Rozdział 18

642 75 35
                                    

Kiedy budzę się rano, Laury nie ma obok mnie. Bardzo ranny z niej ptaszek. Uśmiecham się pod nosem. Już się przyzwyczaiłem, że wstaje wcześniej ode mnie, ale lubię, jak mnie z rana budzi. Choćby pocałunkiem. Może być też w inny sposób. Gdy jej nie ma obok, czuję chłód i pustkę.

Kot również gdzieś przepadł, ale jego akurat wcale mi nie brakuje.

Po wyjściu z łazienki, odnajduję Laurę w pokoju na kanapie. Już tradycyjnie ubrana jest w mój T-shirt. Dziewczyna w jednej ręce trzyma swój telefon komórkowy, w który ma utkwiony wzrok, a drugą głaszcze po grzbiecie kota! Mojego kota! Tego samego, który jeszcze niedawno ją wystraszył samym wyglądem, a wczoraj syczał na mnie, kiedy próbowałem położyć się pod kołdrą. Robię wielkie oczy i podchodzę do nich bliżej.

– Olałaś mnie dla kota? – pytam, ruchem głowy wskazując futrzaka, który na dźwięk mojego głosu niespokojnie macha ogonem i strzyże uszami. – Co on ma takiego, czego ja nie mam? – Podchodzę bliżej.

– Nic – mówi, wzruszając ramionami i nawet na mnie nie patrząc. – Oboje jesteście tak samo popaprani. – Odrywa wreszcie wzrok od telefonu i spogląda na mnie. W jej oczach dostrzegam rozbawione chochliki.

Nachylam się nad nią i skradam z jej ust pocałunek, co jak się okazuje, niekoniecznie podoba się kotu, który syczy na mnie, podobnie jak w nocy.

– Zjeżdżaj, pchlarzu – wkurzam się. Strącam go z kolan Laury. – To moja dziewczyna – dodaję, gdy prycha na mnie i odchodzi, zapewne po to, żeby znów zaszyć się w sobie tylko znanym miejscu.

– Jestem twoją dziewczyną? – W głosie Laury słychać wyraźne rozbawienie.

– Łapiesz mnie za słowa. – Przewracam oczami. Zagalopowałem się, więc zamykam jej usta kolejnym pocałunkiem, czuję jej dłoń na mojej piersi. – Idziemy pod prysznic? – pytam prosto w jej usta.

– Widziałeś, która godzina? Już zdążyłam się umyć i zjeść śniadanie, nawet zrobiłam ci kilka kanapek!

Zerkam na zegarek na ręce. Faktycznie jest już dziesiąta.

– Dasz mi pięć minut? – pytam. – Wezmę prysznic, a potem... – Właściwie sam nie wiem, co potem. W końcu cały tydzień praktycznie spędziliśmy na zmianę pracując, jedząc i kochając się. Co tak właściwie mógłbym robić razem z Laurą? Obejrzeć razem film? Raczej nie lubujemy się w tym samym gatunku. Posłuchać muzyki? Nie sądzę. Wątpię też, że chciałaby ze mną pograć w gry komputerowe.

– Powinnam się chyba już zbierać – mówi, uciekając gdzieś wzrokiem. Pewnie ma podobne przemyślenia, co ja.

– Myślałem, że moglibyśmy ze sobą spędzić ten dzień. W końcu jest sobota... – dodaję cicho.

– Nie mogę – Laura zaczyna się bawić telefonem – jestem już dziś umówiona.

– O – wymyka mi się, gdy się prostuję. Doznaję dziwnego uczucia, ukłucia zazdrości, które jest dość absurdalne.

– Chyba, że chciałbyś pójść ze mną...

– To znaczy? – dopytuję, ponieważ jej słowa brzmią trochę tajemniczo. Podchodzę do szafek w kuchni i nalewam sobie czarnej jak smoła kawy z ekspresu przelewowego. Właściwie, gdy jestem sam, to nie korzystam z niego, zdecydowanie szybciej jest zalać rozpuszczalną. Jednak nie powiem, miło jest kiedy człowiek rano wstanie i może nalać sobie świeżo przyrządzonej kawy, a do tego jest ktoś, z kim można ją wypić.

– Obiecałam Hani, że zabiorę ją na wycieczkę do palmiarni. – Laura podnosi się z kanapy, odkładając telefon na stoliku obok. Następnie przystaje przy wyspie kuchennej, opierając o nią tyłem. – Pamiętasz ją, to ta dziewczynka z domu dziecka, która cię zagadywała.

Drako✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz