|2| Rozdział 122

776 148 40
                                    

100 gwiazdek zapewnia kolejny rozdział. 

Mężczyzna krążył niespokojnie po pokoju, obserwując jego białe ściany, ale żadna z nich nie miała dla niego odpowiedzi, które mógł usłyszeć tylko z jej ust. Anastazja milczała, wciąż milczała, i nie odpowiedziała na żadne jego pytanie, chociaż to w tej ciszy kryła się cała magia i żałość za winy, które popełnili jakiś czas temu, względem siebie. 

Dziewczyna obawiała się tej chwili. Zdawała sobie sprawę, że ona wreszcie nadejdzie, ale nie myślała o takim momencie. Wolała przygotować się do tego, powiedzieć mu prawdę, na którą z pewnością zasłużył. Ale w ich życiu nie było kolorowo, zawsze coś stawało na drodze, a ona po prostu nie mogła znaleźć w sobie odwagi, by podzielić się z Kubą ich wspólną tragedią, którą była utrata nienarodzonego dziecka. 

- Odpowiedz wreszcie, kurwa. - syknął przez zęby, odwracając się do dziewczyny. Widziała w jego oczach coś, czego dawno nie ujrzała. 


Kryła się tam żałość, ból i rozpacz, do którego ponownie ona doprowadziła. Serce ją bolało, widząc rozpaczającego chłopaka, niewiele brakowało by się popłakał. Bała się, że jego łzy jeszcze bardziej ją rozbroją. 

Cios pierwszy. 

- Byłeś ojcem mojego dziecka. - szepnęła wreszcie, skoro już wiedział, nie mogła dalej iść w zaparte i oszukiwać rzeczywistości. 

Z jego ust wyrwało się żałosne westchnienie. Był rozgoryczony. 
Anastazja obserwowała każde jego poczynanie, to jak usiadł na wielkiej pufie w pokoju, oparł ręce na kolanach i pociągnął się za włosy chwilę później. Ukrywał twarz, pochylając się nisko, nie widziała tych emocji, wypisujących się w zielonych oczach, ale to może i lepiej. Sama nie radziła sobie najlepiej z jego reakcją i całą sytuacją. 

- Kto o tym wiedział? - zapytał wreszcie, unosząc skąpane w łzach spojrzenie. 

Ból

- Moja mama i Krzysiek. - odpowiedziała równie cicho. 

- Kurwa! - warknął na tyle głośno, że jego głos wystraszył Anastazję i aż podskoczyła w miejscu. - Wiedział on, a ja nie zasłużyłem na to? - pisnął wręcz żałośnie, wstając z miejsca i podszedł bliżej dziewczyny, która mimowolnie cofnęła się do tyłu, kuląc pod jego napiętą postawą. 

- Kuba odejdź, odejdź proszę. - poprosiła przerażona, ale jej spuszczona głowa i bolesne spojrzenie wcale go nie otrzeźwiło. Podszedł jeszcze bliżej. 

- Obaj zrobiliśmy równie wielkie gówno, a on zasłużył by wiedzieć, ja nie? - ryknął, uderzając pięścią w drewniany blat komody obok niej. Krzyknęła przerażona, chowając głowę za przedramionami. - Kto do kurwy nędzy spłodził te dziecko, ja czy on?!

- Odejdź, boję się ciebie. - wyjąkała cichutko, ledwie słyszalnie. 

Strach. 

- Boisz się mnie? - roześmiał się wręcz żałośnie i na siłę odsunął z jej twarzy ręce. - Boisz się mnie? A swojemu braciszkowi nie bałaś się powiedzieć? To chyba ja zasłużyłem. 

- Usiądź na łóżku, dziesięć kroków ode mnie i zachowuj się spokojnie, wszystko Ci wyjaśnię. - powiedziała ze strachem w głosie. Miała nadzieję, że jej spokój i opanowanie pozwoli im na normalną rozmowę, chociaż nadzieja była minimalna, w końcu Grabowskiego reakcja mówiła wiele więcej, niż chciała usłyszeć. 

- Teraz, gdy już wszystko wiem, nie chcę słuchać tych jebanych tłumaczeń. - warknął, odpychając się od ściany i odszedł na drugą stronę pokoju, stając przy oknie. Oddychał głęboko co widziała po napinających się mięśniach na plecach, był zdenerwowany czym przerażał Anastazję. - Dlaczego mu powiedziałaś? - zapytał po długiej chwili. 

Cios drugi. 

- Rozmawiałam z mamą, a on siedział obok. Nie wiedziałam, że tam był. - przyznała spokojnie, siadając na łóżku. - Obiecał nikomu nie mówić, nie chciałam byś dowiedział się w taki sposób, od niego. - zapewniła, spoglądając na tył jego głowy, bo wciąż nie spojrzał na nią. 

- Nie Ana, Ty wcale nie chciałaś mi powiedzieć. - zauważył, chowając ręce do kieszeni. - Skoro było to moje dziecko, zasłużyłem na to. - zaznaczył jeszcze. 

- Dowiedziałam się, że byłam w ciąży, gdy ją straciłam. - wyznała wreszcie, zaciskając mocno dłonie na pościeli, bała się jego kolejnych reakcji, wystarczająco ją wystraszył, ale chciała mówić i wyrzucić wszystko z siebie. Oczyścić się. Chociaż opowiadanie o bólu było straszne. - Leciałam do Bostonu, po tym wszystkim... Obudziłam się dopiero w klinice, nade mną czuwał Samuel i wiedziałam, że było ze mną źle. Później dowiedziałam się, że straciłam dziecko. Na początku myślałam, że to Nathaniel był ojcem, ale... On jest bezpłodny, a innego partnera seksualnego w tamtym czasie nie miałam. - wypowiedziała spokojnie kolejne tłumaczenia i dopiero wtedy spojrzała na Kubę. 

- Byłaś ze mną w związku i pieprzyłaś się z Nate'm? - syknął wręcz rozbawiony, odwracając się w stronę dziewczyny. Musiała naprawdę powstrzymać swoje chęci wywrócenia oczami. 

- Pamiętajcie o 100 gwiazdkach. 

Dobitka. 

- Byłam w drugim miesiącu ciąży, a przypominam, że na koniec marca byłam w Stanach z Natalią, a wtedy jeszcze nie byliśmy razem. - zauważyła, wpatrując się w oczy Kuby. - Zresztą, to nie ma teraz znaczenia. 

- Jasne, że nie ma. Bo pieprzyłaś na dwa fronty, więc po co o tym gadać. - prychnął, poprawiając włosy. 

Cios trzeci. 

- Nie wierzę, ale co Ty mi zarzucasz? Chcesz powiedzieć, że jestem suką? - pokręciła głową, nie dowierzając. - Nie byłam z Tobą, nie miałam żadnych zobowiązań, więc miałam prawo korzystać z życia. A Ty nie masz prawa mnie z tego rozliczać, bo ja do Twojego łóżka wtedy nie zaglądałam. 

- Tylko Ty z niego wychodziłaś. - zapewnił. 

- Tak? A te podbite oko w walentynki? - wywróciła oczami. - Wychodziłeś z jednego łóżka i wchodziłeś do drugiego, ale wtedy nie byłeś moim obiektem westchnień, więc latało mi to koło nosa, zresztą tak jak teraz. 

- Nie powiedziałaś mi, bo? - zmienił kompletnie temat, odbiegając od poprzedniego, który donikąd prowadził. 

- Kuba, a co ja miałam zrobić? Zadzwonić do Ciebie z rozpaczą i tłumaczyć, że straciłam dziecko? Nie byłam w stanie, nie miałam na to siły psychicznej. Potrzebowałam ucieczki i uciekłam na misje. To było miejsce, w którym odbyłam karę za takie potraktowanie swojego stanu błogosławionego. To przeze mnie straciliśmy naszą ciążę, a ja nie umiałam się z tym pogodzić. Miałam jeszcze dzwonić do Ciebie i słuchać słów pretensji, które masz teraz? Sam zresztą wiesz jaka była wtedy sytuacja. Ja chciałam o tobie zapomnieć. 

- Chciałaś o mnie zapomnieć, ale mimo to rozpaczałaś po straconym dziecku? - roześmiał się. - To było moje dziecko. 

- Tak, było. - zauważyła. - Pewnie, gdybym nie straciła ciąży, nie chciałabym jej utrzymywać. Dopiero po stracie, uzmysłowiłam sobie jak wiele ona dla mnie znaczyła, co mogłabym osiągnąć przez macierzyństwo i jak wiele szczęścia mogłoby mi dać dziecko. Ale tego dziecka nie ma i musisz się z tym pogodzić, tak jak zrobiłam to ja. Wiem, że mogłam je uratować, ale nie zrobiłam tego i nie cofnę czasu, a mogę zrobić wszystko by moje kolejne, gdy pokonam nowotwór, było szczęśliwe i urodziło się zdrowe. 

Chłopak nie miał pojęcia co jej powiedzieć. W pierwszym momencie czuł do niej złość. W końcu zataiła tak ważną rzecz przed nim, później dowiedział się, że przekazała informację bratu. A na koniec powiedziała wiele tak szczerych słów, które rozbiły go doszczętnie i sprawiły większy mętlik w jego głowie. Był zdezorientowany i przerażony jednocześnie. 

- Zataiłaś to. - powiedział jeszcze raz, podkreślając swoje rozgoryczenie. 

 - Tak, dla własnego dobra. Kolejne rozdrabnianie się w tym problemie było mi zbędne. Nie chciałam myśleć o swoim dziecku, więc poleciałam na wojnę, by uratować kolejne.  

- Uciekłaś, a powinienem wiedzieć. 

Upadek.

- Ja też powinnam wiedzieć, że założyłeś się z bratem o mnie, że byłam tylko przykrywką i zabawką dla Ciebie. A nie wiedziałam. - burknęła, wstając z łóżka i podeszła do drzwi pokoju. - Ja Ci wybaczyłam, zaakceptowałam przeszłość i pogodziłam się z tym co zrobiłeś, pozwoliłam na tak wiele, mimo, że cierpiałam przez miłość, którą Cię darzyłam. Chciałam odbudować znajomość, zezwoliłam na Twój pobyt tutaj, nawet nie wyrzuciłam z własnego mieszkania. Więc teraz, albo zaakceptujesz, że nie powiedziałam Ci o dziecku, albo kiedy wrócę, Ciebie nie będzie w tym hotelu, a zarazem w moim życiu. Wybór należy do Ciebie, Kuba. 

Po tych słowach nie zrobiła nic innego, jak zabranie karty z czytnika i wyjście z pokoju. Uciekła ponownie, ale rzeczywistość zaczęła przerastać, a emocji było za wiele by sobie z nimi poradziła. Ucieczka niczego nie rozwiązuje, ale w przypadku Anastazji wydawała się być jedyną i najrozsądniejszą opcją, która zapewniała jej jakiś spokój psychiczny i możliwość ustatkowania swoich zszarganych nerw, chociaż na chwilę. 

Poszła do pokoju Agnieszki. Chciała pobyć w czyimś towarzystwie, ale nie myśleć o tym co miało miejsce w pokoju. Co prawda, dziewczyna nie od razu zauważyła, że Anastazja nie chce gadać o problemie, ale po czasie ustąpiła i zajęła ją rozmową na zupełnie inny temat, ku jej radości. Pogadały jak zwykle, kolejne godziny mijały, a im tematy się nie kończyły. Dopiero chwilę przed kolacją odważyła się wrócić do pokoju. Z nadzieją, że jeśli miał zabrać swoje rzeczy, to to zrobił. Miała nadzieję, że zaśnie tego wieczoru w tych wytatuowanych ramionach, ale w pokoju pozostał tylko zapach jego ciała i nabazgrane "żegnaj" na białej karteczce. 

Ból. 
Strzał. 
Utrata przytomności. 
Wykrwawianie. 
...... 

Macie szczęście, że pisałam go wczoraj w nocy, dziś nie byłabym w stanie napisać czegokolwiek, więc cieszę się swoim wczorajszym pomysłem i tym, że powstał jeszcze wczoraj. 
Pamiętajcie o gwiazdkach! 

DIABEŁ SIĘ TYLKO UŚMIECHNĄŁ | QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz