Rozdział 23

496 61 22
                                    

Leżę na plecach przygnieciony ciężarem nagiego ciała Laury. To przyjemny ciężar. Na pewno przyjemniejszy niż ten, który ciąży mi na sercu od kilku lat. W pokoju panuje półmrok, a jedyne dźwięki, jakie nam towarzyszą, to cichy szum lodówki docierający z aneksu kuchennego oraz nasze powoli wyrównujące się oddechy.

Laura trzyma głowę na mojej klatce piersiowej, a ja bawię się jej włosami. Chryste, uwielbiam jej włosy, które teraz są rozrzucone po naszych ciałach. Wzrok mam wbity w sufit. Staram się nacieszyć tym spokojem. Po chwili ona unosi się lekko, opiera brodę na swojej dłoni. Przygląda się mi uważnie. Udaję, że tego nie widzę.

– Było aż tak źle? – pyta cicho.

– Nie no, jak zawsze było zajebiście.

– Dobrze wiesz, o co pytam.

Wzdycham. Najchętniej bym teraz wstał i sięgnął po papierosa, ale ponieważ u Laury i tak nie mogę zapalić, nie pozostaje mi nic innego jak pozostać w tej pozycji, delektować się ciepłem kobiecego ciała i wdychać jej zapach.

– Odkąd moja mama umarła, mój ojciec pije. Zaczęło się niewinnie jeszcze, gdy chorowała i po jej śmierci. Popijał po pracy whisky. Jedną, dwie szklaneczki, całą butelkę. Najczęściej kulturalnie zasypiał w domu na swoim fotelu. On nie widział w tym żadnego problemu. Ale problem był – zakładam rękę pod głowę – choćby taki, że zupełnie zapomniał, że miał syna, którym trzeba było się zająć. Dużo zawdzięczam babci, która nadal wierzy, że mój ojciec się zmieni, dlatego zaprasza go na każdą nadarzającą się okazję, święta, urodziny moje, jej, jego. Z reguły nie przychodzi, bo jest zbyt wstawiony, ale czasem coś mu się przekręca w tym durnym łbie i przypomina sobie o niej i o mnie. Tak jak dzisiaj.

Opowiadam jej jeszcze o tym, co dziś zaszło w mieszkaniu babci. Jak mój kochany tatuś zapomniał, ile lat skończyłem oraz o tym, że Marysia nie żyje. Laura robi wielkie oczy, słysząc moje słowa.

– Dlatego nie chciałem, żebyś szła ze mną. Nie chodziło o ciebie, tylko właśnie o niego. Byłoby mi przed tobą wstyd – dodaję jeszcze.

– Niepotrzebnie. – Laura podciąga się bliżej i delikatnie całuje mnie w policzek. – Przecież nie odpowiadasz za zachowanie swojego ojca.

– Być może, ale obawiam się, że wcale nie jestem lepszy od niego.

– To znaczy? – Dziewczyna marszczy czoło.

– Wspominałem ci, że nie piję alkoholu.

– Nie – prycha. – Ale wyobraź sobie, że zauważyłam. Mówiłeś coś, że masz słabą głowę.

– Ta... To nie do końca prawda. Tak się składa, że jestem alkoholikiem. – Było ciężko, ale wreszcie wypowiedziałem to magiczne słowo przy Laurze, która pomimo mojego wyznania, milczy jak zaklęta. – Tak jak mój stary, ja też po stracie Marysi zatraciłem się w alkoholu. Tylko, że ja nie potrafiłem pić tak kulturalnie. Nikt z zewnątrz nie powiedziałby, że stary ma problemy z alkoholem, nie znając go bliżej. – Biorę głęboki wdech. – Marysia zginęła w maju, trzy lata temu. Nie zdążyła nawet skończyć studiów. – Zadziwiające z jakim spokojem jestem w stanie opowiadać o tym Laurze. Choć te wspomnienia za każdym razem bolą tak samo, to jakoś czuję, że muszę wreszcie je z siebie wyrzucić. – Po jej pogrzebie zamknąłem się w mieszkaniu i chlałem przez kilka dobrych tygodni. Praktycznie nie wychodziłem z domu. W robocie wiedzieli, co się wydarzyło, nie naciskali na mnie, na ileś pracowałem zdalnie w nielicznych chwilach, gdy byłem trzeźwy. W końcu moi znajomi nie wytrzymali i postanowili mnie wyciągnąć z bagna. Pomogli mi się ogarnąć, stanąć na nogi, nawet udało mi się ukończyć studia, właściwie to była formalność. Obrona magisterki była kolejnym powodem do picia. Coraz częściej lądowałem w klubie na piwku, jednym, dwóch, potem w ruch szły mocniejsze alkohole. Często budziłem się w obcych dla mnie miejscach. W łóżku zupełnie obcej panienki, w mieszkaniu jakichś kolesi, z którymi przyszło mi pić, albo w na trawniku w parku. – Robię pauzę, czekam, aż Laura wyda osąd, powie, jak bardzo mną gardzi. Jednak to nie następuje, więc ciągnę dalej: – Bywały tygodnie, że przez kilka dni nie trzeźwiałem. W końcu doprowadziłem do tego, że zapomniałem iść na rozmowę o pracę w firmie, która robiła zlecenia dla rządu. To byłoby coś, gdybym ją dostał. Ale dałem dupy. Upiłem się tak, że ocknąłem się dwa dni później. Zresztą z poprzedniej roboty też mnie wywalili. Całe moje oszczędności szły na wódę, czasem grywałem w karty. Przestałem płacić raty za mieszkanie, w końcu popadłem w długi.

Drako✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz