|2| Rozdział 180

657 74 11
                                    


- Kuba? - zawołała niepewnie, wchodząc do kuchni, w której znajdował się mężczyzna. Stał bokiem do okna i podpierał się blatu, a jedną dłoń trzymał na sercu, głośniej oddychając. Nieco przeraziło dziewczynę jego zachowanie i podeszła bliżej, utrzymując zbolałe spojrzenie mężczyzny. - Co się dzieje? Boli Cię coś? - zapytała od razu, przytrzymując jego dłoń na sercu. 

Właśnie kończyła się pakować, z myślą wyjazdu na lotnisko i chciała odnaleźć mężczyznę, bo zostało jej jakieś 15 minut do wyjścia z mieszkania. Chciała się z nim pożegnać, ustalić jeszcze raz co i jak z ich planami, a wchodząc do kuchni, zastała go w takim stanie, którego się przeraziła. 

- Nie, nie spokojnie. - zapewnił ją, przybierając na wargi pewny, ale zarazem sztuczny uśmiech i stanął prosto, ujmując jej malutką dłoń. - Zakręciło mi się w głowie i coś zakuło w sercu, ale wszystko już okej. - dodał jeszcze, przyciągając ją do siebie i ucałował w czubek głowy, opierając tam podbródek, gdy wtuliła się w niego niepewnie. 

- Ale na pewno? - próbowała się upewnić, spoglądając w jego zielone oczy. - Powiedz prawdę. - poprosiła jeszcze. 

- Kochanie na pewno, nic mi nie jest. - odparł, odsuwając za ucho jej zbłąkane pasmo włosów. - Mam się dobrze, po prostu chwilowa niedyspozycja i nic poza tym. - uśmiechnął się blado, krążąc dłonią po jej policzku. - Wiesz, że jak coś by się działo, to pójdę do lekarza. - zapewnił dziewczynę, chcąc pozbyć ją zmartwienia. 

Czuł się słabo od chwili przebudzenia. Ciągle coś mu doskwierało i głowę przeszywał tępy ból. Liczył, że to przejściowe. Poza tym, wiadomość od Anastazji, wyrażająca zgodę na narzeczeństwo, dała mu tyle szczęścia i wigoru, miał w sobie duże pokłady energii. Ale ona nie współpracowała, tak jak powinna, z jego organizmem. Złe samopoczucie nie przeszło, martwiąc nie tylko jego, jednak liczył, że dziewczyna uwierzy w bajki przez niego puszczane. 

- Wiem też, że nie lubisz chodzić samemu do lekarza. - powiedziała, ujmując jego policzki i stanęła na palcach, uśmiechając się blado. - Powiesz mi jak będzie coś źle, dobrze? 

- Powiem, oczywiście, że powiem. - zapewnił, składając pocałunek na czubku jej nosa. - Widzimy się już 13-ego lipca, tak? 

- Już chcę, żeby był. - jęknęła żałośnie, czując w kościach, że rozstanie z Kubą będzie przeżywała bardziej, niż cokolwiek innego mogłaby przeżywać. 

- Nim się obejrzysz, a ja już wrócę do Ciebie. - zapowiedział, uśmiechając się, gdy tak żałośnie na niego spojrzała spod byka. - Obiecuję, no. - Będę biegł na ten samolot ile sił w płucach. - roześmiał się. 

- Żałuję, że jutro Twoje urodziny i będziemy je spędzać oddzielnie. - mruknęła pod nosem, dzieląc się z chłopakiem swoją rozterką. Mimowolnie się uśmiechnął, ciesząc w głębi duszy, że chciała spędzić ten dzień.

- Spokojnie, jeszcze kilka takich okazji przed nami. - uspokoił ją, przytulając do siebie szczelnie.  - Wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego nie chciałaś bym pojechał z Tobą na lotnisko. 

- Bo wiem, że wtedy mogę się poddać niepowołanym emocjom, a tego bardzo nie chcę. - wyznała, spoglądając w jego oczy. - Nie chcę się popłakać, bo zostawiam Cię na kilka dni. Wrócisz do mnie za tydzień i wszystko będzie dobrze, prawda? 

- Oczywiście, że wrócę i wszystko będzie w jak najlepszym porządku. - zapewnił głośno, wtulając w siebie dziewczynę. 

To w jego ramionach ginęła, odnajdywała samą siebie z jego pomocą i wyszukiwała wszystkie troski, którymi ją otaczał. Chciała mieć go tylko dla siebie, przyzwyczaiła się i kilkudniowa rozłąka, wydawała się dla niej największą z możliwych kar. Może nie byli idealnym narzeczeństwem, daleko było im do ideałów i wyśnionych związków, ale mieli siebie i to było najważniejsze. Anastazja zrozumiała, że jest w stanie z kimś nieść swój bagaż doświadczeń, a Kuba z chęcią użyczał jej potrzebnego ramienia, na którym często zawieszała swój ciężar, idąc z nim przez życie. 

Odnalazła swoją miłość, setki kilometrów od siebie, w miejscu, o które nigdy samej siebie by nie podejrzewała. W życiu nie powiedziałaby, że zamieszka na jakiś okres czasu w Polsce, w której pozna przystojnego rapera, a ten zawróci jej w głowie do tego stopnia, że będzie miała zamiar zostać w tym kraju na dłużej, a nawet zamieszkać na stałe. Miłość oślepiała i ona wreszcie się o tym przekonała. 

Żegnali się kilka dobrych chwil, dopiero powiadomienie o nadjeżdżającej taksówce, wyrwało ich z letargu i opuścili swoje ramiona, obiecując, że zobaczą się za kilka dni. Tydzień rozłąki wydawał się przepaścią, ale był też dobrym przygotowaniem do prawie miesięcznej podróży Kuby wgłąb Rosji, na którą Kondracka ostatecznie się nie zdecydowała.

Wyszła z jego mieszkania, oglądając się kilkukrotnie za siebie. Zupełnie jakby była gotowa zawrócić i zostać z nim. I przez chwilę faktycznie miała taką myśl, gdy zaniepokoił ją jego stan zdrowia. Chciała wierzyć, że wytłumaczenia, które miał dla niej Kuba, były prawdziwe, ale lekarski umysł podpowiadał, że jednak powinna przyjrzeć się temu bliżej, więc zapisała to na swojej liście to do, w najbliższym czasie.  

DIABEŁ SIĘ TYLKO UŚMIECHNĄŁ | QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz