć jako własność jakiegoś debila. Muszę się wyrwać, zanim mi coś zrobi.
"Albo przestaniesz się szarpać albo przestanę być taki delikatny" jednym ruchem ręki stworzył portal. Chciałem, żeby okazało się to tylko jednym pieprzonym snem. Nie chce tak skończyć. Nie mogę tak skończyć! Ale też powinienem się go słuchać... Co jak zrobi mi gorsza krzywdę?
"Gdzie mnie niesiesz...?" Spytałem niepewnie, przestając się szarpać. Po dłuższym zastanowieniu... To gdzie niby bym uciekł gdyby mi się nawet udało? Do domu? Oszaleć z tęsknoty za wszystkimi? Nikt więcej mnie pewnie nie przyjmie.
"Jeszcze zobaczysz" odpowiedział krótko. Strach zaczął mnie zjadać od środka. Nie wiem czego miałem się spodziewać po kimś takim jak... No jak on.
"B-boje się..." wyjąkałem. Łzy leciały mi po policzkach. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Po prostu leżałem na jego ramieniu wgapiając się w jego plecy, a łzy spływały na ziemię.
"Nie masz czego" kolejna krótka, nie wiele mi dająca wiadomość. Nie myślałem już za bardzo. Chciałem tylko, żeby to się skończyło.
"Nie wierzę ci..." powiedziałem równie cicho co wcześniej. Przeszliśmy przez portal i dalej gdzieś się kierowaliśmy. Nawet nie chciało mi się zastanawiać gdzie.
"Nikt nie wierzy" w jego głosie było słychać znudzenie. Podniosłem wzrok z jego pleców. Nie znałem tego miejsca. Tak samo jak typa, który mnie dalej gdzieś nosił.
"Jak to...? Nie masz nikogo?" Zdziwiłem się słysząc jego słowa. Ktoś kto mu wierzy musi być. Oszalałby przecież gdyby miał żyć na własną rękę. Bez pomocy od nikogo.
"Niby po co?" Spojrzał na mnie, a bardziej na moją miednicę. Dziwny typ. Całe życie trudno jest samemu przeżyć. Prawda?
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Bum szakalaka
Rozdział
DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ
Do następnego 😘❤
CZYTASZ
Porwany czy zakochany? ~Outerkiller~
FanfictionWięc tak - Historia jest oparta na RP - Występuje tu gwałt (NIESTETY) - Na szczęście historia z happy endem (kto by chciał czytać historię z sad endem? No nie ja) - Ktoś zostanie porwany - Resety - Lemony - Dużo sarkazmu - Możliwość zniszczenia czw...