Twenty Three

2.5K 181 182
                                    

*David*

Raz i dwa i trzy.

Nie potrafiłem stwierdzić, co tak właściwie robię. Moje ciało bezwładnie poruszało się w rytm muzyki, a przynajmniej myślałem, że w rytm. Nie bardzo udawało mi się to skontrolować. Czułem w głowie zupełną pustkę. Tak, jakby nagle wszystkie moje problemy i obawy odeszły w niepamięć.

Błogostan, moi drodzy.

— Levine, może usiądziesz na chwilę? Nie wyglądasz dobrze, stary. — Declan położył mi dłoń na ramieniu. Gwałtownie się od niego odsunąłem, kontynuując swoje zajęcie.

— Ewentualnie możesz zajarać. Ponoć to też pomaga — wtrącił Kyle.

— Nie pomaga — odburknął mu zirytowany.

— Dajcie spokój, moglibyście się do mnie przyłączyć, a nie się jeszcze kłócić. Jest taka piękna noc, wszyscy się świetne bawią.

— Wybacz, marzycielu, ale na mnie czeka Paige. Więc albo pomagam ci się stąd zwinąć, albo tu zostajesz. Wybieraj. — Declan pozostawał bardzo poważny. Jak zwykle zresztą. Powagą przede wszystkim, zero zabawy.

— No hej, jestem Declan. Niszczyciel dobrej zabawy. Weź się chłopie może napij, co?

Kyle zaśmiał się pod nosem, jednak poważny wzrok chłopaka stłumił jego radość.

— No emm... Ma rację, bo na mnie też czeka... — Whitford zająknął się.

Wybuchnąłem głośnym śmiechem, słysząc jego słowa.

— Spoko, Kyle. Na mnie też nikt nie czeka. Tylko Declan ma to szczęście, że trafił w miłości.

— Przestań pieprzyć te smuty i zwijaj się, idziemy. — Chłopak zdecydowanie szarpnął mnie za ramię.

— Za kogo ty się masz w ogóle? Ja zostaję — burknąłem, wyszarpując się z jego uścisku. — Gdzie jest Heather?

— Już dawno jej tu nie ma. Kim nawet nie przyszła, ale w sumie co ciebie to obchodzi. Wolałeś obściskiwać się z Mandy.

— Przystopuj, kolego. Z nikim się nie obściskiwałem. My tylko tańczyliśmy — odparłem szorstko.

— Co tam, słodziaku? — Poczułem jak czyjeś ręce oplatają się wokół mojej szyi. Chwilę później do moich nozdrzy dotarł słodki zapach kwiatowych perfum.

— O, Mandy. — Kyle zaklaskał w ręce. — Widziałaś moją siostrę?

— Widziałam. Jest tak łapczywa na alkohol, że aktualnie rozmawia sobie z toaletą. A co? Martwisz się? — Mandy zachichotała. — Jednak dobry z ciebie bliźniak, nie ma co.

— Taa. To ja już pójdę. — Kyle wsadził papierosa do ust, po czym ruszył w kierunku wyjścia z klubu.

— A ty tu co? Z tego co wiem, David opiekunki nie potrzebuje. — Blondynka oblizała usta i wyczekująco spojrzała na Declana.

— Levine, idziesz?

Szczerze? Przez moment się zawahałem. Patrzyłem to na Mandy, to na Declana, zastanawiając się, którą opcję wybrać. W mojej głowie w ciągu minuty przeszło zbyt dużo myśli. Jeśli bym poszedł, wieczór uznałbym za zmarnowany. A tak, mogłem jeszcze jakoś go naprawić.

— Wybacz, stary. Zostaję.

— Zuch chłopak! — Mandy poklepała mnie po ramieniu. — Wisisz mi taniec, pamiętasz?

Patrzyłem na oddalającą się sylwetkę kumpla. Zaczynałem zdawać sobie sprawę, że działanie alkoholu pomału ustępuje, bo wywołało to we mnie pewien niepokój. Kiedy rozejrzałem się dookoła, zrozumiałem, że nie ma to już nikogo z moich znajomych.

Pokochać College [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz