7.

5K 113 16
                                    


Do moich nozdrzy dotarł zapach trawki. Spojrzałam z niedowierzeniem na to co znajduję się w tym pokoju. Saszetki z marihuaną i nie tylko z tego co widzę, skręcone jointy, wyszczerzyłam oczy patrząc na Bony, która zamknęła drzwi, ale na całe szczęście nie na klucz.

- Bony? - Spytałam niepokojącym tonem - Co to ma być? - Zerknęłam na jointa na stole - Ty się tym faszerujesz?

- Nie oceniaj mnie - Burknęła - To mój świat - Chwyciła jointa ze stołu - Po tym czujesz się... fantastycznie, jak nie Ty, to jest...

- Oszustwo - Wtrąciłam - Narkotyki to fikcyjne kłamstwo rozumiesz? - Spojrzałam na nią poważnie - To jest syf

- Próbowałaś chociaż? - Spojrzała na mnie twardo - Jeśli nie to po co się wypowiadasz? Nie wiesz jak to jest Tina

- Brałam - Przyznałam - To jest syf i tyle, ale lubiałam to cholernie - Zerknęłam na jointa, który leżał na półce

- Weź go i zapal ze mną - Doradziła uśmiechając się - Czasami można - Wyjęła zapalniczkę - Chyba, że wolisz coś mocniejszego - Zerknęła na saszetkę z białym proszkiem

Podeszłam do jointa na półce, którego chwyciłam. Patrzałam na niego obojętnym wzrokiem, ale odłożyłam go odrazu.

- Masz kokainę? - Spytałam i przełknęłam ślinę wiedząc, że robię głupstwo, cholerne głupstwo

Bony uśmiechnęła się i skinęła głową. Podeszła do szafki, którą otworzyła i wyjęła saszetkę.

- Dobra jakościowo - Dopowiedziała - Pasuje? - Odwróciła się do mnie i zaczęła machać lekko na boki saszetką z wielkim uśmiechem na twarzy

Przymknęłam powieki, a potem je otworzyłam patrząc na nią i saszetkę.

- Pasuje - Odpowiedziałam zaciśniętymi zębami

William pov.

- Bony dalej w tym bagnie? - Spytałem Denisa, który popijał whisky

- Tak - Odpowiedział bez problemu - A Ty? - Zerknął na mnie obojętnym wzrokiem

- Czasami wezmę - Przyznałem - Ale po prostu na dole jest moja koleżanka i nie wiem czy Bony jej za dużo nie pokażę - Syknąłem

Wiedziałem, że Bony robi to na co ma ochotę i może mieć gdzieś to, że prosiłem ją o to żeby tego nie robiła.

- Koleżankę? - Zaśmiał się i wziął łyka - Kolejna dziwka? - Prychnął

Zacisnąłem pięści. Tina była inna, niż te wszystkie dziewczyny na jedną noc. Nie była taka, że odrazu wskoczy komuś do łóżka, ale wcale mi to nie przeszkadza.

- Nie jest dziwką - Warknąłem - Jest moją zwykłą koleżanką i tyle - Wzruszyłem ramionami

- Co? - Kaszlnął - Zakochałeś się czy jak? - Zaśmiał się - Ty i szanowanie dziewczyny?

- Po pierwsze nigdy nie było sytuacji żebym zrobił coś takiego, że nie szanuję dziewczyn - Wkurzyłem się jego opinią - Same pchały się do łóżka, niczego im nie obiecałem - Przewróciłem oczami - A do Tiny nic nie czuję, ona jest tylko taka inna i tyle Denis

- Nie chciałbyś jej w łóżku? - Podniósł brwi w pokazaniu swojego zdziwienie - Czy jak to jest z nią?

- Chciałbym - Przyznałem zgodnie z prawdą. No bo Tina jest seksowna i zadziorna - Ale wszystko powoli Denis - Zaśmiałem się

Tina pov.

- Bony - Zaśmiałam się - Chcę mi się krzyczeć! - Pisnęłam

- To krzycz! - Krzyknęła roześmiana - Chodźmy stąd - Powiedziała po czym wstała i wybiegła z pokoju

Ze śmiechem, którego nie potrafiłam opanować wybiegłam za Bony, która zniknęła z mojego punktu widzenia. Zaczęłam wbiegać po schodach, ale upadłam. Szybko wstałam i pokonałam schody. Wbiegłam w długi, wąski korytarz, ale żadnego śladu bo Bony. Spojrzałam na następne schody po, których wbiegłam, a potem zobaczyłam następny korytarz. Usłyszałam głos Williama, zaśmiałam się i pobiegłam do drzwi w, których dobiegał jego głos. Otworzyłam je i zobaczyłam Williama, Bony, który gonił Denis. William spojrzał na mnie wrogo, a ja roześmiana wbiegłam w jego ramiona i go mocno przytuliłam.

•My Devil•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz