9.

4.7K 96 1
                                    


- Jestem mamo - Krzyknęłam wchodząc do domu, a William czekał pod domem swoim czarnym audi

- Kuchnia - Odkrzyknęła

Udałam się w stronę kuchni gdzie stała pijąc jak zawsze poranną kawę. Spojrzała na mnie ciepło i upiła następny łyk.

- Co to za chłopak u, którego spałaś? - Spytała zaciekawiona - Zaproś go jutro na obiad i nie przyjmuję odmowy

- Ale mamo - Burknęłam - To nikt ważny, przysięgam - Spojrzałam na nią swoim błagalnym wzrokiem

- Jasne - Fuknęła - Spałaś u niego więc w jakimś stopniu jest ważny - Upiła łyk - Jesteś pełnoletnia, ale chcę go poznać i masz go jutro przyprowadzić bo specjalnie wzięłam wolne Tino

- Eh, okej - Poddałam się w końcu specjalnie dla poznania jakiegoś dupka wzięła wolne - Pójdę zmienić ciuchy - Chwyciłam za skrawek bluzki

Rodzicielka skinęła głową, a ja pognałam na górę. Zmieniłam ciuchy i dopracowałam trochę swój makijaż, spakowałam potrzebne podręczniki i zeszyty na dzisiaj i skierowałam się ubrać buty.

- On czeka na Ciebie? - Przede mną pojawiła się moja mama - Idę - Zaczęła ubierać buty

Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem bo kompletnie nie wiedziałam co ona wyrabia.

- Daj spokój Tina - Machnęła ręką - Chcę go tylko osobiście zaprosić, wychodzimy - Pospieszyła i pierwsza opuściła dom

Westchnęłam pod nosem i chwyciłam za torbę, wyszłam z domu, a moja mama stała już przy szybie Bakera i jak widać prowadzi z nim rozmowę. Zbliżyłam się do nich i stanęłam patrząc na Willa wzrokiem żeby odmówił.

- Więc będziesz jutro? - Zapytała z ciepłym uśmiechem na twarzy

- Oczywiście Pani Oliwio - Uśmiechnął się do mojej mamy - Nie mogę się doczekać, a teraz pojadę z Pani córką do szkoły, miłego dnia

Rodzicielka pomachała mu dowidzenia i oddaliła się od nas. Usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pasy bez żadnych pytań do niego, on się zaśmiał i ruszył.

- Więc jutro kolacja? - Spytał - Brzmi to bardzo dobrze - Zaśmiał się - Poznam Twoją mamę

- Palnij coś głupiego, a Cię Baker zamorduję - Zagroziłam - Masz się zachowywać normalnie, czaisz?

- Zawsze się zachowuję normalnie - Zaśmiał się głośno - Za bardzo mnie osądzasz Smith, nie jesteś z charakteru jak Twoja mama

- Zamknij się - Burknęłam - Jak masz zamiar porównywać mnie do ojca to lepiej tego nie rób - Odwróciłam od niego wzrok

Reszta drogi minęła nam w ciszy, najwyraźniej widział, że jestem zdenerwowana i wolał mnie bardziej nie złościć.

Zaparkował na szkolnym parkingu, a każdego wzroki padły właśnie na auto Bakera. Opuścił pierwszy pojazd, a ja odrazu za nim. Dostrzegłam Sophii do, której szybko pognałam bez żadnego słowa do Williama.

- Ty i William? - Zapytała niedowierzając - W jednym samochodzie? Bez morderstwa? Co jest kurwa? - Zaśmiała się

Opowiedziałam jej wszystko co się wydarzyło, a ona zrobiła się zmieszana i miała krzywy wyraz twarzy.

- Kokaina? - Spojrzała na mnie zła - Znowu to samo Tina? - Powiedziała łamiącym się głosem - Nie wpieprzaj się w to gówno

- Obiecuję, że tego nie zrobię - Obiecałam jej bo nie mam zamiaru złamać obietnicy - Chciałam po prostu wspomnieć stare czasy

- Tina! - Powiedziała ostrym tonem - Zamknij się na ten temat, dobra?

Skinęłam głową bo ona wiedziała, że nie warto w te tematy znów wchodzić. Ona jest dla mnie jak anioł, a ja za to czuję się jak diabeł bo kiedyś wpieprzyłam ją w ten syf, ale ona mnie wyciągnęła.

Lekcje minęły jak zawsze nudno. Siedem godzin to okropna męczarnia w tym więzieniu. Na każdej lekcji ciągle zerkał na mnie William, a ja po prostu przekrzykiwałam się z nauczycielkami, ale nie wylądowałam u dyrektora.

- Gdzie teraz idziesz? - Spytała Sophia kiedy wkroczyłyśmy razem z Chrisem na parking samochodowy - Wiesz martwimy się o Ciebie

Oczywiście Chris również dowiedział się, że miałam wczoraj bliższe spotkanie z kokainą, ale on był spokojniejszy, a u Sophii czułam to, że chciał mnie skontrolować.

- Słodkie - Skomentowałam - Idę do domu Sophia - Spojrzałam na nią twardym wzrokiem - Nie będę przecież uzależniona

- Wiesz Green po prostu jest promieniem, który wszystkim chciałby pomóc - Wtrącił sarkastycznie Chris - Zatrzymała się w rozwoju dziesięciu lat - Wystawił jej zabawnie język

- Ucisz się Christopher - Chris nie lubił jak ktoś mówił do niego pełnym imieniem - Uuu, ktoś się wkurzył - Powiedziała zadowolona Sophia

- Uuu, spierdalaj - Burknął do niej

- Jak dzieci - Skomentowałam - Dobra lecę, do jutra bachory - Wystawiłam im język

Pożegnałam się z nimi na pożegnanie całusem, a potem ruszyłam w stronę domu. Czułam się dobrze po wczoraj i nie brakuję mi tego syfu, a to dobrze.

- Zaczekaj! - Męski głos krzyknął za mną

•My Devil•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz