Twenty Nine

1.8K 134 25
                                    

*KAYLA*

Biegłam jak najszybciej tylko potrafiłam. Minęłam na swojej drodze wielu ludzi. Starałam się grzecznie usunąć ich ze swojej drogi, ale też nie zawsze mi to wychodziło. Siedząc w bufecie nagle zdałam sobie sprawę, gdzie tak naprawdę może teraz przebywać Shannon. Zamiast pluć sobie w twarz, że nie mogłam skojarzyć faktów wcześniej, po prostu wstałam i wybiegłam z budynku. W mojej głowie tliło się tysiące myśli. Zaczęłam odnosić wrażenie, że Cody to wszystko ukartował. Jeśli znajdę małą w miejscu, o którym pomyślałam, będzie to wręcz pewne.

Zanim opuściłam bufet poinformowałam Diego, aby pod żadnym pozorem za mną nie szedł. Zapewniłam go, że wszystko mu wytłumaczę, jak tylko wrócę.

O ile wrócę.

Cody Cooper był moim życiowym błędem. Moi przyjaciele, nie powinni cierpieć, przez błędy, które popełniłam w swoim marnym życiu, dlatego postanowiłam o niczym im nie mówić.

Jakim cudem Cody był moim chłopakiem? Co takiego mnie w nim urzekło?
Teraz, z perspektywy czasu i mojej zmieniającej się osobowości, naprawdę ciężko mi było podać konkretny powód. Był „bad boyem", o którym marzy tysiące dziewczyn na świecie, ale wobec mnie pozostawał czuły. Wiadomo, kiedy nikt nie widział. Chodził w czarnej skórze, miał swój motocykl, na którym tak uwielbiałam swojego czasu jeździć. Palił, pił, imprezował. Czasem też jarał zioło, co ja również lubiłam. Z czasem jednak narkotykowy świat bardzo mocno go zmienił. Narkotyki stały się jego planem na przyszłość, uzależnieniem, a ja, jak gdyby nigdy nic, poszłam w odstawkę. Stał się wobec mnie zimny, nieczuły, a czasem wręcz agresywny. Byłam w jego rękach zabawką, pozwalałam sobie na takie traktowanie, bo uznałam to za chwilowy kryzys w naszym związku. Kiedy jednak po raz kolejny pod wpływem narkotyków podniósł na mnie rękę, zrozumiałam, że to definitywny koniec. Że jeśli teraz się od niego nie uwolnię, to on ściągnie mnie na dno. Takim bodźcem do podjęcia tej decyzji okazał się też Diego. Od razu kiedy go poznałam, coś się we mnie zaczęło zmieniać. Było to dla mnie cholernie dziwne uczucie, ponieważ jeszcze przy nikim innym tak się nie czułam. Kiedy coraz bardziej się do niego zbliżałam, zrozumiałam, że tak po prostu się w nim zakochałam.

Dlatego tym bardziej musiałam trzymać go z daleka od tego wszystkiego.

Byłam już cała mokra od kilkuminutowego, nieustannego biegu, ale wiedziałam, że jestem już blisko. Ukryta piwniczka w ziemi, spory kawałek za budynkiem szkoły – tam Cody bardzo często bywał, kiedy chciał pobyć sam. Czułam, że Shannon mogła tam być.

Drżącymi dłońmi otworzyłam metalową klapę. Ze środka rozległ się histeryczny śmiech.

Cooper – był tam.

Energicznie, ale nieco się trzęsąc, zeszłam na dół po drewnianej drabince. Cody siedział przy stoliku paląc papierosa, a Shannon, wyglądająca jakby kompletnie nie wiedziała co się dzieje, siedziała na malutkim krzesełku po przeciwnej stronie.

— A jednak przyszłaś, już myślałem, że się nie domyślisz, kochanie.

— Co jej zrobiłeś? Shannon, wszystko w porządku? — Mała nawet nie zareagowała, z otępieniem wpatrywała się przed siebie. — Naćpałeś ją? Zwariowałeś?!

Cody wybuchnął śmiechem.

— Wszystko jest dokładnie przemyślane, nie denerwuj się tak. — Cooper podniósł się z miejsca i ruszył w moim kierunku. Byłam jak sparaliżowana, nawet nie potrafiłam się ruszyć. Cody dotknął mojego policzka, gładząc go kciukiem. — Chciałem, żeby mała nie miała traumy i niczego nie pamiętała, z naszego no wiesz...

Chłopak zsunął bluzkę z mojego ramienia i pocałował je. Odepchnęłam go z całej siły, nie wiedząc, co zrobić. Byłam tak cholernie przerażona. Gdybym mogła to bym uciekła, ale Shannon... Przecież nie mogłam jej tak po prostu zostawić.

Pokochać College [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz