Rozdział #17

464 27 83
                                    

                         Killer
"Jest uroczy" powiedziałem patrząc na brzdąca. Taki mały nasz skarb kochany "Wygląda identycznie jak ty" spojrzałem na wycieńczonego Outera, który już jedynie potakiwał i zasypiał wręcz. "Lepiej się prześpij gwiazdko. Na pewno jesteś zmęczony całym dniem" nie minęło nawet pięć sekund jak padł na poduszkę i zasnął.

Mały Meteo mruczał coś cicho i z zamkniętymi jeszcze oczkami wtulał się w swoją mamusię. Moje dwa małe skarby...

W tej pięknej, ba wręcz przecudownej chwili, kiedy zostałem ojcem przypomniałem sobie, że Outer będzie musiał zostać w zamku. Beze mnie. Bez Meteo. Z samym kurewskim koszmarem i bandą debili.

"Jak ja bez ciebie przeżyje..?" Spytałem sam siebie, patrząc na dwie najważniejsze osoby w moim życiu śpiące spokojnie tuląc się nawzajem.

Poczułem delikatny uścisk dłoni na swojej ręce. Najwyraźniej przez sen coś łapał, a moja reka była najbliżej.

Ucałowałem czule jego dłoń. Strasznie bardzo nie chce go tracić. Nie w taki glupi sposób.

"Mm... Killer..." wymamrotał cicho mój jedyny.

"I co ja mam teraz zrobić... Przecież nie zostawię cie z nim.." użalałem się tak na sobą, dopóki nie padłem zmęczony. Dosłowniej mówiąc, zasnąłem mu na kolanach.

                          Oreo

Obudziłem się po dobrych paru godzinach. Killuś spał mi na kolanach i wyglądał jak mały slodki kotek, a Meteo... Meteo jest cały czas slodki i spi teraz do tego wtulony we mnie.

Zacząłem głaskać tego mojego kotka delikatnie po czaszce, aby sie obudził. Ten koteczek mój zamiast się obudzić zaczął mruczeć. Spryciarz.

Tyknąłem jaśnie Pana w policzek i ten w końcu się obudził.

"O budzi się mój pan~" mruknąłem cicho do niego, aby nie obudzić maleństwa wtulonego w moje, nawet pomimo mleka, małe piersi.

"Budzi, budzi. Jak się ma moja gwiazdka?" Spytał zaspany, przecierając oczka. "Szczęśliwy, że ciąża już za tobą?"

"Mhm" przytaknąłem patrząc na cicho pochrapującego malucha na moich rękach.

"Mały wciąż śpi"

"Slodziutki jest" powiedziałem cicho i uśmiechnąłem się w stronę Meteo. Moje małe bobo.

"Oboje jesteście" powiedział cichutko Killuś i pocałował mnie w policzek, po czym spojrzal na naszego malucha "Pewnie niedługo nas stąd wygonią"

"Niestety" przyznałem. Malutki Meteo, który wpadł w nasze życie jak meteor z jasnego nieba, zaczął otwierać oczka budząc się. Otarł oczka, wymruczał coś i wtulił się we mnie bardziej patrząc delikatnie wystraszony swojego tatusia Killera.

"Obudził się nasz sprytny książę" zaśmiał się cicho patrząc na nasze bobo "Nawet własne dziecko się mnie boi"

"Spokojnie Meteo to tylko twój tata" powiedziałem cicho.

"Nie masz czego się bać młody"

Malutki w odpowiedzi jedynie spojrzal na tatę, schował się we mnie i znowu na niego spojrzal, po czym znowu się schował jakby chciał się bawić z nim w "akuku".

"Ciekawy pomysł młody" zaśmiał się cicho ten 'morderca bez serca'.

"Ale to słodkie" uśmiechnąłem się delikatnie spoglądając na wtulonego Meteo.

"Hmm gdzie się kryjesz Meteo?" Spytał Killer rozglądając się po pokoju. Maluch zaczął się śmiać. Taki uroczy śmiech dziecka. Zakochać się można. "Gdzie się chowasz? Nie wiemy gdzie jesteś" Meteo 'wyszedł z ukrycia' i spojrzał na Killera nie mogąc się doczekać pochwały za świetną kryjówkę. "Tu jesteś!"

"Aww jak wy się razem słodko bawicie" powiedziałem rozpromieniony w radości, patrząc na ich zabawę.

"To pobaw się z nami. Co Ty na to Meteo? Mama może dołączyć" spytał Meteo jakby ten zaraz miał odpowiedzieć czy chociaż zrozumieć co do niego mówi.

Malutki jedynie wyciągnął z pomrukiem rączki w stronę Killera, aby ten wziął go na ręce. Jak chciał tak się stało, a ja w końcu mogłem trochę jeszcze odpocząć.

"Chodź mały. Pokaze ci świat wokół. Mama musi odpocząć."

"Uważajcie na siebie" mruknąłem wtapiając się w poduszkę bardziej.

"Jakże inaczej" dał mi buziaka w czoło "Pomachaj mamie mały" uśmiechnął się z dumą do swojego synka. Meteo pomachał mi na papa i wtulił się w Killera. "Zaraz wrócimy gwiazdko" powiedział już wychodząc z pokoju i kierując się chuj wie gdzie.

Miałem już naprawdę ogromna nadzieje, że NM zapomnial o mnie, że nie przyjdzie, że będę mógł spędzić szczęśliwie czas ze swoją rodziną, ale nie, marzenia, nadzieja matką głupich. Usłyszałem z korytarza jego niski, grobowy, wręcz kojarzący się z zabójstwem głos.

"208...209...210. Znalazłem" wszedł do salki w której się znajdowałem i spojrzał na mnie z tym spojrzeniem od którego wymiotować się chce. "Witaj mój drogi"

"Nie nazywaj mnie tak" warknąłem.

"Jak się czujesz chwile przed odejściem od Killera?" Spytał zupełnie mnie ignorując. Jeśli on myśli, że nie znajdę wyjścia z jego chujozamku to się grubo myli. "Gdzie ten wasz dzieciak?"

"Poszedł z Killerem" powiedziałem beznamiętnie. To... to sushi na nogach nie jest warte jakiejkolwiek chęci, kurwa nawet uczucia czy przyjaźni. Nie jest warte niczego. Musze zadbać, aby nie dotknął nigdy Meteo.

"Jak go nazwaliście?" Spytał siadając na krzesełku obok. Chuj go obchodzi jak się nazywa MOJE dziecko?

"Po co ci to wiedzieć..." odwróciłem od jego paskudnej postaci wzrok. Chuj pieddolony. Nie zasługuje na nic.

"Tak po prostu" wzruszył ramionami. "Gotowy na mieszkanie ze mną w zamku?" Zadał kolejne nic nie znaczące pytanie.

"Dlaczego nie mogę zostać z moją rodziną" sadysta. Pierdolony. Chuj mu w dupę. Skoro tak mu towarzystwa brakuje niech se wynajmie jakąś lalę, a nie.

"Bo jesteś moją własnością. Rodzina nie jest tak bardzo ważna" odpowiedzial monotonnym i nudnym tonem.

"Dla mnie jest"

"Nie powinna. To tylko kolejny głupi problem, którego najlepiej się pozbyć" cO. Co Pan pierdoli? Jest Pan może chory?

"Nie próbuj ich skrzywdzić!" Krzyknąłem wręcz gotów na to, aby pieprznąć go z pięści.

"Chodzi mi o to, abyś się od nich odłączył. Będzie tak dla ciebie o wiele łatwiej" wzruszył ramionami, jakby wcale nie mówił o osobach za które życie bym oddał.

Łza popłynęła mi po policzku. Uznałem, że nie chcę mieć z nim więcej nawet kontaktu wzrokowego, wiec obróciłem się na drugi bok. Pieprzony dupek. To moja rodzina i mój wybór.

Koszmar przeszedl na drugą stronę łóżka i kucnął przede mną. "Ode mnie tak łatwo nie uciekniesz" warknąłem cicho w odpowiedzi. "Pogódź się z tym Outer. Oni są tylko kulą u nogi. Po prostu od nich odejdź. Tak będzie lepiej, nie tylko dla ciebie" próbował mi zmienić myślenie. Nie ma opcji gówniarzu. Ja ich kocham.

"A-ale" wyszeptałem.

"Zrób to Outer. Dla swojego dobra" mówił jak najęty. Kurwa, nie to nie. Co tu jest nie do zrozumienia.

"Ja nie mogę.."

"Możesz wszystko. Z moją pomocą możesz wszystko" zamilkłem. W chuju go mam, kocham Killera i Meteo, on nie zmieni mojego myślenia.

"Wróciliśmy gwiaz-" wszedł do sali Killer z Meteo. "Co.ty.tu.robisz."

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
No no dzieje się, dzieje się coraz więcej. W końcu niedługo dojdziemy do tajemniczego nowego shipu z opisu. Może już ktoś się domyśla o jakim mówię?
Biedny Outer, zabrany do NM. Killer zostanie sam na sam, jak sobie poradzi jako samotny ojciec? Czy Magda Gessler schudnie? Czy królowa Elżbieta przeżyje nas wszystkich? Czy w końcu zacznę normalnie wstawiać rozdziały? Tego dowiemy się może kiedyś!
Do następnego😘❤

Porwany czy zakochany? ~Outerkiller~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz