Rozdział 21

504 55 36
                                    

Wiosna w tym roku przychodzi nieco wcześniej, bo już z początkiem marca na drzewach pojawiają się pierwsze pąki i zielone listki, a słońce nareszcie zaczyna świecić coraz mocniej.

Jak co dzień rano biegnę parkową aleją. Mimo chłodnego powietrza pot ścieka mi po twarzy oraz po plecach. Chociaż kondycję mam już zdecydowanie lepszą, to jeszcze dużo brakuje mi do idealnej formy. Dobiegam do jednej z ławek i przystaję przy niej, opierając dłonie na kolanach. Próbuję uspokoić oddech. Nie jest łatwo. Nie jeśli się wypala tyle papierosów dziennie, co ja. Mam wrażenie, że odkąd spotykam się z Laurą, jest ich zdecydowanie mniej niż kiedyś. Kto by pomyślał, że to właśnie ona będzie mieć na mnie tak zbawienny wpływ.

O wilku mowa. Laura dobiega do mnie i zatrzymuje się tuż obok. Opiera stopę na ławce, żeby zawiązać sznurówkę. Również jest zdyszana, ale nie tak bardzo jak ja. Wyciąga bidon z wodą ze swojego pasa do biegania i upija kilka łyków. Następnie pozwala mi się napić. Ja nie mam swojego bidonu. Podobnie jak to było w przypadku wyprawy w góry na naszym wyjeździe służbowym, także do biegania Laura jest przygotowana pod każdym względem. Ma specjalne spodnie, kurtkę, buty, pas, a nawet frotki na nadgarstki, a ja? No cóż, przynajmniej założyłem adidasy zamiast glanów.

Już ponad miesiąc biegamy z Laurą regularnie. Spotykamy się wcześnie rano w parku i robimy kilka kółek wyasfaltowanymi alejkami. Chyba że spędzamy ze sobą noc, wtedy przyjeżdżamy tu razem.

Na początku miałem problem nadążyć za Laurą, ale w końcu ona dopasowała się do mojego tempa. Nie powiem, przyjemnie się biega we dwójkę, zwłaszcza gdy później lądujemy jeszcze u mnie lub u niej. A i śniadanie smakuje wtedy zdecydowanie lepiej.

– To co, jeszcze jedno kółko? – pyta Laura, prostując się. Podpiera się pod boki i posyła mi zadziorny uśmiech. Nie wiem skąd ona bierze tyle energii.

Przewracam oczami. Wycieram rękawami bluzy pot z czoła.

– Ja mam chyba dość – odpowiadam z rezygnacją. Sięgam do kieszeni bluzy po paczkę papierosów i wkładam jeden do ust. – Popatrzę, jak ty biegasz.

Laura nagle wyciąga papierosa z moich ust.

– Gdyby nie to, zrobiłbyś jeszcze trzy okrążenia – mówi, trzymając mojego nieodpalonego papierosa tuż przed moim nosem.

Wydaję z siebie pomruk, ale dziewczyna zupełnie tym się nie przejmuje, tylko wrzuca papierosa do stojącego przy ławce kosza na śmieci, a następnie klepie mnie po brzuchu.

– Widzimy się przy samochodach – dodaje szybko i puszcza się biegiem w stronę wyjścia z parku.

– Zabiję – rzucam pod nosem i ruszam truchtem za nią, choć wiem doskonale, że i tak jej nie dogonię.

Kiedy docieram na parking, Laura stoi już oparta o swoją teslę z założonymi rękami i z nieco kpiącym uśmieszkiem przygląda się, jak podchodzę do niej. Obejmuję ją ramieniem w pasie i gwałtownie przyciągam do siebie.

– Nigdy więcej tak nie rób – mówię, patrząc jej prosto w oczy.

– Bo co? – Unosi brodę wyżej. – Ukarzesz mnie?

– Chcesz się przekonać?

– Zawsze – mruczy prosto w moje usta, ale kiedy chcę ją pocałować, odsuwa się nagle i otwiera drzwi samochodu. – Dzisiaj prysznic u mnie – rzuca jeszcze w moją stronę, a następnie wsiada do środka i odjeżdża.

Wzdycham

Choć Laura potrafi być wkurzająca i czasem trudno nam dojść do porozumienia, to jednak zdążyłem się już od niej uzależnić. Od jej ust, smukłej szyi, zapachu perfum, miękkości włosów. Uwielbiam mieć ją blisko. Czuję się jak wówczas, gdy piłem. Laura jest jak butelka Jacka Danielsa, kiedy mam ją obok siebie. Pozwala mi zapomnieć, nie myśleć o przeszłości. Uwielbiam mieć tę pewność, że zawsze mogę po nią sięgnąć.

Drako✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz