Rozdział 94

933 169 34
                                    

Tradycyjnie, 100 gwiazdek - rozdział ;p

- Pomyśleć, że rok temu chodziliśmy tędy jako prawie obcy sobie ludzie. - westchnęła Natalka, kiedy przechodzili obok boiska. 

Ostatecznie zdecydowali się na ten spacer i wyszli tak jak było ustalone, w składzie rodzeństwa. Okazało się, że na zewnątrz jest jednak trochę chłodno, jednak nie przeszkadzało to żadnemu z nich. Szli większość czasu w ciszy, skupiając wzrok na wszystkim dookoła, jednak żadne z nich nie miało zamiaru podejmować rozmowy, która okazałaby się pewnie niewygodna. 

- Wciąż poniekąd jesteśmy sobie obcy. - stwierdził Krzysiek, zerkając na młodszą siostrę. 

- W porównaniu do tego ile lat spędziliście we dwoje, a ile ze mną, zawsze będę wam obca. - westchnęła w końcu Ana, idąc z dłońmi w kieszeniach puchowej kurtki i tylko co chwilę pociągając nosem przez katar. 

- Jesteś naszą siostrą. - zauważyła najmłodsza, protestując i nie zgadzając się ze słowami rodzeństwa. - Jak rodzeństwo, a szczególnie bliźniaki, może być sobie obce. 

- Chodzące przykłady. - dziewczyna wskazała na siebie i swojego brata, który szedł ramię w ramię z nią. - Życie bywa różne, bardzo przewrotne i niekiedy nawet własnych rodziców możesz nie znać. 

- Czasem też żony czy dziecka. Bo niby wiesz kim są, jak się zachowują, a rzeczywistość i sytuacje mające miejsce tak toczą los, że ich zachowania mogą się wydawać całkowicie obce dla nas. I wtedy zdajemy sobie sprawę, że osoby, z którą spędziliśmy wiele lat, tak naprawdę nie znamy. - dodał Krzychu, uzupełniając wypowiedź siostry. 

- Mówicie jakby bezosobowo, a ja mam wrażenie, że nawiązujecie do siebie, swoich rodziców i własnych doświadczeń. - odezwała się w końcu młoda, przerywając ustne rozprawki rodzeństwa.

- Może po prostu jesteśmy już tak doświadczeni przez życie, że umiemy z własnych przykładów wyciągać słuszne i adekwatne argumenty? - zaatakował ją Kondracki. 

- To ja wam powiem co mi w bajkach mówili, jako, że lat młodsza od was jestem kilka i doświadczeń tak bogatych nie mam. Ale bajki to dobre porzekadła ze słusznymi morałami. Mówili, że święta to czas do poważnych rozmów, przebaczeń... Podobno nawet zwierzęta przemawiają ludzkim głosem. - uśmiechnęła się, krążąc spojrzeniem po rodzeństwie. 

- Ale teraz to ja nie rozumiem. - mruknęła pod nosem Anastazja, widząc jak młodsza siostra przyspiesza kroku. 

- A taka uczona. - dziewczyna wywróciła oczami, demonstrując swoje niezadowolenie. 

- Chcesz żebym Cię dorwała? - pisnęła za Natalką, która idąc tyłem spoglądała się na rodzeństwo i głośno śmiała. 

- Za stara jesteś, nie umiesz biegać. - dołożyła jeszcze ognia do pieca, chcąc zabawić się siostrą. 

- Ja Ci dam starą. - naciągnęła na swoją głowę czapkę i ruszyła do biegu, chcąc dorwać siostrę. 

- Krzysiiiiiek! - rozległ się tylko głośny krzyk Natalki, która zupełnie się nie spodziewała, że Ana będzie w stanie biec za nią. 

Chłopak stał na środku boiska i zastanawiał się co właściwie ma miejsce, obserwował jak jego starsza siostra podstawia nogi tej młodszej i siłą przerzuca ją do wielkiej zaspy, zasypując jeszcze bardziej śniegiem. Przysiada na jej biodrach, chcąc natrzeć twarz dziewczyny, jednak tamta się wyrywa i jednym sprawnym ruchem przewraca Anastazję w zaspę, górując tym razem nad nią. 

- Pomógłbyś cioto, śniegu się boisz? - prychnęła na niego, licząc, że pomoże jej na zemście względem Any. 

Przez chwilę się wahał, zastanawiając czy  oby na pewno powinien to robić, ale po chwili szepnął sobie pod nosem, że nie ma co się zastanawiać, a działać. Wrzucił swój telefon do kieszeni kurtki  i ruszył przed siebie, pomagając Natalii zakopać Anastazję w śniegu. Motał się i za bardzo nie wiedział, której ma pomóc, więc co chwilę zmieniał fronty, ale to chyba niewiele im robiło, bo liczyła się zabawa i frajda, którą dawał im biały puch i chłód, gdy udało się przeciwnikowi dotknąć nim ciała. 

Kotłowali się w tym śniegu niczym małe dzieci, które pierwszy raz zobaczyły puch i miały okazję wpaść w zaspę. Ale nie przejmowali się wiekiem, tym co pomyślą ludzie, ani konsekwencjami, które mogły mieć miejsce, po prostu korzystali z chwili i radości, odsuwając od siebie nieprzyjemne wspomnienia sprzed ostatnich miesięcy.

- Co jest z wami? - Maria, która otworzyła im drzwi, złapała się za głowę, widząc przemoczone dzieci do suchej nitki. 

- Śnieg padał na boisku. - stwierdziła na odczepne Natalia.

- Córeńko, jeszcze ułomnej to ze mnie nie rób. Ten tu wrzucił was w ten śnieg? Biedne moje... - złożyła ręce jak do modlitwy, obserwując spadające części garderoby dziewczyn. 

- Biedne?! - prychnął nie dowierzając Kondracki. - Mamo to one...

- Przestań Krzysiu, przestań. Dwie biedne dziewczyny wrzuciłyby Cię w zaspę? W to, to ja nie uwierzę. Moje maleńkie, zrobię wam herbatkę, chodźcie. - objęła kobiety ramionami, prowadząc do salonu. 

- A ja? - skory do płaczu mężczyzna stał na środku przedpokoju, myśląc, że się przesłyszał. 

- Ty jesteś stary a głupi, więc sam sobie zrobisz herbatę. - burknęła jeszcze matka, przechodząc do kuchni. 

- Anastazja ma tyle... - chciał dokończyć, ale Grzegorz podszedł do niego, klepiąc go po ramieniu. 

- Nie warto, jeszcze się nie nauczyłeś, że z kobietami nie wygrasz? - upomniał go, ściągając mu z włosów czapkę. 

- Kiedy to nie ja, ja tylko chciałem je rozdzielić, pomóc im. - prychnął, rozpinając swoją kurtkę i pierdzielnął ją na szafkę, demonstrując swoją złość. 

- Sprzątnij po sobie chłopcze, nie jestem Twoją służącą. - mruknęła Maria, zabierając mokre kurtki swoich córek. 

- Moje też mogłabyś zabrać. - machnął jej ręką przed oczami. - Jestem Twoim synem, mam aktu urodzenia poszukać? 

- Ale jesteś w pełni sprawny, Bozia dała rączki i nóżki, poradzisz sobie. - uśmiechnęła się do niego matka, rozwieszając mokre rzecz dziewczyn. 

- Zabiję Cię. - wskazał palcem Natalię, zaglądając do salonu. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami ze słodkim uśmiechem i zatopiła łyżeczkę w szarlotce od babki. 

- Love you forever, brother! - krzyknęła za nim, ale ten wystawił tylko środkowy palec i w podskokach znalazł się w swoim pokoju na górze. 

Kiedy przyszedł wieczór, a babcia Janina i dziadek Adam zostali odwiezieni do swojego domu, Ana zebrała na dole całą rodzinę, chcąc przypomnieć im o jednej rzeczy. 
Wszyscy rozsiedli się wygodnie na kanapie, oczekując tego co miała im do powiedzenia dziewczyna. 

- Wiem, że robicie to specjalnie, ale tradycja to tradycja. I nieważne co złego miało miejsce w tym roku, na pewno były jakieś dobre wspomnienia, a tradycji nie można omijać tylko ze względu na to, że coś złego się stało. Musimy się z tym pogodzić i cieszyć się tym co mamy, teraz. A złe wspomnienia porzucić, niech odlecą razem z piskiem fajerwerek na Nowy Rok, okej? - rozejżała się z uśmiechem po rodzicach i rodzeństwie. Podciągnęła nogi do szyi i spojrzała na Natalię, licząc, że to dziewczyna zacznie. 

- Najlepiej wspominam chyba wyjazd do Stanów... Mimo, że to była jedna wielka gonitwa, mogłam spędzić trochę czasu z Tobą, otworzyć się na język i kulturę, wiele z tego wyniosłam. A najbardziej podobał mi się wieczór nad rzeką w Bostonie. - odparła dziewczyna, uśmiechając się na wspomnienie, że Ana pozwoliła jej wypić piwo w swojej obecności. 

- Teraz Ty. - mruknęła, spoglądając na brata, jednak ten wciąż się zastanawiał. 

- Więcej chyba miałem zła w tym roku, niż tego dobra. Ale dobrze wspominam koncerty z Grabowskim i na pewno dzień, w którym kupiłem Biggiego. Zdecydowanie. - uśmiechnął się, przywołując do nogi białą kulkę, która wygrzewała się pod kaloryferem. 

- Teraz chyba ja. - powiedziała pod nosem, rozmyślając nad swoim pomysłem, mimo że sama wymyśliła tą zabawę, to kompletnie nie miała pomysłu na to co mogłaby powiedzieć. - Wiecie co, wspominam najlepiej związek z Kubą. - odparła pewnie, uśmiechając się do siebie. - To było tak nieoczywiste dla mnie, tak niecodzienne i nowe, że sama chciałam każdego kolejnego dnia w jego towarzystwie. Skończyło się jak skończyło, ale to zdecydowanie najpiękniejsza moja przygoda w 2018 roku, przynajmniej nauczyłam się czegoś nowego, innego. Skosztowałam życia. 

- Myślę, że my wszyscy tutaj omijamy wczorajszy dzień, bo to on w sumie był najpiękniejszy w tym roku. - stwierdziła Maria, a każdy pokiwał głową, przyznając jej rację. - Twój powrót... Ale jeśli mam nie wspominać o nim, to na pewno ten wyjazd, kiedy mogłam spędzić czas sam na sam z moim mężem. To był piękny czas... 

- A ja nie mam dobrych chwil z tego roku, każda była coś warta i po prostu akceptuję ten rok, ale oczekuję, że ten kolejny będzie zdecydowanie lepszy. - swobodnie odparł Grzegorz.

- Ja też. 

- No. 

- Zdecydowanie. 

- A ja nie widzę innej możliwości. - stwierdziła Natalka, rozładowując całą atmosferę.  

- Wiecie co? - obudziła się w końcu Kondracka, spoglądając po twarzach najbliższych. - Chuj w to jaki będzie ten rok, najważniejsze żebyśmy byli w tym wszystkim razem, wszyscy.

Po tych słowach po prostu wstała i wtuliła się w swoją mamę, a reszta dołączyła do niej niczym mucha do lepu. 

Ojejku. Ciężko się pisało. 
Jak wasz dzisiejszy dzień? Bo mój poniedziałek nie był fascynujący, mam nadzieję, że reszta będzie lepsza, bo nie wyobrażam sobie tak zjebanego tygodnia ;c 

Dziękuję jednej czytelniczce za przypomnienie o tradycji :D

DIABEŁ SIĘ TYLKO UŚMIECHNĄŁ | QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz