10.

4.5K 99 3
                                    


Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Bena Wilkinsona w moją stronę. Zmarszczyłam brwi na jego widok bo kompletnie nie miałam pojęcia co ode mnie chce.

- Hej Tina - Stanął przede mną i był o wiele wyższy - Mam do Ciebie tylko pytanie jedno i nie będę więcej marnował Ci czasu

- Streszczaj się Wilkinson - Pospieszyłam go oschle - Jak nie chcesz zajmować mi czasu to szybko

- Zastanawiałem się... - Zaczął niepewnie bawiąc się rękoma - Czy wiesz...

- Nie wiem - Burknęłam ozięble patrząc na niego jak kompletnego idiotę

- Czy Sophia i...

- I? - Pospieszyłam go bo mówił jakby był nie sobą - Cholera, śpieszy mi się więc szybko

- Czy Sophia i Chris no... - Przewrócił nerwowo oczami, a ja zirytowana patrzałam na niego

- Co? Kręcą? - Zaśmiałam się na jego teorie - Zresztą co Cię to interesuję? - Podniosłam ze zdziwienia brwi do góry

- Po prostu Sophia mi się podoba - Wzruszył ramionami i wyszczerzył swoje biały zęby uśmiechając się

- O nie! - Warknęłam - Ona nie będzie Twoją dziwką jak te inne, czaisz Wilkinson? - Mówiłam wściekłym tonem

- Ona ma swój rozum - Wzruszył ramionam i odbiegł ode mnie

Byłam zła, on ją może skrzywdzić, a potem będę na siebie zła, że jej nie potrafiłam pomóc. Cholera!

Weszłam do domu i trzasnęłam zła drzwiami. Zero hałasu, zero głos, czyli jestem tu całkiem sama. Zła wstąpiłam do kuchni i nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego. Upiłam łyk, a potem ze szklanką poszłam na górę. Otworzyłam drzwi od mojego pokoju, a WILLIAM BAKER siedział na moim łóżko przeglądając coś w telefonie.

- To jest żart? - Burknęłam - Jak tu wszedłeś co? - Spytałam zła. Ten człowiek przesadza i przekracza granice mojej wytrzymałości - No mów! - Krzyknęłam z nerwów

- Zamyka się okno księżniczko - Zerknął na okno - Nie jest wysoko - Poruszył brwiami - Co tak długo wracałaś?

Przymknęłam wściekła oczy. Włamał się i zachowuję się karygodnie, przesadza ten człowiek tak cholernie.

- Baker! - Ryknęłam - Wypad z stąd, ale już! - Wydarłam się najgłośniej jak potrafiłam

On się tylko zaśmiał na moje słowa. Czułam się jak idiotka bo na marne szły moje próby wygnania nie proszonego gościa.

- Wyjdę wtedy kiedy mi się Ciebie zechcę opuścić - Syknął - A Ty nie masz tu nic do gadania, skarbie

Przełknęłam ślinę na jego słowa. Były dziwnie pociągające, ale to William Baker on jest po prostu szkolną dziwką.

- Szkolna dziwka mi grozi? - Palnęłam beznamyślenia, i miałam naprawdę przeczucie, że grubo przesadziłam

Jego twarz wydawała się zła. Podszedł do mnie i złapał mnie za nadgarstek, ale nie mocno, ani nie lekko.

- Posłuchaj mnie - Syknął przez zaciśnięte zęby - Nie znasz całej sytuacji, a się wpierdalasz

- Jakiej do cholery sytuacji? - Warknęłam nie chcąc ukazać mu mojej słabości - Powiedz - Powiedziałam milszym i spokojniejszym
tonem

William puścił mój nadgarstek i spojrzał na mnie swoim tajemniczym wzrokiem, a ja swoim na niego.

- Nie potrafię Ci powiedzieć - Przyznał - Ale myślę, że jesteś mądra i z czasem sama nazbierasz faktów

- Oceny nie mówią o tym czy ktoś jest mądry - Powiedziałam zgodnie z tym myślą - Bardziej to jaki jesteś z charakteru i jak patrzysz na świat

- Czyli jestem totalnym głupkiem - Uśmiechnął się sztucznie co doskonale widać - Może to i lepiej

- Pieprzysz głupoty, myślisz źle w tym momencie mówiąc o sobie głupek - Przyznałam - Jeżeli kiedyś zrozumiesz, że nim nie jesteś to William Baker będzie mądry - Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił

- A Ty? - Spytał, a ja przymknęłam na chwile powieki myśląc nad odpowiedzią

- A ja? - Zamyśliłam się - Jestem głupia, ale staram się zmądrzeć - Wzruszyłam ramionami - Bo zawsze można coś zmienić

- Więc musimy razem zmądrzeć księżniczko - Podsumował i wziął mój kosmyk włosów za ucho

•My Devil•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz