Rozdział 22

426 63 19
                                    

Babcia jak zwykle wita mnie domowej roboty sernikiem i drożdżówkami oraz gorącą kawą. Ciasta jest tyle, że mógłbym nim poczęstować połowę firmy, a na pewno jest lepsze od tego kupionego w cukierni. Babcia piecze najlepsze ciasta.

To już taka nasza tradycja, że co roku w moje urodziny przychodzę do niej. Nie oczekuję od niej prezentów ani niczego szczególnego. Wystarczy, że upiecze dla mnie ciasto, a czuję się, jakbym znów był dzieckiem. Jej wypieki ratowały mnie po stracie mamy.

– Wszystkiego najlepszego, synku. – Babcia obejmuje mnie, a ja zamykam ją w moim niedźwiedzim uścisku, choć wcale nie jest drobną kobietą. Jest wysoka i postawna. W końcu po kimś odziedziczyłem geny. – Siadaj i jedz, bo kawa już stygnie. – Klepie mnie po ramieniu, wskazując miejsce na kanapie przy stoliku w dużym pokoju. – I opowiadaj, co u ciebie słychać. Nie przyjechałeś swoim autem? Coś się stało? Zepsuło się? Mam nadzieję, że nie miałeś jakiegoś wypadku.

No tak. Samochód. Czarna Perła została na osiedlu Laury, która nie miała najmniejszego zamiaru mnie podwieźć. Ta kobieta nie raczyła nawet odebrać, gdy do niej wydzwaniałem, ani nie odpisała na moje wiadomości. A kiedy poszedłem do niej na górę do biura, powiedziano mi, że dziś wyszła wcześniej. Koniec końców do babci pojechałem taksówką. Stwierdziłem, że auto odbiorę później.

Babcia spogląda na mnie nieco podejrzliwe, obawiając się pewnie, że nie wsiadłem za kółko, bo coś wypiłem.

– Nic się nie stało – zapewniam ją. – Akumulator mi padł. – Wymyślam na poczekaniu. Przecież nie powiem jej, że zostawiłem samochód u dziewczyny, o ile w ogóle mogę tak nazwać Laurę. Zaraz zaczęłaby marudzić, że mogłem ją przyprowadzić, że chciałaby ją poznać. A wciąż uważam, że to byłby fatalny pomysł.

Oczywiście, gdy Marysia żyła, przychodziliśmy tu razem. Babcia ją uwielbiała – ze wzajemnością. Zawsze się dobrze dogadywały. Tymczasem Laura to zupełnie inny typ kobiety. Czy przypadłaby babci do gustu? Choć mój problem z zabraniem dzisiaj Laury ze sobą, tkwi w zupełnie czymś innym.

Opowiadam babci pokrótce o robocie, z kolei ona dopytuje o moich przyjaciół. O to, jak idą przygotowania Joasi i Petera do ślubu oraz jak Arek radzi sobie w Wiedniu. Mimo wieku, pamięta każdego z moich znajomych z imienia i nazwiska. Nawet tych, z którymi już nie mam kontaktu. Z kolei ona sprzedaje mi wszystkie osiedlowe ploteczki. Wprawdzie mało mnie one interesują, to jednak wiem, że babcia musi się wygadać.

Kończę powoli trzeci już kawałek sernika, kiedy słyszymy trzaśnięcie drzwi wejściowych. Zarówno ja, jak i babcia automatycznie sztywniejemy. Napinam wszystkie mięśnie i zaciskam szczękę. W progu pokoju staje nie kto inny, jak mój ojciec we własnej osobie. Ubrany w marynarkę i eleganckie spodnie, zapewne przyjechał tutaj prosto z pracy, tylko nie omieszkał zahaczyć po drodze o bar, bo ewidentnie jego zamglone spojrzenie wskazuje na stan po spożyciu alkoholu. Boję się pomyśleć, jak tu dojechał.

W przeciwieństwie do Bożego Narodzenia, kiedy to z reguły stary nie dociera do mieszkania babci, moich urodzin raczej nie przegapia. Nie mam pojęcia w jaki sposób on egzystuje, ani co oprócz wódki kieruje jego działaniami, ale on właśnie tak ma.

I to on jest powodem, dla którego nie chciałem, żeby Laura przyjechała tu ze mną.

Nie chciałem, żeby oglądała zapijaczoną mordę mojego starego, który będzie teraz udawał ojca roku. Żeby zobaczyła, jak mogłoby wyglądać jej życie przy mnie.

– Siadaj, Kaziu. – Babcia zrywa się z fotela, robiąc miejsce swojemu synowi. – Postawię wodę na kawę.

Mijają się w przejściu. Babcia znika w kuchni, natomiast ojciec chwiejnym krokiem podchodzi do fotela i zajmuje jej miejsce. Mam wrażenie, że wypił więcej, niż na to wygląda. Jak zwykle jest gładko ogolony, a jego włosy są równo przystrzyżone. Nikt, kto nie zna go na tyle dobrze, nie zorientowałby się, że nie wylewa za kołnierz.

Drako✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz