Rozdział #35

260 20 54
                                    

                         Nightmare

Wszedłem do pokoju z lodami. Wciąż nie są one równe słodkości Meteo, ale są wystarczająco słodkie do zjedzenia. Kiedy tylko wszedłem do pokoju zobaczyłem jak twarz Meteo wręcz automatycznie ze znudzonej zmienia się na rozpromienioną, pełną szczęścia i delikatnych rumieńców. Urocze.

"Oto i lody dla najsłodszej osóbki na świecie" powiedziałem dając porcję lodów w szklanym kuflu mojemu słodziakowi. Cała twarz wręcz rozbłysła mu w fioletowo-żółtym rumieńcu.

"D-dziękuję" wymamrotał zabierając mi z rąk kufel już z zamiarem schowania się pod kołdrą. Niestety nie wszystko poszło po jego myśli.

"Ledwo dotknąłeś lodów, a już się uwaliłeś" zaśmiałem się cicho patrząc na zrobioną już nad jego ustami kropkę od czekoladowych lodów. Zbliżyłem się do niego i złapałem za podbródek po czym zlizałem łakoć znad jego ust. Kiedy tylko odsunąłem się od niego, aby zobaczyć nie tyle co jego reakcję to też czy nie ubrudził się gdzieś jeszcze.... Nie zawiodłem się ani trochę na minie którą ujrzałem. Oczy Meteo stały się większe i pełniejsze, cała jego twarz wypełniona była czystym rumieńcem i trzymał się kufla jakby życie od tego miało zależeć. "Aż tak udało mi się ciebie zawstydzić?~" wymruczałem tym tonem od którego wzrok Meteo stawał się cieplejszy, stawał się bardziej spokojny, stawał się... Bardziej mój.

"Nie..." wymamrotał niechętnie i nabrał ogromną ilość lodów na łyżeczkę.

"Nie masz czego się wstydzić kochanie" zaśmiałem się i pogłaskałem gwiazdolicego po policzku. Coś kombinował, bo ani się nie odzywał ani nie jadł swojej ogromnej porcji lodów z łyżki. Spojrzał się na mnie, uśmiechnął się i wepchnął mi na siłę całą łyżeczkę lodów. Były tak zimne, że ledwo dałem rade je w ustach trzymać, a patrząc na duży kawałek - połknięcie nie wchodziło w grę. Po dłuższej chwili czekania na rozpuszczenie w ustach zimnego przysmaku, w końcu go połknąłem. Meteo uśmiechał się zadowolony jak nigdy. Aż tak cieszy go jak jem? "To miały być dla ciebie lody, nie dla mnie" warknąłem cicho.

"Trudno" odpowiedział jakby nigdy nic Meteoś i wytarł mi kciukiem policzek. Mogę dostać cukrzycy od samego patrzenia jak uroczy jest? A może ktoś jest w stanie pożyczyć mi swoje organy? A najlepiej całe, żywe i swoje ciało. Mam parę rzeczy które chciałbym na kimś wypróbować~

"Smakuje?" Zbliżyłem się bliżej szkieleta i wtuliłem twarz w jego ciepłą szyję. Moja najpiękniejsza, najseksowniejsza, najcudowniejsza, najsłodsza bogini... Znaczy yyy... Meteo przytaknął i w końcu zjadł ze smakiem cały kufel lodów i odstawił je na szafce. "Pójdę odstawić brudne naczynia do kuchni kochanie. Zaraz wracam" ucałowałem mu czule szyję po czym wstałem i zebrałem całe brudne szkło z pokoju.

"Dobrze" diabełek znowu się położył i zaczął wgapiać się w biały sufit. Uh... Czego nie mam co ten sufit ma, aby MÓJ  Meteo miał się w niego godzinami wgapiać? To nie jest fair.

Wyszedłem z pokoju, a moją uwagę przypiął sobie głupi, nieposłuszny, zazdrosny, ale wystarczająco silny do walki obiekt zwany Crossem. Stał przy drzwiach i przeklinał pod nosem jakby coś mu się nie udało.

"A ty co tutaj robisz?" Zapytałem bez emocjonalnie i zamknąłem za sobą drzwi.

"Ja? Nic senpai. Nic, a nic szefie" zaczął markotać szybkim tempem Crocs i odwrócił wzrok na podłogę.

"Wracaj do pracy" warknąłem i oddałem mu brudne naczynia w ręce "A najlepiej przed jeszcze to pozmywaj"

"Dobrze szefie..." Wymamrotał niechętnie i poszedł szybkim krokiem do kuchni. Im mniej go na codzień widzę, tym lepszy mam dzień. Ah. Idealnie.

Wszedłem spowrotem do sypialni. Meteo zupełnie nie zmienił położenia, a nawet wgapiał się w sufit z większym skupieniem niż parę minut wcześniej.

"Co takiego w tym suficie jest czego ja nie mam, że aż tak go podziwiasz?" Oparłem się o framugę. Meteo wzruszył ramionami, ale nie spuszczał wzroku ze swojego obiektu zainteresowań, więc spojrzałem na sufit razem z nim "No niezły widok" burknąłem niezadowolony.

"Pf" zaśmiał się cicho Meteo i spojrzał wprost na mnie "Ten o wiele bardziej mi się podoba" usiadł i rozłożył pod kołdrą delikatnie nogi. Spojrzałem na niego z wrednym uśmiechem. Wiedziałem jak to może się skończyć. Albo będziemy się namiętnie całować i kochać do białego rana, albo skończy się na naprawdę dzikim seksie, którego oby nikt nie przeszkodził.

"Oh naprawdę?~" zawisłem nad nim i zbliżyłem się do niego bardzo bardzo bardzo blisko. Dzieliły nas dosłownie milimetry, a nasze usta z każdym słowem się łączyły i odklejały jakby już pragnąc połączyć się w namiętnej, długiej i kto wie może nawet agresywnej pasji.

"Ty mi się najbardziej podobasz~"

"Ah tak?~" założyłem rękę wokół jego bioder, a drugą utrzymywałem się na dobrej wysokości. Złączyłem nasze usta w pocałunku, jezyki walczyły o dominację sprawiając sobie wzajemnie przyjemność. Meteo zaczął cicho mruczeć, jego smak jakby słodkich jagód łączył się z moim kwaśnym jabłkiem. Tworzyliśmy jedną wielką całość, a żadne z nas nie miało nawet na chwilę siebie nawzajem dość. Kiedy odczułem brak tlenu odkleiłem się od magicznych ust Meteo. Chłopak z trudnością otworzył oczy, nie mogąc dopuścić pewnie do siebie, że tak cudowna chwila w której liczyliśmy się tylko my dobiegła końca. Oczy mu rozbłysły co wyglądało tak uroczo, że nie mogłem powstrzymać się od cichego śmiechu.

"Coś Ci się spodobało?~" wymruczałem łącząc nasze czoła razem, w głowie miałem już plan co zrobić dalej jeśli tylko Meteo mi pozwoli.

"Ty~" wymruczał i odchylił głowę na bok, wręcz błagając abym się wpił w tą jego słodką, delikatną szyjkę. Oczywiście wręcz natychmiastowo zacząłem lizać i delikatnie przysysać się do niej. Ręką zjechałem pod jego koszulkę, aby znaleźć dość ważny element jego ciała. Jego duszę, którą miałem zamiar lizać, ssać i pieścić jak się tylko da. Nie wiem czemu, ani czy zyskam z tego satysfakcjonujące przynajmniej ciche pomruki albo chociaż cokolwiek w zamian. Po prostu czułem, że może to się ciekawie skończyć.

Złapałem jego delikatną, mokrą duszę w dwa palce i wyciągnąłem ją spod jego żeber. Odkleiłem się od jego kręgów szyjnych i wślizgnąłem język głęboko w jego małe, słodkie serduszko. Z ust Meteo wydobył się śliczny i nieopanowany jęk. Cały się zatrząsł, a plecy odchyliły się mu do tyłu. Już miałem przejść dalej, a może raczej niżej kiedy w pokoju rozległo się pukanie. Wyjąłem szybko z duszy język i spojrzałem na drzwi.

"Senpai~" wymruczał za drzwiami Crocs. No nie. Poważnie?

"Czego" warknąłem niezadowolony, że przeszkodzono mi w takiej chwili.

"Pomyślałem, że dawno nie spędzaliśmy razem czasu" mruczał za drzwiami i prawdopodobnie się o nie ocierał. Kolejne drzwi do spalenia. A już zaczynałem je lubić "I wie senpai moooże..."

"Nie" odwarknąłem nie dając mu dokończyć i zamykając drzwi na klucz magią.

"Ale senpai!" Jęczał żałośnie krzyżyk i usiadł na podłodze.

"Nie" powtórzyłem się i przytuliłem mocno Meteo.

"To Cross?" Spytał szeptem mój jedyny ukochany do którego pięt nawet nie sięga ten debil Cross.

"Ta.." wymamrotałem i wtuliłem twarz w jego szyję. Mam już tak bardzo dość Crossa, chce spędzić tylko miło czas z Meteo. Czy to tak dużo?

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Poor thing poor soul
Nightmare zajebie Crossa dziś?
Poor thing poor soul
Czy Meteo pomoże mu z tym?
Poor thing poor soul
Cross nie zazna spokoju za nic

Do następnego 😘❤

Porwany czy zakochany? ~Outerkiller~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz