31.

3K 68 0
                                    


Między nami trwała cisza. Nie miałam kompletnie pojęcia co odpowiedzieć. Jeżeli skłamię może mnie wydać.

- Denis przestań - Wtrąciła Bony - Tinę może zabić nasz odwieczny wróg, a Ty się zamierasz z nią sprzeczać? Skończ - Zarządziła - Też byłam dla niej niemiła, ale wiesz co? Żałuję! To ona mi pomogła kiedy West i jego ekipa mnie pobiła

- Co zrobili?! - Krzyknął Denis, a jego mięśnie się napięły. Zerknęłam na spiętego Willa, a potem wróciłam wzrokiem do rodzeństwa - Czemu Ty zawsze coś ukrywasz? Zamorduję go! - Krzyknął i wstał z fotela

- Nie możesz go zabić bo zabiję Tinę - Przypomniała mu. Posmutniałam bo wiedziałam, że teraz mogą mieć mnie na sumieniu, a tego nie chciałam. Jeżeli umrę to nie chcę, aby siebie obwiniali - Są cwani i bronią się Tiną

- Teraz wszystko się kręci wokół niej? - Wskazał na mnie, a ja nie mogłam wytrzymać tego wszystkiego. Obwiniałam się

- Przestań - Wtrącił William wstając i mierząc wzrokiem złego Denisa - To nie jej wina! My ją w to wciągnęliśmy

- Nie ja - Obronił się odrazu - Ty! Tylko i wyłącznie Ty... - Zaczął z podniesionym tonem

- Nieprawda! - Wydarła się Bony - To moja wina. Kiedy mnie pobili uciekłam do Tiny, a oni to zaobserwowali i wysłali mi sms w, którym mnie o tym powiadomili. To nie była bójka z koleżanką jak Wam powiedziałam. Ja i Tina znałyśmy tylko prawdę - Przygryzła nerwowo wargę

- Jesteście obydwojga idiotami! - Ryknął Denis - Ale większa wina jest Williama. Ty ją z nami poznałeś, Ty ją wciągnąłeś w to gówno, a teraz macie zamiar ją ratować? Do kurwy Rachel nie uratowaliście

Rachel? Wolałam jednak milczeć i teraz się nie wypytywać bo patrząc na złość Denisa odrazu wydarłby się na mnie.

- Denis zamknij się - Warknął Will patrząc na niego morderczym wzrokiem - To się nie powtórzy już

- Jasne - Zaśmiał się nerwowo - Wmawiaj sobie. Zabiją ją wcześniej czy później, a wtedy będziesz miał pretensję jedynie do siebie

- Dość! - Krzyknęłam - Jeżeli mnie zabiją to okej - Powiedziałam tak mimo, że wolę zostać żywą - Ja dam sobie radę, a Wy nie będziecie się obwiniać. Przestańcie się kłócić z mojego powodu bo to jest gorsze, niż gdyby mnie zabili

Każdy miał wlepiony wzrok we mnie, a ja odczuwałam się niekomfortowo. Miałam ochotę porozmawiać z kimś bliskim o tym, a nie mogłam, ani z Sophią, ani z Chrisem. Bony musiała ogarnąć teraz sytuację z bratem, która jest napięta, a Williama nie chciałam denerwować bardziej. Odczuwałam chęć porozmawiania tylko i wyłącznie z Cassandrą, którą darzyłam jakimś tam zaufaniem.

- Opuście mój dom - Zarządziłam - Cała trójka bez wyjątku - Powiedziałam chłodno

Niepewnie, ale zaczęli kierować się korytarzem. Dobrze, że Bony była na końcu bo złapałam ją za skrawek bluzki i pociągnęłam do siebie.

- Przepraszam za to, że wydałam się niemiła, ale po prostu muszę pobyć sama - Powiedziałam z lekkim uśmiechem

- W porządku - Odwzajemniła uśmiech

Ubrali swoje obuwie i Denis i Bony opuścili mój dom. William stał wpatrzony we mnie, a na jego twarzy było zakłopotanie.

- Też muszę? - Spytał, a ja skinęłam jedynie głową - Dlaczego ja? Broniłem Cię przed Denisem

- Chcę pobyć sama - Skłamałam - Proszę

On tylko skinął głową i opuścił dom. Odetchnęłam z ulgą i oparłam się o ścianę.

•My Devil•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz