Seventeen

3.1K 280 291
                                    

A może tak mi trochę pokomentujecie, bo jestem ciekawa waszych reakcji? 🙊

***

— Wszystko gotowe, ludzie się schodzą, ale gdzie jest Heather? Mówiła, że przyjdzie wcześniej nam pomóc — zauważyłam podczas kierowania przychodzących ludzi pod choinkę. W ciągu tych dwóch dni udało nam się zebrać koło trzydziestki osób, co jak na ekspresowe tempo organizacji, było naprawdę dobrym wynikiem.

— Cholera, nie wiem. Może idź na górę i do niej zadzwoń, a ja ogarnę to towarzystwo, bo zaczął robić się niezły syf. — Pokiwałam głową i szybkim krokiem weszłam po schodach na górę. Co jak co, ale musiałam przyznać, że byliśmy z Davidem naprawdę świetnym duetem. Współpraca wychodziła nam świetnie. 

Oczywiście w mojej głowie nadal panował mętlik. Wiedziałam już, że to, co czuję do Levine, jest prawdziwe. Za każdym razem uświadamiała mnie o tym jego bliskość, gesty czy pocałunki. Byliśmy bliżej niż kiedykolwiek, to było pewne. Zdarzało nam się okazywać sobie czułość, ale nic poza tym. Nie byliśmy parą. Żadne z nas nawet o tym nie wspominało. Oboje baliśmy się przekroczyć granicę komfortu.

W końcu kilka nieodpowiednich słów tak łatwo mogło wszystko spieprzyć, a jeden niespodziewany ruch zakończyć naszą relację na dobre.

— Heather? Gdzie ty jesteś? — Usłyszałam w telefonie cichy szloch i głęboki oddech, jaki wzięła brunetka.

— J-ja nie przyjdę.

— Ale jak to nie przyjdziesz? Levine, co się dzieje? Źle się czujesz?

Tak jakby — wydukała Heather, ponownie ciężko wzdychając. — Po prostu nie dam rady, bawcie się dobrze.

Po tych słowach dziewczyna wybuchnęła płaczem. Pierwszym powodem, o jakim pomyślałam był, rzecz jasna, Luke. Choćby ta impreza miała okazać się jedną, wielką porażką, musiałam dostać się do Heather jak najszybciej, gdziekolwiek teraz przebywała.

— Gdzie jesteś? — spytałam lekko drżącym głosem. 

— W naszym pokoju.

— Nie ruszaj się stamtąd, słońce. Zaraz będę. 

Czy miałam prawo jazdy? Nie.
Czy miałam jakikolwiek przystanek pod domem? Nie.
Nawet głupiego roweru czy hulajnogi nie miałam.

Krótkomówiąc, potrzebowałam kogoś z samochodem jak najszybciej, a że z aktualnie przybyłych gości nie znałam tu praktycznie nikogo, pozostawał mi tylko David. Ale zanim cokolwiek udałoby mi się załatwić, wiedziałam, że trochę czasu to zajmie, dlatego postanowiłam wykonać telefon pomocniczy.

No co tam, stara? — Usłyszałam w słuchawce głos Kayli, równocześnie z jakimś dziwnym szelestem.

— Co robisz?

Czekam na Declana i Paige, żeby w końcu dojechać na tą waszą imprezę, a przy okazji słuchaj, kupiłam sobie takie zajebiste chrupki bekonowe, tyle ich już zjadłam, że kurde...

— Kayla, słuchaj teraz, to ważne. —  Po drugiej stronie niemalże od razu zapadła cisza. — Heather siedzi sama załamana u nas w pokoju. Jeszcze nie wiem, co się stało, ale postaram się tam być jak najszybciej. Wiem, że może mi to trochę zająć, dlatego też zadzwoniłam do ciebie.

— I bardzo dobrze zrobiłaś, Kim. Już do niej idę i będę ci o wszystkim meldować. Nie martw się.

Kaylę Whitford każdy kojarzył ze swojej zgryźliwości i niepohamowanego używania sarkazmu. Mało osób jednak zdawało sobie sprawę z tego, że kiedy ktoś potrzebował czegoś ważnego, ona pierwsza spieszyła z pomocą. Cieszyłam się ogromnie, że w tym momencie mogę na niej polegać.

Pokochać College [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz