15.

3.9K 79 0
                                    


Po dwóch męczących godzinach William w końcu opuścił mój dom. Usiadłam w kuchni przy blacie na wysokim taborecie. Zaczęłam kręcić kosmykiem moich włosów.

- Byłaś niemiła - Usłyszałam głos rodzicielki, która przysiadła się do mnie - To naprawdę dobry chłopak

- Mamo - Zawyłam - Nie znasz go - Stwierdziłam zgodnie z prawdą - Znasz jego takiego jakiego Ci pozwolił się poznać

- Każdy tak robi Tina - Powiedziała z lekkim uśmiechem - Każdy daję poznać jedną stronę, albo pozwala całą bliskiej osobie

- Nie interesuje mnie to mamo - Powiedziałam mimo, że w głębi siebie chciałam dowiedzieć się o Williamie - Trochę mnie interesuje jego osoba, ale dlatego, że moim zdaniem coś ukrywa przed światem

- Ty też ukrywasz - Stwierdziła - Nawet ja tego nie wiem, ale Ty zapewne to bardzo dobrze wiesz

Przełknęłam ślinę i akurat dzwonek zadzwonił, spojrzałam na godzinę: dziewiętnasta trzydzieści trzy

Poszłam bez słowa do mamy do drzwi i szybkim ruchem otworzyła drzwi. Stała tam ponura Bony.

- Mogę wejść? - Zapytała obojętnie, a ja skinęłam głową. Weszła do środka i zaczęła zdejmować buty, obok nas stanęła moja rodzicielka - Cześć, Bony jestem

"Cześć, Bony jestem"? Przecież to dorosła osoba, a ona zwraca się do niej jak do koleżanki.

- Hej, jestem mamą Tiny - Uśmiechnęła się - Chcesz się czegoś napić?

- Narazie nie - Powiedziała, a moja mama odeszła - Możemy iść do Twojego pokoju? - Spytała

- Tak, chodźmy - Odpowiedziałam podejrzliwie. Zachowywała się nie szczerze beznadziejnie

Weszłyśmy do mojego pokoju, a ona usiadła na łóżko i spuściła wzrok na podłogę. Przysiadłam
się do niej i zapatrzyłam się w jej twarz, a potem podniosła wzrok i widziałam jej oczy, ewidentnie coś tu było nie tak.

- Co się dzieję? - Zapytałam i zakręciłam kosmyk moich włosów na palcu, Bony w żaden sposób nie odpowiedziała tylko przełknęła głośno ślinę - Cholera, Bony co jest? Mów do mnie

- Nie powinno Cię raczej obchodzić co ze mną - Burknęła nieprzyjemnie - Chciałaś coś wiedzieć o Williamie, więc do rzeczy Smith

Coś mi tu całkowicie nie pasowało. Bony, która zazwyczaj jest wesołą dziewczyną stała się nieprzyjemna i obojętna dla mojej osoby.

- Nie - Zaprzeczyłam - Widzę, że coś u Ciebie nie gra. Mów o co chodzi, może nie znasz mnie za dobrze, ale ja...

- Zamknij się - Wtrąciła - Nic nie wiesz o mnie, ani całym tym syfie. Próbujesz się wpieprzysz do kogoś życia bo Twoje jest nudne, tak? Czy nie po to William chciał Ci zorganizować czas? Bo jesteś nudna, hm?

W środku poczułam ból z powodowany jest słowami. O co jej chodzi? Myślałam, że jest lepszą osobom.

- Myślałam, że jesteś inna - Wypaliłam - A jesteś cholernie niesprawiedliwa! Wydawałaś się być miła i pogodna, a okazałaś się być paskudną osobą!

- Witaj w moim świecie - Powiedziała - Każdy w nim jest paskudną osobą, wiesz? Przecież bodajże też byłaś, wyszłaś z tego więc się ciesz i odpierz się ode mnie, Williama i Denisa.

Denisa? Czemu wtrąciła w to Denisa? Tylko dzisiaj rano z nim rozmawiałam i nic poza tym, pogubiłam się całkiem.

- Denisa? - Zdziwiłam się - Tylko raz z nim Bony rozmawiałam, tylko raz - Powtórzyłam

- Skończ - Powiedziała chamsko - Nie masz pytań o Williamie? To idę, nic tu po mnie - Wstała i podeszła do drzwi - Byłam Twoją sąsiadką i zawsze się dziwiłam czemu Twoi rodzice się kłócą i czemu odszedł, a teraz wiem - Uśmiechnęła się dumnie - Okropnie jest mieć takiego ojca, co? - Po tych słowach opuściła mój pokój

Łza spłynęła po moim policzku, a potem następna. Chwyciłam za torbę na łóżku i zbiegłam na dół, zaczęłam ubierać buty.

- Gdzie idziesz? - Usłyszałam głos rodzicielki na, którą nawet nie spojrzałam bo nie chciałam żeby wiedziała, że coś jest nie tak

- Do sklepu - Powiedziałam i nie patrząc na nią założyłam prawego buta, wstałam z pozycji kucającej i wyszłam z domu

Szłam opustoszałą uliczką bo naprawdę chciałam dotrzeć do sklepu po papierosy. Nikotyna potrafi uspokoić człowieka i jego wewnętrzną walkę.

Gdy doszłam do sklepu w, którym był dzisiaj William, gdy kupował bombonierkę dla mojej mamy. Weszłam do niewielkiego sklepu i zakupiłam paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyszłam przed sklep i oparłam się o ścianę sklepu. Wyjęłam z paczki jednego papierosa, ale paczkę wrzuciłam do torebki, odpaliłam go zakupioną zapalniczką, która potem też wylądowała w torebce. Tak tego mi było potrzeba, ja i trochę spokoju.

- Palisz? - Usłyszałam męski głos. Chciałam mieć tylko odrobinę spokoju, kurwa - Ej Smith pytam o coś

Spojrzałam na Williama, który patrzał na mnie podejrzliwie.

- Czego Baker znowu chcesz, co? - Powiedziałam zła - Odpierz się wreszcie do cholery, nie chodź za mną i nie mów nigdy do mnie

- Odbiło Ci? - Zapytał - Co się z Tobą stało? Jesteś nie w humorze - Stwierdził

- Wow - Powiedziałam sarkastycznym tonem - Ja zawsze jestem nie w humorze bo mam nudne życie i chciałeś mi to udowodnić i udowodniłeś! - Spojrzałam na papierosa i wzięłam wzięłam z niego bucha

- Nie chciałem Ci nic udowodnić Tina, chciałem
Cię poznać tylko trochę - Powiedział rozżalonym tonem - Jak coś Ci jest to...

- Pomożesz mi? - Wtrąciłam - Zabawny jesteś, William jesteś znany w tej pieprzonej szkole, każda na Ciebie leci więc odpierz się ode mnie! Nie jesteś osobą, która spełnia te pierdolone wymagania

- Żadnej innej nie poznałem matki - Zaśmiał się - Lubię Cię na swój własny sposób, a i mogę papierosa? - Uśmiechnął się - Lepiej palić w towarzystwie nie sądzisz?

•My Devil•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz