Rozdział 1

1.2K 99 88
                                    

– Gdzie znowu ten pierdolony kot? – mówię z papierosem w ustach. Jeszcze go nie zdążyłem odpalić. – Durny sierściuch, zawsze się gdzieś schowa – mruczę pod nosem.

Nasypuję do miski kociej karmy, do drugiej nalewam świeżej wody. Obie stawiam z rozmachem pod ścianą na kuchennej podłodze. Przypomniałem sobie, że wypadałoby mu dać jeść, zanim wyjdę do pracy.

– Żryj, głupi kocie – dodaję jeszcze, choć pewnie on mnie nawet nie słyszy.

Ten kot to jakiś totalny niewypał. Zupełny popierdoleniec. Czasem zapominam, że w ogóle tu jest. Ja rozumiem, że koty chodzą własnymi drogami, ale on... Kilka razy już zdarzało się, że pół dnia przeszukiwałem całe mieszkanie, aż w końcu znajdowałem go gdzieś pod jednym z mebli lub w jakiejś szufladzie, gdzie byłem pewien, że wcześniej sprawdzałem. To mieszkanie to jedyne czterdzieści trzy metry kwadratowe. Gdzież można się chować przy dwóch pokojach, aneksie kuchennym i niewielkiej łazience? Kiedyś pewnie zdechnie w jednej ze swoich kryjówek, a ja go znajdę dopiero gdy zacznie śmierdzieć.

Weź sobie kota – mówili. Nie będziesz czuł się taki samotny – mówili. A ja, idiota, się zgodziłem. Wolałbym psa, ale przy moim trybie życia, to nie byłby najlepszy wybór, zwłaszcza że biorąc go, wiedziałem już, że czeka mnie siedzenie w robocie po osiem godzin dziennie, a może i więcej.

Oczywiście nie mógł mi się trafić normalny kot, który czasem przyjdzie się połasić, otrzeć o nogi, czy będzie spać ze mną w łóżku. Nie... Ja musiałem trafić na wyliniały worek pcheł, z postrzępionymi przez psy uszami i z napadami lękowymi.

Wszystko przez pewną wytatuowaną blondynkę, całą w kolczykach, która zawodowo jest tatuażystką, a popołudniami bawi się w wolontariat w jednej z fundacji na rzecz pokrzywdzonych zwierząt.

Spójrz tylko na niego. Jaki on jest biedny i pokrzywdzony przez los. Potrzebuje tylko odrobiny ciepła, poczucia bezpieczeństwa i na pewno będzie dla ciebie idealnym towarzystwem – zapewniała Agnieszka. Ciekawe niby po czym to wywnioskowała? Bo też jestem wyliniały i pokrzywdzony przez los? A może mam pchły? Ona ma szczęście, że wisi mi jeszcze jeden tatuaż.

Na samą myśl o pchłach zaczyna mnie wszystko swędzieć. Drapię się po tyłku. Wciąż jestem w samych bokserkach, a za jakiś kwadrans powinienem wychodzić do roboty. To mój pierwszy dzień. Nie wypada się spóźnić. Żałuję tylko, że nie mogę pracować zdalnie z domu, jedynie w wyjątkowych sytuacjach. Przynajmniej moja praca nie wymaga zbytnich interakcji z innymi ludźmi. Już wolę towarzystwo kota, który przypomina z wyglądu szczura.

Zapalam wreszcie papierosa i trzymając go wciąż w ustach, udaję się do łazienki. Opieram ręce o blat, kładąc dłonie po dwóch stronach umywalki, nad którą się nachylam. Przez moment łapie mnie zawias. Zastanawiam się, po co mi to wszystko. Po co mam się starać? Nie mam już dla kogo walczyć. Powtarzają mi, że mam jeszcze przed sobą całe życie i że na pewno ułożę sobie jakoś przyszłość. Szkoda tylko, że ja nie jestem tego taki pewien.

Odzyskuję kontakt z rzeczywistością, gdy pierwsze drobiny popiołu spadają na białą powierzchnię. Unoszę wzrok i spoglądam w lustro. Podkrążone i przekrwione oczy. Śniada cera. I tak jest lepiej, niż było jeszcze te kilka miesięcy temu. Dwudniowy zarost pokrywa moje policzki i brodę. Powinienem się ogolić? Jutro. Zarost dodaje męskości.

Spoglądam na zapadniętą klatę i odstające cycki. Po sześciopaku na brzuchu nie ma już śladu, została tylko mała beczułka po piwie. Lata ćwiczeń na siłowni z Arkiem poszły na marne.

Całe ramiona mam wytatuowane aż po nadgarstki oraz lewą stronę tułowia. Niektóre tatuaże wybierała ze mną Marysia, teraz tylko one mi po niej pozostały. Muszę wreszcie umówić się z Agnieszką na kolejną sesję. Potrzebuję zmiany.

Drako✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz