Twelve

3.6K 262 135
                                    

Mały bonusik. ❤

***

*KAYLA*

— Powiedziałem nie, kurwa. I zdania nie zmienię.

— Cody, no daj spokój. On w końcu musi nas zaakceptować. — Uwiesiłam się na ramieniu czarnowłosego, mając nadzieję, że jednak uda mi się go nakłonić do zmiany zdania.

— Rozumiesz, że ja mam wyjebane w to, co on sobie myśli? Ty też w końcu powinnaś. Ile ty masz lat? Pięć? Robisz to, co tylko ojciec ci powie. Mnie w to nie wciągnięsz. Mi to wszystko zwisa.

Zauważyłam. Ostatnimi czasy zachowywał się jak rozkapryszony bachor, któremu rodzice nie chcą kupić nowego iphona. A to wszystko dlatego, że odmówiłam zrobienia sobie tatuażu. No sorry, ale nie chcę wyglądać jak chodzący brudnopis. Każdy ma swoje zdanie, a to jest akurat moje.

— Może przestałbyś się tak obrażać i porozmawiał w końcu ze mną normalnie, co? — Nim się spostrzegłam, ręce Cody'ego zacisnęły się na moich nadgarstkach, a jego ciało przytwierdziło mnie do ściany.

— Zapominasz się, lala. — Splunęłam mu w twarz, co tylko go rozbawiło. Mimo wszystko odwróciło to jego uwagę, więc bez problemu wyrwałam się z jego uścisku.

— To bolało, znowu — odparłam zirytowana, rozmasowując moje nadgarstki.

Cody ostatnimi czasy używał wobec mnie dość dużo siły. Nie wiedziałam, co było powodem, ale zapewniał mnie, że robił to nieświadomie.

— Daj spokój. Nie bądź miękką kluchą.

— Pieprz się — mruknęłam, chwytając kurtkę z oparcia fotela i udając się do drzwi.

— Zapomniałaś o czymś — stwierdził, zagradzając mi drogę do wyjścia. Chwycił mój podbródek w swoje dwa palce i skierował go tak, żebym na niego spojrzała.

— O czym znowu? — burknęłam, starając się nie patrzeć mu prosto w oczy.

— Po pierwsze: spójrz na mnie, jak do ciebie mówię. — Westchnęłam ciężko, wykonując jego polecenie, bo doskonale wiedziałam, że dopóki tego nie zrobię, on nie da mi spokoju. — Po drugie: gdzie idziesz?

— Do Kyle'a. Jest pierwsza niedziela listopada. Mamy rodzinny obiad z ojcem. Przecież wiesz to, dlatego chciałam cię zabrać.

— A to wyjebane, idź — odparł, otwierając mi drzwi. — Możesz wspomnieć Kyle'owi, żeby wbił do mnie wieczorem, to sobie pogadamy o męskich sprawach.

— Świetnie, cześć. — Trzasnęłam za sobą drzwiami i energicznym krokiem ruszyłam w kierunku schodów, żeby zejść piętro niżej.

Dobijało mnie jego zachowanie w stosunku do mnie. Momentami byłam tak zła i tak wściekła, że chciałam to wszystko wypieprzyć z mojego życia. Jego i całą tą toksyczną relację. Nie bardzo jednak potrafiłam to zrobić, bo mimo wszystko, czułam coś do niego. Były momenty, gdzie zachowywał się naprawdę jak wymarzony facet. Dlatego wolałam udawać przed wszystkimi, że jest okej i wszystko się między nami układa, a wszelkie konflikty po prostu wyciszałam. Udawałam, że nic poważnego się nie dzieje.

Stanęłam przed pokojem brata i lekko zapukałam do drzwi. Nikt mi jednak nie otworzył, a nawet się nie odezwał, więc skorzystałam z tego, że drzwi były lekko uchylone i weszłam do środka.

Standardowo, wszędzie syf. Ciuchy z majtkami i skarpetkami na czele walały się po całym pomieszczeniu. Śmierdziało tu taką stęchlizną, że naprawdę nie miałam pojęcia, jak ten człowiek mógł tu mieszkać. Chyba już wiem jakim cudem udało się przekonać ojca, żeby Kyle nie dzielił z nikim pokoju.

Pokochać College [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz