Fifteen

3.3K 281 130
                                    

Jest tu jeszcze ktoś? 🙊

***

— Rozmawiasz już z Luke'iem? — spytałam wieczorem, zaraz po powrocie z wesołego miasteczka. Poprzez zadanie tego pytania chciałam rozpocząć ponownie temat Fortmana, bo nadal nie dawało mi to spokoju. Szczególnie dlatego, że Heather praktycznie całą tę wycieczkę spędziła z Hayesem. Ich niektóre zachowania były conajmniej dziwne. Przez chwilę nawet zwątpiłam, czy związek z Luke'iem jest nadal aktualny. Nie chciałam oczywiście jej oceniać, bo no nie zdawałam sobie sprawy jak sytuacja u nich ma się naprawdę. Po prostu jej zamiłowanie Shawnem było dość nienaturalne.

— Na razie nie mamy o czym — mruknęła podczas układania poduszek.

— A może coś więcej? 

— O co ci chodzi, Kim? — Brunetka przerwała wykonywaną czynność i spojrzała na mnie uważnie. — Już dawno nie miałam okazji się tak dobrze bawić. Ciągle nauka, praca albo spiny z Fortmanem. Towarzystwo Shawna naprawdę umiliło mi dzień. Powspominaliśmy dawne czasy, poszaleliśmy, ale to tyle. Jutro wracamy do szarej rzeczywistości.

Ciekawe, co takiego powspominali. Byli zaledwie razem na jednej imprezie i jednej randce. Chociaż co ja się tam znam. Może wydarzyło się wtedy cholernie dużo, tylko po prostu ja nic o tym nie wiem. 

Przez to, że ja nie potrafię powiedzieć jej całej prawdy odnośnie mnie i Davida, zaczęłam popadać w paranoję, że Heather też dużo rzeczy przede mną ukrywa.

— Wybacz, po prostu wolałam się upewnić, że to z Luke'iem nie jest aż tak poważne. Naprawdę przeszło mi przez myśl, że mogliście zerwać.

— Wierz mi, naprawdę niewiele brakuje.

Na tym oczywiście temat Luke'a Fortmana urwał się. Do końca "otwartego weekendu" Heather nie pisnęła nawet słówkiem. Kiedy rozmowa schodziła na jego temat, Levine potrafiła go bardzo szybko zmienić. Nie miałam jej tego za złe, ale czułam przez to, że to, co się dzieje między nimi może być dość poważne. 

Nie spędziłam z mamą zbyt dużej ilości czasu. Ona sama nie miała go za wiele, bo profesor Whitford zabierał ją we wszelkie możliwe miejsca. Cieszyłam się, że była szczęśliwa. Jej oczy odzyskały utracony kilka miesięcy temu blask radości. Babcia też to zauważyła. Dużo o tym rozmawialiśmy podczas wspólnej przechadzki po parku w niedzielne popołudnie.

Niestety, wszystko, co dobre, musiało się kiedyś skończyć.

Nadszedł kolejny pracowity tydzień. Pomału zbliżał się również termin pierwszych ważnych egzaminów. Głowę większości osób zaprzątał temat nauki. W moim przypadku jak zawsze było inaczej. 

David.

David.

David.

Ani ja, ani on. Żadne z nas nie odezwało się od sobotniego wieczoru. To był dla nas obojga szczególny wieczór. Powiedzieliśmy, co tak naprawdę czujemy, otworzyliśmy się przed sobą. Mogłoby się wydawać, że skoro ja wiem, że jemu zależy na mnie, a ja wiem, że mi zależy na nim, to to już wszystko. Prosta sprawa - związek. Niestety, tak proste było to tylko w teorii. W praktyce wyglądało to nieco gorzej. Oboje się baliśmy. Zrobić pierwszy krok, przejąć inicjatywę. Odnosiłam wrażenie, że po prostu baliśmy, że taki krok mógł zrujnować naszą relację. Mimo wszystko cały czas czekałam na jakąś wiadomość od niego, może nawet telefon. Niestety ten moment nie nadchodził. I w sumie nie miałam pojęcia, czy kiedykolwiek nadejdzie. Sama bałam się zrobić cokolwiek. 

Pokochać College [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz